[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odpowiedziałem, tylko ścisnąłem jeszcze mocniej jej rękę i podążyłem kudrzwiom.Dom był typowy, taki jakich wiele w każdej wsi, ale świeżo po remoncie.Białe tynkowane ściany, dach pokryty czerwoną dachówką, na którym gdzieniegdzie można było dostrzec ciemne ślady.Zanim podszedłem pod próg, zobaczyłem przez okno, iż w środku jest zupełnie ciemno.Jedynie lampa nad wejściem żarzyła się jasnym blaskiem niczym oko opatrzności.Zapukałem delikatnie.Cisza.Po chwili zastukałem ponownie, tym razem dużo mocniej.W dalszym ciągu bez żadnego efektu.Nacisnąłem dzwonek po lewej stronie framugi, lecz nie odpowiedział mi żaden dźwięk… Zniecierpliwiony położyłem dłoń na klamkę i nacisnąłem.Serce zabiło mi mocniej – drzwi były otwarte.Zastanawiałem się co robić, wiedziałem, że jeśli wejdę do środka to naruszę teren prywatny.Odwróciłem się i powiedziałem do mej towarzyszki:–Drzwi są otwarte, możesz wejść do domu.Stałem jednak na progu zupełnie sam!Ciarki niczym prąd przebiegły mi wzdłuż kręgosłupa.Co tu się u licha dzieje? Do dziś nie mam pojęcia, dlaczego wszedłem do tego domu… Powinienemwziąć nogi za pas i uciec jak najdalej, ale przekroczyłem próg i zaraz po wejściu zorientowałem się, iż ktoś jednak jest wewnątrz.Usłyszałem dziwne dźwięki pobrzmiewające w pokoju znajdującym się na wprost sieni.W całym domu było ciemno, jednak z pokoju biła jakaś poświata, jakby świec.Oszklone drzwi były niedomknięte, dlatego w ogóle to zauważyłem.Blask przyciągał mnie z dziwną siłą.Podszedłem bliżej, czując, że po bokach spływa mi pot, a ręce drżą jak pijakowi w delirium.Uchyliłem lekko drzwi, modląc się, by nie zaskrzypiały… Zawiasy lekko pisnęły, lecz nie zwróciło to niczyjej uwagi.Mało brakowało, a o wiele potężniejszy dźwięk wydarłby się z moich ust! Ujrzałem bowiem drewniany, okrągły stół.Wokół siedziały cztery osoby, które pochylone nad blatem, wpatrywały się w ustawiony na środku biały talerzyk i powtarzały szeptem jakieś słowa.Skamieniałem z przerażenia, nie wiedziałem, jak się zachować.Usiłując znaleźć dobre wyjście z sytuacji, rozglądałem się po pokoju i… Zdrętwiałem jeszcze bardziej.Na półce obok stolika stał mały ołtarzyk, a na nim zdjęcie mojej małej towarzyszki.Ołtarz ten otaczały kwiaty, tam również było największe nagromadzenie świec.Wiedziałem już, że zebrani ludzie muszą być rodziną dziewczynki, a duchem, którego chcą wywołać jest właśnie dziecko, które spotkałem w lesie!161Mama woła mnie do domu - zadźwięczały mi w uszach jej słowa.Jezu, rzeczywiście ją wzywali… Tyle że z zaświatów! Serce zaczęło mi galopować, gdy ujrzałem materializującą się nad stołem twarz mej towarzyszki.W pokoju zapanowało wielkie poruszenie.Miałem właśnie jak najciszej opuścić to miejsce, gdy niespodziewanie w drzwiach wejściowych pojawił się mężczyzna, którego mijałem po drodze.–Co tu się dzieje!? – bardziej wrzasnął niż zapytał.Rzucił się w moją stronę.Odruchowo odskoczyłem w tył i wpadłem na drzwi… Te, których za nic nie chciałemprzekroczyć.Pod moim ciężarem z drzwi wypadła szyba i pokruszyła się w drobnymak.Na podłogę posypały się tysiące maleńkich jak kryształy szkiełek.Huk byłgłośniejszy niż przypuszczałem.Runąłem do pokoju przez powstały otwór iwylądowałem na dywanie.Siedzący przy stole zerwali się z miejsc, a typ, któryzaatakował mnie w przedsionku, stanął w drzwiach, odcinając mi drogę ucieczki.–Złodziej! – krzyknął.Uczestnicy seansu zaczęli lamentować.Kobieta w długiej czarnej sukni rozpłakała się, natomiast mężczyzna spoglądał na mnie groźnie.Nie miałem zamiaru czekać, aż przejdzie do czynu.Zerwałem się szybko na równe nogi i pobiegłem w stronę wyjścia.Facet, który wziął mnie za złodzieja, nie uczynił żadnego ruchu, żeby udaremnić moją ucieczkę.Stał bowiem oparty o ścianę i wpatrywał się w osłupieniu w głąb pokoju.Seans spirytystyczny to nie było coś, co spodziewał się ujrzeć u swoich sąsiadów.Błyskawicznie wybiegłem na zewnątrz, a po chwili znalazłem się z powrotem na ulicy.Słyszałem jeszcze za plecami lamenty i krzyki.Nie dosłyszałem jednakże wszystkiego, co wykrzykiwali pod moim adresem owi ludzie.Dobiegły mnie jedynie wrzaski mówiące coś o zerwanym kontakcie, o straconej szansie…V.Widok utraconej córki dla jej rodziców mógł być błogosławieństwem… Dla mnie jejwizerunek jest przeklęty.Myślałem, że wybiegając z tego domu, przerwałem koszmar.Jednak już następnej nocy przyszła do mnie.I następnej, i następnej… Nawiedzała wkażdym śnie… Za każdym razem prosiła, bym zaprowadził ją do domu.Kiedyodmawiałem, zaczynała się zmieniać.Jej twarz robiła się czerwona, skóra odpadała162płatami.Widzę to zawsze, gdy zamykam oczy… Buzia, jeszcze przed chwilą anielska, pokrywa się bąblami, dymi, pali się i ocieka gorącym tłuszczem niczym bekon na patelni.Miała na imię Natalia, wiem, bo zbadałem tę sprawę.Zginęła w pożarze dziewięć lat temu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •