[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To proste.Ponownie złożył delikatne pocałunki na moich powiekach i policzkach, a na końcu musnąłusta.- Nigdy już nie będę taki jak dawniej - powiedział poważnie.- Zmieniłaś mnie.Objęłam go za szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem, próbując odgonić dreszcz, któryzagnieździł się w moim wnętrzu.- Pocałuj mnie tak, żebym nigdy tego nie zapomniała.- Spojrzałam mu prosto w oczy.-Ofiaruj mi pocałunek, który zostanie ze mną do naszego następnego spotkania.Ponieważ niedługosię zobaczymy.Patch w milczeniu pożerał mnie gorącym wzrokiem.W jego oczach wirowało odbicie moichczerwonych włosów rozpalonych ust.Łączyła nas siła, której nie potrafiłam opanować - nić, którazwiązywała nasze dusze.Cienie rzucane przez wiszący za nim księżyc malowały delikatnewgłębienia pod jego oczami i kośćmi policzkowymi, tak że wyglądał szalenie przystojnie, ajednocześnie diabolicznie.Chwycił moją twarz w dłonie i przytrzymał, tak by patrzeć mi w oczy.Moje szarpane wiatremwłosy owinęły się wokół jego nadgarstków, splatając nas ze sobą.Powoli, czule przesunął kciukamipo moich policzkach.Mimo zimna od środka rozpalał mnie ogień reagujący na każdy jego dotyk.Jego palce zsuwały się niżej i niżej, zostawiając za sobą słodki, gorący ból.Zamknęłam oczy.Kolana się pode mną ugięły.Rozpalał mnie jak płomień, w głębi mojego ciała buzowały światło iogień.Miękko przesunął kciukiem po moich ustach, drażniąc się ze mną uwodzicielsko.Westchnęłam z rozkoszy.- Mam cię już pocałować? - zapytał.Nie mogłam mówić.Odpowiedziałam omdlewającym skinieniem głowy.Jego śmiałe, gorące usta złączyły się z moimi.Przestał się ze mną droczyć.Pocałował mnie zcałą siłą płonącego w nim czarnego ognia, głęboko i zachłannie, rozpalając moje ciało i duszę.Zaczęłam wątpić, czy dotąd wiedziałam, czym jest prawdziwy pocałunek.ROZDZIAŁ 37Jeszcze zanim światło reflektorów barracudy Scotta rozjaśniło mrok, usłyszałam ryk silnika nadrodze.Pomachałam, żeby się zatrzymał, i wsiadłam do samochodu.- Dziękuję, że przyjechałeś.Scott wrzucił wsteczny bieg i wycofał się tą samą drogą, którą nadjechał.- Nie chciałaś mówić przez telefon.Co muszę wiedzieć?Opowiedziałam mu o wszystkim szybko, ale zrozumiale.Kiedy skończyłam, Scott aż gwizdnął ze zdumienia.- Pepper skombinował wszystkie pióra upadłych aniołów? Wszyściusieńkie?- Trudno w to uwierzyć, prawda? Ma się z nami spotkać w mieszkaniu Patcha.Mam nadzieję,że nie zostawił piór bez opieki - wymamrotałam do siebie.- Mogę cię bezpiecznie wprowadzić pod Delphic.Bramy parku są zamknięte, więc wejdziemyw tunele i skorzystamy z wind towarowych.Potem będziemy musieli kierować się według mapy.Nigdy wcześniej nie byłem u Patcha.Tunelami nazywano podziemną sieć zawiłych przejść rodem z labiryntu, które tworzyły ulice iosiedla pod lunaparkiem.Dopóki nie poznałam Patcha, nie miałam pojęcia ich istnieniu.Rezydowały tam upadłe anioły z Maine, a do niedawna mieszkał pośród nich także Patch.Scott skręcił w drogę dojazdową, którą można było dotrzeć w pobliże głównego wejścia dolunaparku.Droga prowadziła do doku ładunkowego, gdzie mieściły się magazyn rampy dostawczedla ciężarówek.Weszliśmy do magazynu bocznymi drzwiami, przeszliśmy przez wypełnionąkartonami halę i dotarliśmy do wind towarowych.Scott zignorował guziki oznaczające pierwsze,drugie i trzecie piętro, i wcisnął mały, nieoznaczony przycisk u dołu panelu.Wiedziałam, że wcałym lunaparku istnieją wejścia do tuneli, ale pierwszy raz miałam się do nich przedostać akuratprzez to konkretne.Winda, która powierzchnią przypominała moją sypialnię, zjeżdżała coraz niżej, aż w końcuzatrzymała się ze zgrzytem.Kiedy ciężkie stalowe drzwi się uniosły, Scott i ja wyszliśmy na małąplatformę.Ściany i podłoga ulepione były z ziemi, a jedynym źródłem światła była pojedynczażarówka, która huśtała się nad naszymi głowami niczym wahadło.- Którędy teraz? - zapytałam, spoglądając w głąb ciągnącego się przed nami tunelu.Cieszyłam się, że Scott jest moim przewodnikiem po zakamarkach parku rozrywki w Delphic.Widać było, że regularnie przemierzał jego tunele.Szedł przede mną pospiesznym krokiem,prowadząc przez wilgotne korytarze z taką łatwością, jakby od dawna znał je na pamięć.Spojrzeliśmy na mapę, żeby przejść pod Archaniołem - najnowszą kolejką górską w Delphic.Odtego momentu to ja przejęłam rolę przewodnika, zaglądając w przypadkowe korytarze, aż w końcudotarliśmy do znajomego przejścia, które prowadziło do dawnego mieszkania Patcha.Drzwi były zamknięte od środka.Zapukałam.- Pepper, tu Nora Grey.Otwórz.- Dałam mu chwilę, po czym spróbowałam ponownie.- Jeżelinie otwierasz, ponieważ wyczuwasz jeszcze kogoś, uprzedzam, że jest ze mną Scott.Nie martw się,nic ci nie zrobi.A teraz otwórz drzwi.- Jest sam? - zapytał Scott cicho.Pokiwałam głową.- Powinien.- Nikogo nie wyczuwam - powiedział Scott sceptycznie, przystawiając ucho do drzwi.- Pepper, szybko! - zawołałam.Żadnej odpowiedzi.- Musimy wyłamać drzwi - odezwałam się do Scotta.- Na trzy.Raz.Dwa.Trzy!Jednocześnie z całej siły kopnęliśmy w drzwi.- Jeszcze raz - wystękałam.Uderzyliśmy w nie jeszcze kilkakrotnie, aż zamek puścił i drzwi wpadły do środka.Weszłamdo mieszkania i ruszyłam korytarzem w stronę salonu, szukając Peppera.Ktoś wybebeszył kanapę nożem, tak że jej materiał wypruty był z niej na wszystkie strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •