[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– O! – odezwał się Zabazgrany.– Czułe pożegnanko? A myślałem, Anwar, że się z tego otrząsnąłeś.Może powinniśmy zatrzymać się pod magazynem i wybrać ci większą pompę co? Żebyś nam się tu nie zbiesił.– Niezła myśl – odparł Anwar.– Coś mi się zdaje, że ta nie działa jak należy, szybko się zapełnia.Zabazgrany zachichotał.– Zanim zrobisz coś, czego wszyscy będą żałować, należałoby zneutralizować tę wredną chemię w twoim mózgu, która każe ci myśleć, że jesteś zakochany.Może powinieneś pójść na całość i wymienić krew? – Odwrócił się do panelu sterowniczego.Chciałam coś powiedzieć, lecz Anwar mocno mnie popchnął.Nim się obejrzałam, Zabazgrany leżał na ziemi z twarzą we krwi cieknącej z rozbitego czoła: Anwar musiał uderzyć nim o ścianę.– Dzięki temu zyskasz dwie, no, może pięć minut – szepnął i pociągnął mnie do rogu windy, która zaczęła zjeżdżać.– Jest z ciebie, Mar, cholerny wrzód na dupie, ale nie pozwolę, żeby ci to zrobili.Magazyn znajduje się na tym samym poziomie co wyjście.Tam nas wywalisz z windy i pojedziesz dalej do głównego wyjścia.Wymyślę jakąś bajeczkę, a ty zmykaj jak zając.– Dokąd? – Czułam się bezradna.– A skąd mam wiedzieć? Zaszyj się tam, gdzie byłaś przez tydzień, to moja najlepsza rada.Winda się zatrzymała, otworzyły się drzwi.Anwar dźwignął Zabazgranego i wyrzucił go na korytarz.Odwrócił się do mnie i wskazał podbródek.– A teraz.ze wszystkich sił.Nie załapałam.– Walnij mnie, do cholery!Nigdy jeszcze nikomu nie przywaliłam.Moje doświadczenia w walce wręcz ograniczały się do obliczonych na pokaz scenicznych bójek, po których nikomu nawet nie rozmazał się puder.Aż nagle śmieszny obraz z lewej strony wzdął się, objął również prawą i poczułam, że.* * *.niestety, to wszystko do dupy i nie jest to nawet moja wina, choć może nie trzeba było brać tej roboty.Ale nie miałam wielkiego wyboru, ponieważ Bateau nie pozwala nam przebierać w klientach jak w ulęgałkach.Chcę powiedzieć Anwarowi, żeby nie rozstawał się z pompą, bo w tym biznesie świadomość, że nie można pozwolić, by coś się komuś stało, jest cholerną kulą u nogi.Lepiej niech już odpompowuje tę śmieszną substancję, która każe mu myśleć, że mnie kocha.I chcę mu powiedzieć, że przykro mi, ale ja nie potrzebuję takiej pompy – może dlatego, że ćpanie tak na mnie działa, a może z powodu jakiejś fatalnej w skutkach ułomności, przez którą stałam się wspomnieniową ćpunką.Teraz to bez różnicy.Choć niewykluczone, że samo współczucie coś znaczy.Być może to, że jest mi przykro, czyni ze mnie wartościowszego człowieka niż ktoś, komu wszystko zwisa.A jest mi przykro głównie z powodu tego, że dostanie ode mnie akurat on, a nie ktoś inny.Jeśli zaś człowiek wbrew sobie stale krzywdzi osobę, której nie chciałby skrzywdzić, może to oznacza, że ją ko.* * *Chwiejąc się na nogach, wyszedł tyłem z windy.Nim drzwi się domknęły, zauważyłam jeszcze, że przewraca się na Zabazgranego.Nie ucichło jeszcze echo myśli, które przed chwilą snuły się po mojej głowie, ale nie mogłam już uchwycić ich wątku.Bezwiednie pacnęłam guzik z symbolem wyjścia i winda ruszyła w dalszą drogę.Co dwa rozumy, to nie jeden, pomyślałam z konsternacją i zatkałam usta.Zbierało mi się na płacz albo na śmiech, lecz gdybym wybuchła, pewnie bym się nie uspokoiła, dopóki pan Piżama nie dorwałby mnie i nie wykończył.Może nie uspokoiłabym się nawet wtedy.Co dwa rozumy.No, niezupełnie.Już nie.Śmieszny efekt rozdwojonego widzenia już znikł, zastąpiony dziwnym uczuciem zachwianej równowagi.O mało nie zwariowałam ze strachu, że lada chwila pan Piżama poinformuje mnie przez ukryte głośniki o czekającym na mnie komitecie powitalnym.Winda jednak sunęła w ciszy.W końcu zaczęła zwalniać i znów się wystraszyłam, ale na szczęście na panelu sterowniczym wyświetlił się napis: WYJŚCIE NA ULICĘ.Przylepiłam się do ściany przy drzwiach i wstrzymałam oddech.Drzwi się rozsunęły.Nikt nie władował się do środka, żeby mnie schwytać.Wyjrzałam chyłkiem na zewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •