[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ściągnęła rękawiczki i skinąwszy na lokaja, poprosiła, aby zaniósł pakunek z materiałami do jej pokoju.Zamierzała wezwać Violet i wraz z nią przejrzeć zakupione tkaniny.Zanim jednak zdążyła wspiąć się na pierwszy stopień, zauważyła, że kamerdyner spogląda na nią wymownie.- Madame, w salonie czeka na panią.- zaczął, ale nie mógł skończyć, bo przerwał mu lokaj.- A właśnie.W salonie czeka na panią dama, która powiedziała, że chce panią widzieć natychmiast, madame.Zmieszał się pod groźnym spojrzeniem kamerdynera.- To znaczy, prosiła o widzenie - poprawił się, zerkając potulnie na starszego kolegę.O nie, westchnęła w duchu Lucy.- Muszę jednak uprzedzić, madame, że.Nie czekając, aż kamerdyner skończy, wspięła się na szerokie schody i poszła do salonu.Zęby tylko nie była to znowu.!Niestety, jej pesymizm okazał się usprawiedliwiony.Na jednej z kanap, sztywno wyprostowana, siedziała kuzynka Wilhelmina ze zwyczajnym u niej grymasem niezadowolenia na twarzy.Tym razem była ubrana w okropną żółtozieloną suknię.Na dodatek przyprowadziła ze sobą posiłki.Panią Broddy.Ta znowu miała na sobie suknię w kolorze lawendy, zupełnie przeciętną, nie licząc dwóch rzędów czerwonych falban u dołu.Siedziała z boku, na krześle.Obie patrzyły na Lucy z bardzo poważnymi minami.Wielkie nieba!Lucy zebrała się w sobie, gotując do potyczki, choć przez sekundę myślała o tym, żeby uciec.Na widok zagniewanej twarzy kuzynki poczuła się tak, jakby znowu miała pięć lat.Znowu była tą małą dziewczynką, która pozwoliła sobie wykraść ze spiżarni łyżkę dżemu.Zadrżała, przypomniawszy sobie karę, jaką wtedy wyznaczyła jej Wilhelmina, i wiele następnych.Przy okazji zawsze złorzeczyła, że Lucy jest krnąbrna i nie chce stosować się do żadnych zasad.Może to i prawda, pomyślała Lucy.Jednak już dawno nie jest dzieckiem i nie będzie uciekała przed niezadowoleniem kuzynki.Wyprostowała ramiona i wkroczyła do salonu, zarazem dając znak lokajowi, że ma zamknąć za nią drzwi.Nie chciała, żeby służba słyszała odgłosy szykującej się kłótni.- Dzień dobry - przywitała się z obydwiema kobietami oschle, bez dodatkowych grzecznościowych zapewnień, jak to się cieszy z ich wizyty.- Mniemam, że zdrowie wam dopisuje.- Lucindo, musimy położyć kres temu wszystkiemu - zaczęła bez ogródek Wilhelmina, z hukiem odstawiając filiżankę na spodek.Lucy rozejrzała się za krzesłem, żeby usiąść, i wybrała to stojące najdalej od kuzynki.- Jeśli tak sobie życzysz.Rozumiem, że skończyłaś już herbatę, więc zawołam kogoś, żeby zabrał tacę, chyba że masz ochotę na jeszcze jeden kawałek ciasta? Kucharka wicehrabiego jest mistrzynią, jeśli chodzi o wypieki.- Doskonale wiesz, że nie to miałam na myśli.- Starsza kobieta podniosła głos.- Zaczynam podejrzewać, że pomieszało ci się w głowie, inaczej wiedziałabyś, jak niestosowne jest twoje postępowanie!- Bardzo proszę, żebyś zachowywała się jak dama, a nie jak przekupka na targu i mówiła ciszej - odparowała Lucy.Wilhelmina zdumiona ostrą uwagą sapnęła i zamilkła.Spodziewając się, że jej oszołomienie zaraz minie, Lucy nabrała powietrza i przygotowała się na następny atak.- Ależ Lucy - odezwała się pani Broddy, korzystając z przerwy.- Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała.Wilhelmina to twoja jedyna żyjąca krewna i jest od ciebie starsza.Powinnaś się jej słuchać i kochać prawie jak matkę.- Na miłość trzeba sobie zasłużyć - odparła prawie szeptem, zerkając znacząco na Wilhelminę.- A co do posłuszeństwa.- Ależ, kochanie, warto posłuchać kuzynki, ponieważ ma na sercu wyłącznie twoje dobro.- - Doprawdy? - zakpiła Lucy, spoglądając na sąsiadkę z Cheapside, machającą przed nosem lawendowym wachlarzem.- Cóż, jestem już dorosła i sama potrafię zdecydować, co jest dla mnie najlepsze.- Z pewnością nie.- Wilhelmina niestety odzyskała głos.Jak dla Lucy stanowczo za szybko.- Jeśli nadal będziesz się upierała, by mieszkać pod dachem tego.tego podejrzanego człowieka, zbrukasz imię naszej rodziny.Przybyłam, żeby zabrać cię do pani Broddy.Na te słowa Lucy poczuła, że zaczyna jej brakować powietrza.- Ale wtedy ty byłabyś zmuszona opuścić gościnny pokój.Naprawdę wolałabym ci tego oszczędzić.- Skąd taki pomysł? - sarknęła Wilhelmina.- Zamieszkasz w pokoju na poddaszu.- Wilhelmina jest od ciebie starsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •