[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obawiam się, że on jej naprawdę nie lubi.– Biedna mała!Patrycja poczuła szczery żal.Łatwo sobie wyobrazić, co musiało czuć kilkuletnie dziecko, wiedząc, że nie jest lubiane przez nowego męża mamusi.Patrząc na swoją własną córeczkę, która właśnie zaczynała się budzić, przysięgła sobie, że nigdy nie unieszczęśliwi jej obecnością nieczułego, nie kochającego ojczyma.Tak będzie układać sobie życie, żeby mogły być całkowicie niezależne i nie musiały się zawieszać u męskiego ramienia.Z rozrzewnieniem popatrzyła na Adama, który wziął Emmę na ręce i delikatnie podnosił do góry, robiąc z niej samolot.Tak, on na pewno umiałby zastąpić Emmie ojca.Tylko co z tego, skoro taka idylla jest prawie niemożliwa.Oboje mają zbyt poplątane uczuciowe życiorysy.Zamiast więc marzyć o tym, co stać się nie może, powinna częściej słuchać rozumu niż serca.I zamiast bujać w obłokach, twardo stąpać po ziemi.Rozdział 5– Cieszę się, że jest pani w lepszej formie.– Patrycja uśmiechnęła się ciepło do pani Sutton.– Teraz zmierzę pani ciśnienie.– A co z moją osteoporozą? – Kobieta spojrzała na nią z niepokojem.– Będzie się pogarszało?– Nie, ale pod warunkiem, że zastosuje się pani do poleceń lekarza specjalisty, do którego panią skierowałam.– Wiem, wiem – jęknęła pani Sutton.– Biorę leki, które mi przepisał, choć powiem pani szczerze, że to dla mnie dopust boży.Trzeba je brać na czczo, a potem odczekać pół godziny, zanim się coś zje albo wypije.A ja rano nie mogę się obudzić, jeśli szybko nie wypiję herbaty.– Rozumiem panią doskonale, ale proszę mi wierzyć, że warto się pomęczyć.Te leki na pewno powstrzymają rzeszotowienie kości.– Miejmy nadzieję, bo powiem pani, że takie złamania to nic przyjemnego.– No właśnie.A jak tam pani ręka? Proszę ją pokazać.– Z ręką wszystko w porządku.– Na dowód tego pani Sutton wykonała kilka ruchów palcami.– W maju zdjęli mi gips, potem chodziłam na rehabilitację.Mój Boże, westchnęła Patrycja, pochylona nad ręką pacjentki, jak ten czas szybko leci! Już kończy się czerwiec, zaraz będzie pełnia lata.Od pamiętnego spaceru nad rzeką minęły przeszło dwa miesiące, a jej związek z Adamem ciągle nie przybrał konkretnego charakteru.Owszem, spotykali się, ale niezbyt często.To, co się między nimi działo, ciągle było takie niejasne! Patrycja czekała, aż sytuacja się wyklaruje, ale coraz częściej ogarniało ją zniecierpliwienie.Odkąd bowiem Adam pozostawał w bliższym kontakcie ze swą byłą żoną, kwestia ich ewentualnego związku zawisła w próżni.Pożegnała się z panią Sutton, która tego dnia była jej ostatnią pacjentką.Potem jeszcze przez chwilę siedziała w gabinecie, porządkując papiery i wprowadzając do komputera dane dzisiejszych pacjentów.Zza ściany sąsiedniego gabinetu dobiegał cichy szmer rozmowy.Z łatwością rozróżniała głos Adama przeplatający się z głosem jakiejś kobiety.Próbowała nie poddawać się złym emocjom, ale wbrew wysiłkowi narastała w niej irytacja.Tak rzadko widywała się z Adamem! Jego była żona wymagała, żeby poświęcał jej mnóstwo czasu.Po powrocie z farmy piękności zażyczyła sobie, by Rebeka mieszkała z nim do czasu, aż ona uporządkuje swoje sprawy z Tonym.Widocznie nie szło to gładko, bo dziewczynka mieszkała u ojca, zdając sobie przy tym sprawę, że jest to układ tymczasowy.Adamowi jednak przybyło domowych obowiązków i musiał od nowa zorganizować sobie życie.Zaczął od zatrudnienia stałej opiekunki, która w czasie jego nieobecności zajmowała się Rebeką.Jednak największy problem, przynajmniej z punktu widzenia Patrycji, polegał na tym, że była żona odwiedzała go nader często, traktując jego dom jak swój własny.Pod pretekstem zobaczenia się w córką wpadała w dowolnie wybranym momencie.Czasem zapowiadała swoje wizyty, lecz zdecydowanie częściej robiła to bez uprzedzenia.W tej sytuacji Patrycja postanowiła trzymać się od Adama z daleka.Zresztą nigdy jej nie zapraszał, więc nie miała okazji poznać Lauren.Nie żeby tego specjalnie pragnęła, jednak w duszy musiała przyznać, że intryguje ją kobieta, która wciąż ma tak ogromny wpływ na Adama.Czasami nachodziła ją gorzka refleksja, że być może on po cichu liczył na pojednanie z byłą żoną.Daj spokój, chyba nie będziesz zazdrosna, beształa się wtedy w myślach.Prawdę mówiąc, nie miała do Adama żadnych praw.Przecież wtedy nad rzeką zgodzili się, że jedna wspólna noc nie oznacza żadnych zobowiązań.– A do cholery z tym! – prychnęła dokładnie w chwili, gdy ktoś zapukał do drzwi gabinetu.Nim zdążyła się opanować, Adam był już w środku.Zaczerwieniła się, ale szybko odnalazła profesjonalny ton.– Coś się stało? – zapytała uprzejmie.– Musimy zbadać wodę w ośrodku wypoczynkowym.Przed chwilą miałem kolejnego wczasowicza z ostrą biegunką – oznajmił zdenerwowany.Nigdy dotąd nie widziała, by był aż tak przejęty.– Przecież niedawno byłeś tam z Richardem.Mówiłeś, że rozmawialiście z właścicielem ośrodka.Podobno z wodą jest wszystko w porządku.– Akurat! – Adam opadł na krzesło naprzeciwko niej.– Wiesz przecież, kto jest właścicielem tego pożałuj się Boże ośrodka.Tony Crowford! Temu zachłannemu draniowi chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze.Co go obchodzi zdrowie gości? Ważniejsze jest, żeby urwać parę tysięcy funtów, nie instalując odpowiednich filtrów do wody.– Widzę, że masz kiepskie zdanie o małżonku swojej byłej żony – zauważyła cierpko.– Wkrótce będzie to były małżonek – warknął – jeśli to, co słyszę od Lauren, jest prawdą.Podobno mają się rozwieść, jeśli tylko dojdą do porozumienia w kwestii alimentów.Jedno jest pewne – rzucił ostro.– Nie dopuszczę, żeby ten łobuz zbliżył się na krok do mojej córki.Patrycja przyglądała mu się coraz bardziej zdumiona.Pod wpływem gniewu zmienił się nie do poznania.Brązowe oczy, zwykle tak ciepłe i przyjazne, teraz ciskały gromy.– Co chcesz zrobić? – zapytała łagodnie.– Umówiłem się dzisiaj z Tonym w jego biurze.Przyszedłem zapytać, czy nie wybrałabyś się ze mną.Twoja obecność mogłaby wpłynąć łagodząco na nas obu.– Sądząc po tym, co tu wygadujesz, to może być słuszne przypuszczenie.– Uśmiechnęła się przekornie.– Dobrze, pojadę z tobą, ale muszę najpierw zapytać Helen, czy Emma może zostać u niej trochę dłużej.A swoją drogą myślałeś o tym, żeby zawiadomić o tym odpowiednie władze?Zniecierpliwiony wzruszył ramionami.– Już to zrobiłem.– I co ci powiedzieli?– Nie przejęli się tym zbytnio.Wprawdzie obiecali, że wyślą tam inspektora, ale lojalnie uprzedzili, że parę przypadków biegunki to za mało, żeby się spieszyć.Człowiek, z którym rozmawiałem, zapytał nawet, czy problemy z żołądkiem nie biorą się przypadkiem stąd, że wczasowicze za bardzo balują.– Żartujesz?!– Nie.Dlatego postanowiłem trochę ruszyć tę sprawę z miejsca.Nie zaszkodzi, jeśli najpierw sami sprawdzimy, co się tam dzieje.– Zanim tam pojedziemy, mam do ciebie jedną prośbę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]