[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim Zofia Witt wyszła za mąż za Potockiego po śmierci jegożony Józefiny, z którą miał trzynaścioro dzieci (przeważnie nie jego ojcostwa), kilka razy, będąc z pierwszym mężem, Józefem Wittem, w Paryżu, przespała się z Choiseulem.Potem Zofia Witt związała się z Grigorijem Potiomki-nem, wszechwładnym faworytem Katarzyny II, i ten posłał ją jako swą agentkę do Stambułu, gdzie przebywał Choiseul.Wówczas stała się jego kochanką po raz drugi.Gdy nowa faworyta króla, hrabina du Barry, wyrzuciła Choiseula, ten pojechał do Petersburga, gdzie był łaskawie przyjęty przez Katarzynę II, i stał się kochankiem żony Stanisława Szczęsnego Potockiego, Józefiny.Z tego związku miało się urodzić już czternaste dziecko Józefiny.Ta, zawstydzona, że w dojrzałym wieku znowu 423będzie rodziła, dokonała aborcji i zmarła od zakażenia krwi, zdążywszy wydać swoją córkę Wiktorię za syna Choiseula.O nim, człowieku grającym tak ogromną rolę przy Ludwiku XV i kierującym polityką Francji, jeszcze będzie mowa w naszym opowiadaniu.Choiseul i córki króla myśleli inaczej o dalszym losie Ludwika XV po śmierci markizy Pompadour.Choiseul doszedł do wniosku, że ponad sześćdziesięcioletni król ponownie powinien się ożenić.Wybrał dla niego dwie kandydatki.Swoją siostrę, księżnę de Gramont, z którą ponoć (jeśli wierzyć Lauzunowi) żył w kazirodczym związku, i córkę austriackiej cesarzowej Marii Teresy, Elżbietę.Król nie wyraził zgody na ożenek.Choiseul zajął się realizacją związku delfina, szesnastoletniego księcia de Berry (przyszłego Ludwika XVI), z młodszą córką Marii Teresy, Marią Antoniną.Cztery córki pozostały królowi: Luiza, Adelajda, Wiktoria i Zofia.Cztery zawiedzione stare panny, których król, zajęty swymikochankami, w porę nie wydał za mąż.Usychają, bluzgają, kłócą się – sąnieszczęśliwe.Gdyby miały inną matkę, a nie egoistyczną bigotkę MarięLeszczyńską, dawno by powychodziły za mąż.Lecz ani matki, ani ojcacórki w zasadzie nie interesowały.Wychowywały się w klasztorze, z dalaod rodziców.Dziesiątki lat ich nie widziały, rosły bez ciepła ojca i matki,trudno teraz wymagać, żeby jakieś miłe uczucie łączyło je z rodzicami.Wymawiały ojcu jego niemoralny tryb życia.Rozczarowawszy się doszczętnie, Luiza wstąpiła do klasztoru.Właśnie w1770 roku żona delfina, Maria Antonina, włożyła Luizie na głowę welonmniszki, przybrała zakonne imię – Teresa.424X Arabina du Barry i jej WersalJeszcze nie dziwka na całego.Jeszcze nie wychodzi na ulicę do klientów.A jeśli łaskawie oddaje się mężczyznom, to tylko dlatego, że pracaszwaczki daje bardzo mały zarobek.A żyć trzeba, ubierać się trzeba,zwłaszcza jeśli ma się olśniewającą urodę: jasne włosy rozsypane naramionach, jędrną, apetyczną pierś i ogromne niebieskie oczy z radosnymzdziwieniem patrzące na świat, z odwiecznym pytaniem: cieszyć siężyciem czy nie? Specjalnie się cieszyć nie było czym.Zycie dawało wskórę.Notorycznie brakowało pieniędzy, doskwierała bieda i wiązaniekońca z końcem.Zanim bajka się spełni, zanim stanie się najbardziej znaczącą faworytąLudwika X V, minie sporo lat i sporo ciernistych ścieżek będzie na jejdrodze.Miała już dwadzieścia pięć lat, gdy trafiła do Wersalu i stała siętam bu-duarową królową.Jak żyła dotychczas? Zanim taka błyszczącametamorfoza nastąpiła, zanim du Barry zrobiła oszałamiający skok zkuchni swej matki (kucharką była) do królewskiej sypialni, jeszcze kilka ogniw z łańcucha jej życia wypadnie.Pierwsze ogniwo – pracowała według jednej wersji jako sprzedawczyni w sklepie z modnymi damskimi ciuchami, według drugiej – jako szwaczka w pracowni, nieważne.Ważne, że pierwotnie dziewczyna miała błogą nadzieję, że zarobi na życie uczciwie, rękoma, a nie inną częścią swego ciała.Ale czy rozpustny Paryż pozwoli własnymi rączkami na chleb zarobić? Nie 425pozwolono oślepiająco ładnej dziewczynie rączkami się trudzić, za dużo było chętnych na inne części jej ciała.Pewnego razu przyszła do pracowni madame znana rajfurka, pani Gurdon (mały domek-burdel miała dla wybranych gości).Zobaczywszy piękną Lange, westchnęła: „O Boże, jaka piękność w tej pracowni gnuśnieje! Nie pozwolę na taką niesprawiedliwość".Dała pannie Lange dziesięć franków i powiedziała: „Mała, kup sobie porządną sukienkę, pokażę cię naszym gościom".I dodała: „Nie przystoi ci z taką anielską buzią i z tak wspaniale rozwiniętą piersią ślęczeć nad cudzymi sukniami, swoje ładne rączki kłuć do krwi".Wielce uradowana panienka Lange rzuciła się na szyję rajfurki i świadoma szybkiej zmiany swego życia na lepsze, pobiegła do matki kucharki zmianą swego położenia ją uradować: „Skończyły się, matko, straszne czasy.Wkrótce nasz status się poprawi.Mną szlachetni panowie interesować się będą".No i stało się.Budżet rodzinny został podreperowany, bowiem wielu podstarzałych panów z dobrych rodzin zapragnęło seksualnych usług panny Lange.Wnosiła w ich życie radość i urok.Każdy podstarzały bourgeois, obarczony ciężarną żoną i stadkiem dziatek, chętnie spędzał czas w towarzystwie miłej, świeżej i wesołejpanienki, która zabawnie śpiewała sprośne piosenki, choć nasza pisarka, J.Dackiewicz, przekonuje czytelnika, że rzekomo czytała Diderota i Woltera.Gdzie jej tam do Woltera, ona ma swoich „wolterków" z przedmieść Paryża i to coraz więcej.Taki oto pan du Barry, nie wiadomo z jakich powodów nazywający siebie hrabią, dostawca do „Jeleniego Parku" „towaru" bardzo zainteresował się panną Lange.Najpierw, naturalnie, sam ją wypróbował, jaka ona jest w łóżku, a przekonawszy się, że wspaniała i bezkonkurencyjna, spotkał się z Lebelem i zaproponował 426mu nowy „towar".Król w tym czasie był w skrajnej melancholii: niepowodzenia wojenne, śmierć markizy, żony, syna, synowej źle odbiły się na samopoczuciu tego syba-ryty.Nie umiał żyć bez przyjemności i źle znosił nieszczęścia.Gdy bolszewicy przyszli aresztować rosyjskiego pisarza Balmonta, ten, trzęsąc swą kudłatą, rudą jak u lwa grzywą, rozbrajająco wyszeptał: „Ale nie jestem stworzony do siedzenia po więzieniach".Król mógłby powiedzieć: „Nie jestem stworzony do nieszczęść".Gdy żyła jego opiekunka, siostra, matka, przyjaciółka, zdmuchująca każdy pyłek na surducie króla i chroniąca jego spokój i komfort, jak rzymskie westalki wieczny ogień, żyło się wesoło i bezpiecznie, chociaż lud w tym czasie głodował, a dzieci jadły trawę.A obecnie? Obecnie król utracił ochotę do życia.Problemy jak góra lodowa zwaliły mu się na głowę, a on tak nie lubił zajmować się państwowymi sprawami.Król wpadł w melancholię i nawet Jeleni Park" go już nie cieszył.Tam te same orgie i choć dziewczynki są inne, lecz ta sama rozpusta.Dziewczęta nie wyróżniały się wybujałą fantazją, były bez polotu, nie przykładały się do przyswajania nowych miłosnych sztuczek.Oddawały mu się zbyt mechanicznie, ze starannością gimnazjalnych uczennic, żadnej innowacji w miłosne gierki nie wnosząc.A bez polotu i fantazji rozpusta umiera, staje się postna, jak rosół na kostkach Knorra.Niby pachnie, a z babcinym pitraszeniem nie ma porównania.Król zupełnie zmarniał w hodowlanej rozpuście, bez autentyzmu i żywiołowej rozwiązłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •