[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milczek sta³ wprawdzie na w³asnych nogach, ale wygl¹da³, jakby jedn¹ nog¹ by³ju¿ na tamtym œwiecie.Lunatyk z pian¹ na ustach.Wildbrand popatrzy³a na mnie jak na g³upka.Czy¿bym myœla³, ¿e kiwnie choæbypalcem, ¿eby uratowaæ jakiegoœ Buntownika?— Mamy tu ca³¹ bandê g³odnych wielorybów — przypo­mnia³em jej.Blizna skoczy³, daj¹c sygna³y najbli¿szemu.Wieloryb zacz¹³ opadaæ.Bliznapojawi³ siê znowu na murze, chichocz¹c.Wildbrand obdarzy³a mnie klasycznym spojrzeniem mordercy i pchnê³a swoichch³opców po jeden z dŸwigów, przy pomocy którego rozbijano mur.— Przygotuj siê! — wrzasn¹³em do Milczka.Zignorowa³ mnie.Przygotowywa³ raczej jak¹œ niespodziankê Kulawcowi.Stary Bomanz próbowa³ jednoczeœnie krzykn¹æ, wypuœciæ swoje najwiêksze zaklêciei zejœæ z drogi potworowi.Nie wysz³o mu to najlepiej.Potwór uderzy³ w niego i omin¹³ czarodzieja.Ten krzykn¹³ raz, bardziej zwœciek³oœci ni¿ z bólu czy strachu, i próbowa³ walczyæ.Milczek spojrza³ na Pupilkê, uœmiechaj¹c siê przez ³zy.Wy­kona³ coœ w rodzajuuk³onu.i skoczy³.Przeklêty szaleniec!Spad³ potworowi na kark.Cia³o rozprys³o siê jak woda i za­p³onê³o zielonymp³omieniem.Potwór zacz¹³ siê toczyæ, zo­stawiaj¹c za sob¹ fragmenty swojegocia³a.Kruk ci¹gle szuka³ grotu.Pupilka zaczê³a waliæ w kamieñ piêœci¹, a po jej twarzy sp³ywa³y ³zy.Ba³emsiê, ¿e coœ sobie z³amie.Przesta³a i od­wróci³a siê do mnie.— Puœæ za nim wieloryba.Jest teraz najs³abszy.Nie musia³em BliŸnie nic mówiæ.Zna³ mowê gestów.Skoczy³ w górê i wróci³ wchwili, kiedy wieloryb ponownie odci¹ga³ potwora.— Czy potrafisz podtrzymaæ ogieñ pod garnkiem, jeœli wrzu­cimy go z powrotem?Zrobi³a minê niczym rozwœcieczona przekupka.— Rób swoje, a ja zajmê siê swoj¹ robot¹.Jak masz zamiar z powrotem za³o¿yæpokrywkê?To akurat by³o proste.— Blizna, niech któryœ wieloryb na³o¿y z powrotem pokryw­kê.Mo¿e te¿ przynieœæparê ton opa³u.Wildbrand spojrza³a na mnie i spróbowa³a siê opanowaæ.— Mo¿e nie jesteœ taki g³upi, na jakiego wygl¹dasz — powie­dzia³a i przy pomocyswoich ludzi zesz³a na ulicê.Na po³udniu, przy wyrwach w murze, panowa³o straszne zamieszanie.Rzeka ludziwyp³ywa³a na zewn¹trz i nic nie by³o w stanie jej powstrzymaæ.Stwór wpad³ do sagana.Pokrywa opad³a z hukiem.Kruk wrzasn¹³.Odnalaz³ srebrny grot.Albo te¿ grot odnalaz³ Kruka.Zerkn¹³em na Pupilkê,która znowu t³uk³a zakrwawionymi piêœciami w mur.Kruk chwyci³ grot go³¹ d³oni¹!Stan¹³ na z³amanej nodze! Wyci¹gn¹³ grot w nasz¹ stronê.Wrzasn¹³em.Popatrzy³ na mnie.Nie pozna³em go, tak wielkie zasz³y w nim zmiany.Rozeœmia³siê straszliwie.— Jest mój!Mia³ spojrzenie Dominatora.Jego oczy pe³ne by³y mocy i szaleñstwa, którewidzia³em kiedyœ w Krainie Kurhanów, w dniu, kiedy Pani sprowadzi³a swojegomê¿a.To by³y oczy Kulawca gotowego rozkoszowaæ siê agoni¹ œwiata, który nieprzyniós³ mu nic prócz bólu.Oczy wszystkich, którzy przez d³ugie latapielêgnowali w sobie urazy i nagle odkryli, ¿e posiadaj¹ moc pozwalaj¹c¹ imspe³niaæ swoje pragnienia.Bez lêku przed zemst¹.— Mój! — Œmia³ siê dziko.Spojrza³em na Pupilkê.Nigdy nie czu³em tak wielkiej goryczy i rozpaczy.Opanowa³a siê i da³a mi znak.By³a blada jak papier.Potrz¹sn¹³em g³ow¹.— Nie zrobiê tego.— Musimy.— £zy sp³ywa³y jej po twarzy.Ona te¿ nie chcia³a, ale musieliœmy tak post¹piæ.Inaczej ca³e piek³o, przezktóre przeszliœmy, posz³oby na marne.Dawno temu Kruk studiowa³ czarn¹ magiê.Wystarczaj¹co d³ugo, aby splamiæ swoj¹duszê i ¿eby zgnilizna grotu prze¿ar³a j¹, czyni¹c drogê dla z³a.— Zrób to! — rozkaza³a.Niech j¹ licho! Kruk by³ moim najlepszym przyjacielem.Przeklêty Blizna.Móg³ wka¿dej chwili wykonaæ rozkaz, ale czeka³, a¿ sami zdecydujemy, ¿ebyœmy niemogli obwiniaæ jego drogocennego Drzewa.— Zabij go — powiedzia³em.— Zanim zupe³nie nim zaw³adnie.Blizna nawet siê nie ruszy³.Któryœ z centaurów stoj¹cych na dole wyci¹gn¹³ ramiê.B³ys­n¹³ oszczep.Ostrzetrafi³o Kruka w skroñ i przesz³o na wylot.Tym razem nie powróci ju¿ z krainy umar³ych.Tym razem nie udawa³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •