[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To był ostatni taniec przed kolacją, lady Paget, co daje mi przywilej towarzyszenia pani w drodze do jadalni i siedzenia koło niej, jeśli, oczywiście, wolno mi będzie to zrobić.- Ależ oczywiście - odparła, patrząc na niego spod rzęs.- Jakże mam w inny sposób zakończyć uwodzenie pana, co sobie wcześniej zaplanowałam.Roześmiał się cicho.4Stephen czuł się jednocześnie oszołomiony i zażenowany, rozbawiony i skonsternowany.W co, do diabła, dał się wciągnąć dziś wieczór?Czy rzeczywiście dostrzegła go wczoraj spod gęstego welonu, kiedy to zauważyli ją razem z Conem, a potem wyśledziła go tutaj i specjalnie zderzyła się w nim, żeby musiał z nią zatańczyć walca?Słowa te wciąż brzmiały mu w uszach, choć nie mógłby przysiąc, czy mu się czasem nie przyśniły.Kiedy muzycy przestali grać, wzięła go pod rękę, zamiast ułożyć mu dłoń na rękawie w bardziej formalny sposób.Sala balowa szybko opustoszała.Goście zmierzali ku jadalni i salonom po obu stronach.Każdy chciał coś zjeść i wypocząć po tańcach.Wszyscy patrzyli na nich, wprawdzie nie całkiem otwarcie, ale byli świadomi tego, co się między nimi działo, i koncentrowali na nich uwagę.Stephen widział to, co było całkiem zrozumiałe, gdyż już samo przybycie lady Paget na bal bez zaproszenia narobiło sporo szumu.Nie krępowało go bynajmniej, że idzie razem z nią.Był nawet z tego rad, bo jego obecność chroniła ją od jawnych zniewag czy ostentacyjnego lekceważenia, w czym celowało wielu dandysów.Nie znał dobrze szczegółów, lecz Meg i Sherry nie wyrzucili jej za drzwi, a nawet starali się przyjąć ją życzliwie, innym gościom wypadało więc robić to samo, a zatem okazywano jej przynajmniej uprzejmość.Wypatrzył mały stół z krzesłami po obu stronach w salonie na lewo od jadalni i poprowadził ją tam.- Może tu siądziemy?Istotnie, powinno jej tu być lepiej niż przy którymś z długich stołów w jadalni, gdzie znalazłaby się na widoku.- Sam na sam? - spytała.- Jak sprytnie pan to obmyślił, lordzie Merton.Posadził ją przy stole i poszedł do jadalni, by napełnić talerze.Czy rzeczywiście ofiarowywała mu się jako kochanka? A może chodzi o chwilowy kaprys? Czyżby niczego nie zrozumiał? Może sobie po prostu z niego zażartowała? Nie, zrozumiał wszystko, jak należy.Wyraźnie powiedziała, że go uwiedzie.O Boże, spytała też, czy się nie boi, że zabije go siekierą!Ktoś ścisnął go mocno za ramię.Meg patrzyła na niego rozpromieniona.- Jestem z ciebie bardzo dumna.A także z siebie, bo zdołałam wychować mojego jedynego brata na dżentelmena.Dziękuję ci.- Za co? - zdumiał się.- Za to, że zatańczyłeś z lady Paget.Wiem, co to znaczy być pariasem, choć nigdy nie doznałam prawdziwego ostracyzmu.Wszyscy winniśmy traktować uprzejmie innych ludzi, zwłaszcza gdy możemy kogoś osądzać jedynie na podstawie plotek.Czy przysiądziesz się do nas podczas kolacji?- Lady Paget jest w sąsiednim pokoju i czeka, aż przyniosę jej jedzenie.- Nie martw się, Nessie i Elliott się nią zaopiekują.Chcą ją do siebie zaprosić.Jestem dumna z was wszystkich, choć przypuszczam, że robicie to nie tylko ze względu na nią, ale i na mnie.- Gdzie jest markiz Claverbrook?- Poszedł już spać.Upierał się niemądrze, że będzie witać gości i przyjrzy się dwóm pierwszym tańcom, choć był przeraźliwie zmęczony i nie cierpi towarzyskich spotkań nawet wtedy, gdy jest w dobrej formie.A potem rozzłościł się na nas za to, że pozwalamy tańczyć walca.Za jego czasów nikt by się nie ośmielił na coś równie niestosownego.- Oczy jej błysnęły.- Posłałam go więc do łóżka.Duncan przysięga, że tylko ja potrafię poradzić sobie z dziadkiem, ale każdy zdołałby to robić, gdyby się go tak bardzo nie bano.W gruncie rzeczy jest łagodny jak baranek mimo całej swojej srogości.Stephen podszedł do bufetu i napełnił obydwa talerze smakołykami i słodyczami w nadziei, że lady Paget będą smakowały przynajmniej niektóre z nich.Kiedy wrócił do saloniku, wachlowała sobie twarz i uśmiechała się nieco wyniośle i wzgardliwie.Wszystkie stoliki wokół niej były zajęte, ale nikt z nią nie rozmawiał ani nawet nie rozmawiano o niej - w każdym razie nie na głos.Stephen poczuł jednak namacalnie, że wszyscy są świadomi jej obecności.Domyślił się, że niektórzy specjalnie wybrali ten salonik właśnie dlatego, że ona się w nim znalazła.W przyszłym tygodniu będą rozprawiać o jej zachowaniu w salonach całego Londynu lub narzekać, że musieli jeść kolację koło morderczyni.Taka już jest ludzka natura.Postawił przed nią talerz i usiadł naprzeciwko nad swoim.Ktoś podał im już dwie filiżanki herbaty.- Mam nadzieję, że przyniosłem coś, co pani odpowiada.Spojrzała na swój talerz.- Owszem.To pańska osoba.Ciekaw był, czy zawsze mówi tak otwarcie.Na pewno była najbardziej pociągającą kobietą, jaką kiedykolwiek ujrzał.Gdy tańczyli walca, ciepło jej ciała zdawało się go ogarniać, choć zachowywała się nader poprawnie i ani razu nie próbowała zbliżyć się do niego.- Bała się pani, że nie wrócę? Czy może tego, że siedzi pani sama na oczach wszystkich i jest skrępowana?- Czyżby oczekiwali, że wyciągnę spod sukni siekierę i zacznę nią wywijać nad głową z dzikim wrzaskiem? - spytała ironicznie.- Nie przywiązuję do tego wagi.To nonsens.Była szczera aż do bólu, albo może zrozumiała, że atak jest najlepszą obroną.- Plotki zawsze są nonsensowne - zauważył.Wciąż jeszcze uśmiechając się wzgardliwie, wybrała kawałek langusty i uniosła go do ust.- Zazwyczaj tak właśnie jest - zgodziła się.- Ale czasami bywa odwrotnie, lordzie Merton.Musi się pan zastanowić.Domyślił się, o co jej chodziło.- Czy zabiła pani męża? Nic mnie to nie obchodzi, madame.Wybuchnęła śmiechem.Kilka osób odwróciło się ku nim, nie kryjąc zaciekawienia.- W takim razie jest pan szalony - stwierdziła.- Powinien się pan trochę obawiać, pozwalając mi się uwodzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •