[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie trwały przygotowania.Ponieważ Liii sama finansowała przyjęcie, obowiązywała najtańsza opcja, czyli kurze udka z grilla, czerwony barszcz, dwa rodzaje sernika i słone paluszki.Udka najpierw obgotowałyśmy, posmarowałyśmy specjalną miksturą według przepisu mamy i pozostawiłyśmy w lodówce, żeby się macerowały Na wywarze zrobiłyśmy barszcz.Marzenia o czymś szałowym i niezobowiązującym w jednym z konieczności przykroiłam do dżinsów oraz dyżurnej czarnej bluzki, pocieszając się, że czarne wyszczupla.Za to makijażowi poświęciłam mnóstwo czasu.Zafundowałam sobie nawet sztuczne rzęsy i podkradłam mamie perfumy Ale po kolei.Powoli schodzili się zaproszeni, najpierw Ania i Piotr, chwilę później Marlena iArtur, tuż za nimi Kasia, potem Firli, potem Iza z Maćkiem.Na razie robiłam za kelnerkę, w oczekiwaniu na pozostałych gości, tym już obecnym podawałam, wedle życzenia kawę lub herbatę.Z półgodzinnym spóźnieniem doszli jeszcze Kinga iMarcin, a Rafała wciąż nie było.Zaczynałam się denerwować.Wtem moja serdeczną przyjaciółka tym razem na seledynowo, przygnała do mnie do kuchni niezaspokojona ciekawość.- Karla, co ja widzę, masz chłopaka, a gdzież to go poderwałaś, w seminarium?- Nie podoba ci się? Nie musi.- podoba, tylko on wygląda jak.- Jedno jest pewne, nie jak twój Maciek.Na złodzieju czapka gore.Przestraszyłam się, że na dźwięk słowa „gej” spiekę raka, dając powód do podejrzeń.Chyba niepotrzebnie, bo chwilę później Iza dosiadła się do Firlego i najwyraźniej znalazła z nim wspólny język, bo rozmawiali z wielkim ożywieniem.A swoją drogą ciekawe, czy uroda Izy i wrażenie, jakie robi na chłopcach są w stanie sprawić, że homo stanie się hetero.Było to całkiem realne, gdyż posiada ona owo „coś”, tę jakąś wyrażaną spojrzeniem niemą obietnicę czegoś, czego nie potrafiłam nazwać, a co chłopców tak ogłupiało, że mogła manipulować nimi ze sprawnością pilota do telewizora.I manipulowała.Chętnie, i bezdusznie.Tylko Maciek z uporem maniaka, niby głaz w nurcie rzeki, ciągle przy niej trwał, zakłócając ten uporządkowany ruch adoratorów.A może nie? Może był wyjątkiem potwierdzającym regułę? Na razie wyraźnie puszczały mu nerwy Siedział osowiały, raz po raz posyłając Firlemu pełne nienawiści spojrzenia, które ten najzwyczajniej w świecie ignorował.Tymczasem atmosfera wokół grilla stawała się coraz luźniejsza.Pierwsza porcja udek skwierczała smakowicie na mszcie, goście porozsiadali się, gdzie kto mógł, rozmowy brzęczały jak pszczeli rój, wszyscy przerzucali się komplementami, żarcikami, aluzyjkami i ledwo zawoalowanymi, swawolnymi propozycjami, aRafał wciąż nie przychodził.Do mojego z każdą minutą coraz gorszego humoru dołączyło dręczące pytanie: „Czy tylko się spóźnia, czy może z jakiegoś powodu zrezygnował?”.Z twarzy Liii trudno było wyczytać odpowiedź, bo ta - cała w skowronkach - miała gdzieś tę dziurę w powietrzu, która aż bolała nieobecnością najważniejszego gościa.W końcu Maciek nie zdzierżył.Wywołał Izę do kuchni i zarzucił gradem wymówek.Ta nie pozostała mu dłużna.Wywiązała się kłótnia, w efekcie Iza nazwała Maćka głupim pa-lantem, powiedziała, że ma jego i w ogóle wszystkiego dość, że idzie do domu.Głucha na moje prośby żeby jeszcze została, wyszła, a w ślad za nią wyszedł Maciek.Usiadłam przy Firlim.Wyglądał na zadowolonego, chociąż nie uczestniczył w rozmowie.Nawet mnie nie zaszczycił jednym słowem, mimo że udawaliśmy parę.Dupek.Już miałam wykręcić się bólem głowy i pójść popłakać do swój e-go pokoju, gdy oto moje serce ruszyło szaleńczym galopem - na krótką chwilę za żywopłotem z czerwonych berberysów, w wąskim prześwicie między domem a słupkiem granicznym ujrzałam Rafała.Ktoś mu towarzyszył, nie dostrzegłam kto.Dziewczyna? Kiedy znów pojawił się w polu widzenia, odetchnęłam z ulgą.Szedł zKubą! Kuba bywał już u Liii.Obaj nieśli spore bukiety i po butelce szampana.Spóźnialskich przywitało pełne dezaprobaty chóralne „uuuuuu”, by za chwilę przejść w śmiechy i okrzyki.Usiedli naprzeciwko mnie, co przyjęłam z ogromną radością.Mogłam patrzeć na swoje bóstwo do woli bez wzbudzania czyichkolwiek podejrzeń, sycić nim oczy i duszę, delektować się jego postacią niczym boską ambrozją.Podobnie, jak Firli, milczałam.Goście Liii onieśmielali.Nie dorównywałam im ani swobodnym stylem bycia, ani poziomem intelektualnym, ani umiejętnością mówienia na tyle interesująco, by skupić na sobie uwagę chociażby przez minutę.Kicha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •