[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są razem od prawie trzech lat.Może zasmakowała w życiu z bandziorem.Kobiety zawsze podnieca siła, a Braganzi rządzi całym południem Francji.Nicky rzucił ukradkowe spojrzenie na okopcone lustro za barem.- Tak czy owak, jest tłustym kurduplem.Matt uśmiechnął się.- Gdy tylko księżna usłyszy, że znajdujesz się w okolicy, natychmiast porzuci Braganziego.- Nigdy nie miałem księżnej - zadumał się Nicky, jak gdyby to było dla niego zaskoczeniem.- Czy możesz ją sobie wyobrazić zstępującą po schodach w jednej z tych czerwonych szat lamowanych futrem z gronostaja, zupełnie nagą pod spodem i mówiącą: „Woli pan skrzydło zachodnie czy też wschodnie, panie Beresford?”- A następnie oddaje cię w ręce National Trust - powiedział Matt, kątem oka obserwując markotną twarz Imogeny.- W każdym razie bierzesz się właśnie do roboty, kiedy drzwi otwierają się nagle i przewodnik wprowadza wycieczkę złożoną z tłustych matron.- Nie mam nic przeciwko temu - roześmiał się Nicky.- Tłum mnie podnieca.Imogena, którą niemal mdliło na myśl o Nickym i księżnej, pociągnęła kolejny łyk ze szklaneczki i poczuła się jeszcze gorzej, włożyła więc szybko do ust trzy chrupki ziemniaczane, żeby zabić ohydny smak.- Cześć, chłopaki, co będziemy pili? - rozległ się wesoły głos.Był to James w bladoniebieskiej sztruksowej marynarce; jasnobrązowe loczki przylegały mu płasko do głowy.Być może Yvonne nalegała na sto pociągnięć szczotką dziennie - niczym niania.- To moja kolejka - powiedział Nicky.- Wobec tego poproszę o dużą whisky White Horse un grand cheyal blanc - zachichotał James, rozglądając się ukradkiem.- Lepiej załatw to prędko.Yvonne nie pochwala picia alkoholu.- Zamów dwie - powiedział Matt, biorąc pernod Imogeny i wlewając do własnej szklaneczki.- Nie bardzo ci smakuje, prawda, skarbie?- Och, dziękuję - zająknęła się, wzruszona jego domyślnością.- Czy znacie historyjkę o białym koniu, który wchodzi do pubu, siada na stołku barowym i zamawia dużą whisky? - spytał James.- Nie - odparł Nicky, który nie lubił, gdy inni opowiadali dowcipy.- Barman podaje mu zamówionego drinka i pyta: „Czy wiesz, że twoim imieniem nazwano whisky?” Na to koń: „Doprawdy nie miałem pojęcia, że istnieje whisky o nazwie Eric”.James wybuchnął tak zaraźliwym śmiechem, że w końcu wszyscy poszli za jego przykładem.On jest rzeczywiście dosyć miły, pomyślała Imogena, upijając z wdzięcznością łyczek whisky.Szef kuchni kręcił się z jadłospisem w pełnej gotowości.- Czy Cable i twoja żona muszą się tak grzebać? - spytał Malt.- W kuchni zaczynają się niecierpliwić.- Nie - odrzekł James pogodnie.Imogenie zaburczało głośno w brzuchu.- Oho ho! - uśmiechnął się Matt.- Zemdleję, jeśli czegoś zaraz nie wrzucę na ruszt.- Biedaki, przecież wy w ogóle nie jedliście lunchu - powiedział James ze współczuciem.- O Jezu - jęknął Nicky, spoglądając na rachunek.- Ależ tu ceny poszły w górę od mojego ostatniego pobytu w maju.- No właśnie - potwierdził Matt.- Dlatego nie zatrzymujemy się w czterogwiazdkowych hotelach.W razie czego będziemy zmuszeni wysłać Imogenę na ulicę.- Podobno córki pastorów są zawsze najbardziej zepsute - podchwycił James.Whisky dodała Imogenie animuszu.Miło się jej siedziało z tymi trzema mężczyznami.Rozmowa zeszła na Irlandię Północną.Imogenajadła chrupki, pozwalając, by świat przepływał obok niej.Nicky trzymał jąza rękę i od czasu do czasu gładził po włosach.James został przyłapany przez Yvonne na gorącym uczynku, gdy stawiał właśnie nową kolejkę drinków.- Nie spóźniłam się, prawda?- Owszem, spóźniłaś się - odpowiedział Matt.- Czego się napijesz?- Poproszę sok pomidorowy.Nie, dziękuję za chrupki, Imogeno.Są takie tuczące, a ja za żadne skarby nie mogę przekroczyć mojego bilansu kalorii.Spojrzała z wyraźną dezaprobatą na uda dziewczyny, rozpłaszczone na wysokim stołku.Imogena zaczerwieniła się, pozwalając, by duża chrupka rozmiękła w jej ustach niczym opłatek komunijny, i wpatrzyła się w Yvonne z pełnym zachwytu podziwem.Nawet odrobina lakieru nie odprysnęła z długich koralowych paznokci, ani jeden nieposłuszny włosek nie psuł efektu świeżo ułożonej fryzury, na białej jedwabnej bluzce z parą tańczącą tango, którą miała na sobie od rana, nie było nawet jednej małej plamki.W drodze z pokoju do baru Yvonne powzięła silne postanowienie, że pójdzie na kompromis.Nie uszły jej uwagi prądy, przepływające pomiędzy Nickym a Cable.Co do licha, Cable nie będzie jedyną osobą mającą wakacyjnego wielbiciela! Yvonne postanowiła oczarować Matta.- Lepiej się czujesz? - spytała.- Wiesz, zawsze podejrzewam, że choroba morska ma podłoże psychosomatyczne.- Zgadzam się - powiedział Matt.- Zrzędliwość również.Ale w wypadku Yvonne ironia mijała się z celem.- Zazdroszczę ci, że pochodzisz z Irlandii - mówiła dalej.- Kręciłam tam kiedyś reklamę masła.Wszystko jest tam takie zielone i nie zepsute.Gdzie mieszkasz, Matt?- W Moone.- Ładnie tam jest?- Świetne tereny do polowań.- Uważam, że polowanie jest okrucieństwem - powiedziała Yvonne - ale ludzie na wsi muszą przecież czymś wypełnić czas.- Rzeczywiście muszą - rzekł z przekąsem Matt.- Irlandczycy nie odkryli jeszcze niezliczonych wariantów stosunków płciowych.- Mężczyźni w Moone tym sobie szkodzą, że za wcześnie dochodzą - popisał się Nicky.Matt wybuchnął śmiechem.Yvonne pośpiesznie zmieniła temat rozmowy.- Nie zawsze się zgadzam z tym, co piszesz, ale imponuje mi twoja umiejętność robienia tego przez caluteńki tydzień.- Robienia czego?- Pisania zabawnych artykułów.Gdzie przychodzą ci do głowy pomysły?- W sraczu.W przyszłym tygodniu zamierzam napisać artykuł o dziwkach.- Och, mogę ci służyć pomocą - powiedziała Yvonne z entuzjazmem.- Można ich tyle spotkać wśród modelek.To cena, którą trzeba płacić za to, że się jest na szczycie - dodała, popijając sok pomidorowy.Szef kelnerów zaczął się znów kręcić z niezadowoloną miną.- Gdzie jest Cable? - spytała Yvonne z dezaprobatą.- Nie wychowałeś jej zbyt dobrze.- Ona po prostu doskonale zdaje sobie sprawę, że ludzie będą na nią czekać.- To bardzo nieuprzejme kazać czekać personelowi kuchennemu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]