[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciężar zawiniątka zawieszonego na krynolinie sprawiał, że Anne miała wrażenie, iż spódnica wlecze się po podłodze z jednej strony, i gdy przechodziła przed ozdobnie złoconym zwierciadłem, była przekonana, że zobaczy odbity w nim dowód jej winy.Ku swemu zaskoczeniu ujrzała tylko wysoką bladą kobietę w złocistych jedwabiach, której oczy były może trochę zbyt okrągłe i ciemne, pochylającą się ku gładkiej powierzchni, jak gdyby chciała poprawić niesforny pukiel włosów naruszający doskonałość jej fryzury.Pomyślała, że jeśli szczęście choć trochę będzie jej sprzyjać, kradzież nie zostanie odkryta, póki ona nie znajdzie się daleko stąd, a nawet wtedy zresztą, nie zaliczą jej do grona głównych podejrzanych; jest przecież zwyczajną kobietą.Kiedy już wróci bezpiecznie do Moy Hall i odzyska jasność myślenia, zadecyduje, co zrobić ze skradzionymi dokumentami, ale na razie ważne jest tylko, żeby się stąd wydostać.Musi się opanować i zachowywać tak, jakby nic się nie stało, jak gdyby nie czuła tego straszliwego bólu rozdzierającego jej serce.- Kochanie, czy dobrze się czujesz?- Co? - Anne wzdrygnęła się, gdy lady Drummuir wyciągnęła rękę i dotknęła jej ramienia.- Wyglądasz, jakbyś ujrzała ducha Williama Wallace’a.Anne przełknęła ślinę.- Nic mi nie jest, to tylko zmęczenie.Czy widziała pani Angusa?- Od czasu, gdy mnie o to pytałaś jakieś dwie minuty temu? Nie, nie widziałam.Anne rozejrzała się uważnie po zatłoczonej sali, ale choć dostrzegła lordów Forbesa i Loudouna śmiejących się z jakiegoś grubiańskiego żartu, nigdzie nie było widać jej męża.Skinęła na służącego, który ją mijał, by podał kieliszek wina, wychyliła go trzema łykami i wzięła następny.Tymczasem pary ustawiły się do kontredansa w dwie wirujące, mieniące się kolorami kolumny.Anne zwróciła uwagę na Adrienne de Boule, której intensywnie szafirowa jedwabna suknia błyszczała jak klejnot w blasku tysiąca świec żyrandola.Jej partnerem był zielonooki major Garner.Dobrze dobrana para, pomyślała Anne mimo woli, choć prawie życzyła sobie, żeby to był Angus; że wreszcie wiedziałaby, gdzie on jest.Trochę dalej zobaczyła młodego pana Forbesa tańczącego z którąś z sióstr MacLaren - każdy by się pogubił w ich imionach, bo wszystkie siedem były przerażająco podobne jedna do drugiej.Młody mężczyzna wyciągał szyję za każdym obrotem, próbując napotkać wzrok Annę, lecz ona go zignorowała.Niecierpliwie przytupując stopą w rytm muzyki, rozpoczęła poszukiwania od najdalszego końca przepastnej sali, przemykając się obok grupek umundurowanych oficerów, stolików z przekąskami, wnęk osłoniętych kotarami, za którymi sześciometrowe łukowate drzwi prowadziły na kamienne balkony.Wzrok Anne znieruchomiał nagle, a następnie pobiegł na powrót ku drzwiom.Kiedy pierwszy raz weszła do biblioteki, kotary w obu wnękach były zwinięte i obwiązane złotymi sznurami.Ale kiedy opuszczając ją, przystanęła na progu i obejrzała się.obie były opuszczone!Przezwyciężyła nagły atak paniki i zmusiwszy się do zachowania spokoju, usiłowała najintensywniej przypomnieć sobie dokładnie, co widziała, kiedy obejrzała się od drzwi.Obie kotary były podwiązane, kiedy wchodziła, tyle wiedziała z całą pewnością, lecz choć usilnie próbowała zmienić obraz, który podsuwała jej pamięć, widziała wciąż to samo - w momencie gdy odchodziła, obie zasłony zwisały swobodnie opuszczone.Ktoś musiał być w bibliotece równocześnie z nią! Ktoś, kto pozostał w drugiej wnęce? Czy też wśliznął się z powrotem, gdy pozostali odeszli?Zanim uwagę Anne rozproszyła mysz, do jej uszu dobiegł jakiś odgłos, który przypominał delikatne stąpnięcie.Czyjekolwiek to były kroki, ten ktoś musiał słyszeć jej kopnięcie i okrzyk.Dał nura do drugiej wnęki, po czym spuścił kotarę, by się ukryć tak samo jak ona.Ale jeśli tak się właśnie stało.to znaczy, że ktoś ją widział, gdy przeszukiwała biurko lorda przewodniczącego! Ktoś widział, jak dłubie w zamku, kradnie dokumenty, i chowa pod halką.Na dźwięk tłuczonego szkła lady Drummuir poderwała się z miejsca i dech jej zaparło, gdy ujrzała krew spływającą po palcach Anne.- Dobry Boże, dziecko, coś ty zrobiła?Anne nie zdawała sobie sprawy, co robi, gdy ścisnęła kieliszek, ani z tego, że pękł jej w dłoni.Docierało do niej teraz tylko niejasno, że wdowa ujmuje i odsuwa od sukni jej rękę, wołając na któregoś ze służących, by podał czysty kawałek płótna.Była zdolna myśleć tylko o jednym: że ktoś był w bibliotece razem z nią, że przyglądał się jej, gdy kradła ważne papiery z zamkniętego biurka lorda Przewodniczącego Sesji Sądu.- Ach, skaleczyłaś się, kochanie.Proszę, pozwól że ci owinę rękę, byś nie poplamiła krwią tej pięknej sukni.Wszystko przez te tanie szklane kieliszki - sarknęła wdowa.- Całą srebrną i kryształową zastawę popakowali w skrzynie i wysłali dla bezpieczeństwa do Londynu.Aż dziw bierze, że talerze nie popękały pod ciężarem chleba, a sztućce nie gięły się za każdym dotknięciem.Anne pozwoliła się wyprowadzić z sali balowej, z dłonią owiniętą serwetką.Kilka pań w pobliżu wyjścia wydało okrzyki przestrachu i osunęło się w ramiona mężczyzn im towarzyszących, ale poza tym wypadek przeszedł prawie niezauważony.Zaprowadzono Anne do saloniku, gdzie zaraz przyniesiono wodę oraz więcej płótna na bandaże i przyprowadzono doktora Faustusa MacMillana, niskiego mężczyznę z oczyma nabiegłymi krwią i palcami jak kiełbaski.Pod czujnym okiem lady Drummuir, doktor przemył siateczkę drobnych skaleczeń i obwiązał rękę czystym pasem płótna.Właśnie kończył, gdy w drzwiach stanęli Angus i lord Forbes.Na twarzy tego pierwszego malowała się prawdziwa troska, gdy przyklękał na jedno kolano przy fotelu Anne.- Co się stało? Powiedziano mi, że zdarzył się przykry wypadek i że krwawisz.Doktor podniósł wzrok znad pincenez.- To nic poważnego, milordzie.Żona mówi, że skaleczyła się kieliszkiem.Więcej krwi niż zmartwienia.- To był głupi wypadek - szepnęła Anne.- Kieliszek pękł, kiedy brałam go z tacy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •