[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał i rzucił się w ciemność, ale się potknął, policzek znów dotykał betonu; trzykrotnie próbował rozwalić głowę o ścianę, ale tak uparty był instynkt samozachowawczy, że za każdym razem skok kończył się upadkiem na pachnącą cementem ziemię.Związali mu ręce i nogi, położyli na plecach, widział nad sobą słabe migotanie żarówki, która świeciła przez całą tę okropną noc.Rozdział drugiStraszna była ta noc, straszna, ohydna; po wybuchu nienawiści do siebie - głupiego szczeniaka - następowało otępienie; pamięć znów podsuwała rozdzierające bólem ciało i duszę obrazy: tarza się u nóg nikczemnika Diwaniowa, błaga o litość, o zmiłowanie, gotów lizać buty i całować ręce swoich oprawców; przez głupotę dał się skusić na tanią przynętę - tę dziewczynę ze służb, która wstydliwie spuszczała oczka, bo naśmiewała się z niego pewnie; już po drugim spotkaniu mógł się domyślić, skąd jest ta suka - te pantofle przed dwoma tygodniami wydawano pracownicom na przydział.Co się z nim stało, u Niemców wytrzymał wszystkie tortury, nie dał się złamać.Bili go wtedy policjanci, żandarmi, gestapowcy, bili bezlitośnie, ale tamte bóle mogły wydawać się klapsami w porównaniu z cierpieniem ubiegłego dnia, kiedy on - odważny i mądry, pokornie prosił, by przestano go bić, błagał o łaskę, zapewniał, bijąc się w piersi, że jest przecież swój, sowiecki; płaszczył się przed miernotami, schlebiał im, usłużnie roniąc łzy skruchy, jęczał z bólu i, co już zupełnie niepojęte, nie próbował nawet walczyć z tymi psami.Co się z nim stało?Przeżył okropną noc, samobójczą udrękę i kiedy pogrzebał siebie - nędznego, godnego politowania, tego Iwana Barinowa, który ubiegłego dnia i w poprzednich latach klęczał przed tą władzą, choć ona wcale nie była jego, lecz wroga, tak samo jak Niemcy, jak policjanci.To nie współpracownicy ani przyjaciele, lecz wrogowie, prawdziwi wrogowie, choćby dlatego, że każdy człowiek w tym kraju uchodzi za wroga tych służb.Nic nie wiąże go z wrogami oprócz wzajemnej nienawiści.I nie należy do tej samej co oni partii, ponieważ cała ta partia jest powołana tylko po to, żeby w odpowiedniej chwili rozprawić się ze swoimi ludźmi, żeby powszechne upartyjnienie pozbawiło ludzi woli oporu; partia - jak gestapowska piwnica - czyniła człowieka uległym, bezwolnym, ze strachu przyznającym się do każdego oskarżenia, a ideologia - to kłamstwo, powszechne oszustwo, niklowane szczypce w kieszeni władcy klasowego myślenia.Wrogowie! Cała ich siła polega na tym, że udają swoich, ale teraz Iwana już nikt nie oszuka, jest mądrzejszy od nich i silniejszy, domyślił się, jaki cel miała cała ta skomplikowana operacja, obliczona co do minuty, w imię czego ją przedsięwzięto - sam Diwaniow tego nie wie, ani major, a ten szczeniak Aleksandrów tym bardziej.A wszystko jest całkiem proste: przed miesiącem rzucono go do sprawdzania samochodów dniem i nocą jadących szosą Brześć - Mińsk, załadowanych mieniem z Niemiec; czegóż tam nie było pod plandekami: dywany, radia, meble, naczynia, obuwie, odzież, lustra.Wszystko było i wszystko opatrzone zaświadczeniami z Zarządu do spraw Mienia Zdobycznego, albo rozkazem podróży ze spisem wwożonych dóbr, albo srogim urzędowym pismem.We wsi, gdzie Iwan zanocował, stary nauczyciel ze łzami w oczach poskarżył się: wkrótce wrzesień, a dzieciaki nie mają ani spodni, ani obuwia, nie pójdą przecież boso do szkoły.Usłyszał niezrozumiałe dla niego białoruskie przysłowie:„Podwiązał łytki, da poszeł w dobytki” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •