[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu na tym polega pojedynek.Ale i tak był żałośnie nieprzygotowany.Odskoczył do tyłu, a miecz Dowa z oszałamiającą siłą uderzył w jego broń, niemal wyrywając mu ją z dłoni.Ostrze odskoczyło w bok, a Calder się zatoczył, wymachując wolną ręką, by utrzymać równowagę.Wszelkie myśli o ataku ustąpiły przed potrzebą walki o przetrwanie.Na szczęście oparł się plecami o tarczę Białookiego Hansula i uniknął upokarzającego upadku w błoto.Wyprostował się i w ostatniej chwili zdołał uskoczyć w bok, gdy Dow ponownie zaszarżował, z brzękiem uderzając w szpadę Caldera i wykręcając mu nadgarstek przy wtórze wiwatów tłumu.Calder rozpaczliwie się cofnął, zmartwiały z przerażenia, usiłując jak najbardziej się oddalić od przeciwnika, ale krąg tarcz miał ograniczoną wielkość.Taki był jego cel.Powoli krążyli wokół siebie.Dow stąpał z gracją, luźno trzymając miecz, równie pewny siebie i swobodny podczas pojedynku na śmierć i życie, jak Calder we własnej sypialni.Z kolei Calder chwiał się jak dziecko, które uczy się chodzić, dysząc z szeroko otwartymi ustami, kuląc się i potykając po każdym prowokującym ruchu Dowa.Wokółpanował ogłuszający huk, a z ust gapiów wydobywały się kłęby pary, gdy ryczeli, syczeli i pokrzykiwali, okazując swoje poparcie, nienawiść oraz.Nagle Calder zamrugał, oślepiony.Dow zmusił go do stanięcia twarzą ku wschodowi, przez co słońce wyłaniające się zza poszarpanej krawędzi sztandaru zaświeciło mu prosto w oczy.Zobaczył błysk metalu, bezradnie zamachał szpadą i poczuł, jak coś uderza go w lewe ramię i obraca.Pisnął, pozbawiony oddechu, czekając na straszliwy ból.Poślizgnął się, wstałi z zaskoczeniem stwierdził, że nie krwawi.Dow tylko klepnął go płazem miecza.Bawił się z nim.Grał pod publikę.Fala śmiechu przetoczyła się przez tłum.To wystarczyło, żeby Calder poczuł ukłucie gniewu.Zacisnął zęby i zważył szpadę w dłoni.Jeśli nie będzie atakował, przegra.Skoczył w stronę Dowa, ale błoto było tak śliskie, że nie mógł znaleźć oparcia.Wódz tylko się obrócił i odbił dygoczące ostrze Caldera, gdy ten go mijał.Zazgrzytała stal i broń sczepiła się rękojeściami.- Pierdolony słabeusz - syknął Dow, po czym odrzucił Caldera od siebie jak człowiek uderzający muchę.Calder zatoczył się w poprzek kręgu, rozpaczliwie wierzgając obcasami w błocie.Wojownicy po stronie Dowa okazali się mniej pomocni niż Hansul.Calder dostał od kogoś tarczą w tył głowy i runął na ziemię.Przez chwilę niczego nie widział, nie mógłoddychać i czuł mrowienie na całej skórze.Potem dźwignął się na nogi.Miał wrażenie, że każda z jego kończyn waży tonę, a błotnisty krąg wściekle się kołysze.Nieprzychylne głosy huczały i bulgotały mu w uszach.Zauważył, że nie ma szpady, i po nią sięgnął, ale wtedy czyjś but wgniótł jego dłoń w zimną maź, ochlapując mu twarz.Calder westchnął, bardziej ze zdziwienia niż bólu.Po chwili ponownie, tym razem już z bólu, gdy Dow obrócił obcasem, miażdżąc mu palce.- Książę Północy? - Czubek miecza Dowa ukłuł Caldera w szyję, skłaniając go do wykręcenia głowy ku jasnemu niebu i przyjęcia bezsilnej pozycji na czworakach.- Jesteś, kurwa, żenujący, chłopcze.Calder westchnął, gdy ostrze odepchnęło jego głowę do tyłu, pozostawiając palące skaleczenie na środku podbródka.Dow oddalił się truchtem z uniesionymi rękami, przedłużając przedstawienie dla swoich ludzi, którzy stali w półokręgu i obleśnie uśmiechnięci skandowali ponad tarczami:- Czar-ny Dow.Czar-ny Dow.- Dziesięć Sposobów radośnie im wtórował, zaś Złoty i Dreszcz tylko marszczyli czoła, podczas gdy za ich plecami wojownicy rytmicznie unosili ostrza.Calder podniósł drżącą dłoń z błota.Pod czerwono-czarnymi kropkami krwi skapującej z brody widział, że nie wszystkie stawy znajdują się na swoich miejscach.- Wstawaj! - rozległ się naglący głos za jego plecami.Może to Blady-jak-Śnieg.-Wstawaj!- Po co? - wyszeptał w stronę ziemi.Co za hańba.Zarżnięty przez starego bandytę dla rozrywki wyjących kretynów.Musiał przyznać, że na to zasłużył, to jednak nie sprawiało, że taki los wydawał mu się bardziej atrakcyjny bądź mniej bolesny.Rozglądał się po kręgu, rozpaczliwie szukając drogi ucieczki.Niestety, nie miał szans przedrzeć się przez gęstwinę butów, bijących pięści, wykrzywionych ust i grzechoczących tarcz.Jedynym wyjściem był rozlew krwi.Kilka razy odetchnął, czekając, aż świat przestanie wirować, po czym lewą ręką wydobył szpadę z błota i powoli wstał.Wiedział, że powinien udawać słabość, nie był jednak w stanie pozować na bardziej wyczerpanego.Próbował otrząsnąć się z oszołomienia.Przecież ma szansę, prawda? Musi tylko zaatakować.Ale na spokój zmarłych, jest taki zmęczony, choć przecież dopiero zaczęli.Tak bardzo boli go złamana dłoń, a cała ręka aż do ramienia jest jak zamarznięta.Dow z rozmachem podrzucił wirujący miecz, na chwilę arogancko się odsłaniając.DałCalderowi okazję do ataku, ocalenia życia i zaistnienia w pieśniach.Calder napiął ociężałe nogi, szykując się do skoku, ale zanim zdążył się ruszyć, Dow złapał miecz lewą ręką i stanąłw gotowości, pokazując, że może sobie pozwolić na arogancję.Stali naprzeciwko siebie, podczas gdy tłum powoli się uciszał, a krew spływała z rozciętego podbródka Caldera, łaskocząc go w szyję.- Z tego co pamiętam, twój ojciec paskudnie zginął! - zawołał Dow.- Zmiażdżono mu głowę w kręgu.Calder milczał, zachowując oddech na kolejną szarżę, starając się oszacować dzielącą ich odległość.- Prawie nie miał twarzy, kiedy Krwawy-dziewięć z nim skończył.- Duży krok i zamach.Teraz, kiedy Dow jest zajęty przechwałkami.Kiedy walczy dwóch ludzi, zawsze jest szansa.Dow się wyszczerzył.- Paskudna śmierć.Ale nie przejmuj się.Calder skoczył, czując, że grzechoczą mu zęby, gdy opadł na lewą nogę, rozchlapując błoto, unosząc szpadę i z całej siły wyprowadzając cięcie w czaszkę Dowa.Rozległo się klaśnięcie, gdy Dow złapał prawą ręką lewą dłoń Caldera i zacisnął ją na rękojeści, kierując nieszkodliwe ostrze ku niebu.-.zadbam o to, żeby twoja była jeszcze gorsza - dokończył.Calder chwycił go za ramię złamaną dłonią, bezsilnie uderzając palcami w łańcuch jego ojca.Jednak kciuk wciąż miał sprawny i udało mu się zadrapać wodza w policzek, na którym pojawiła się pojedyncza kropla krwi.Z rykiem usiłował wcisnąć paznokieć w otwór po uchu Dowa, wkładając w to całe swoje rozczarowanie, desperację i złość, odnajdując czubkiem palca bliznę i obnażając zęby, gdy.Głowica miecza Dowa wbiła mu się w żebra z głuchym łupnięciem i ból przeszył go aż po cebulki włosów.Zapewne by wrzasnął, gdyby pozostało mu choć trochę powietrza w płucach.Zatoczył się i zgiął wpół, czując żółć, która wypełniała mu zmarznięte usta i zwisała długą nitką z zakrwawionej wargi.- Myślałeś, że jesteś taki mądry.- Dow syknął mu prosto w twarz, podnosząc go za lewą dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •