[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysłałam Markowi stronę z tego czasopisma z nazwiskiem Hamdiego.Znów zadzwonił.- W porządku, ale skąd wiesz, że ciągle u nich pracuje?Nie wiedziałam.Była jednak znakomita okazja, by się tego dowiedzieć.Zadzwoniłam więc do HIT - po godzinach, ponieważ miałam nadzieję uzyskać informacje bez konieczności rozmowy z kimś.Odezwała się poczta głosowa.Spośród różnych możliwości wybrałam połączenie z pracownikami instytutu.Wysłuchałam nagrania i rzeczywiście Hamdi miał w systemie własny numer poczty głosowej.Ciągle zatem pracował w HIT.Długo potem, jak stało się powszechnie wiadome, że ten człowiek pracuje dla Bin Ladena, HIT miał go na swojej liście płac.Następnego dnia Mark drążył dalej:- Na jakiej podstawie twierdzisz, że Hamdi jest zamieszany w jeszcze inne sprawy związane z Al-Ka’idą oprócz tej historii z telefonem satelitarnym? Może to jednorazowy wyskok, a on w rzeczywistości nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi?Kolejne usprawiedliwione pytanie, choć niełatwo było na nie odpowiedzieć.Władze nie wysuwały przecież przeciw Hamdiemu żadnych oskarżeń.Żyje sobie spokojnie, a jego żona, Wafa Huzejjin, uczy w szkole średniej Bethesda-Chevy Chase w pobliżu Waszyngtonu.Ona także była mocno zaangażowana w działalność ICP w Tampie, gdzie poznała swego męża; była redaktorem naczelnym „Inąuiry” („Pytania”), czasopisma ICP wychodzącego w języku angielskim, oraz sekretarką Sarniego al-Arjana.Krąży plotka, że zdaniem FBI Hamdi powiedział już wszystko, co wiedział, nie ma więc powodu dalej się nim interesować.Czy jednak czegoś nie przeoczono? Znalazłam moje akta dotyczące CDLR (Komitetu Obrony Praw), saudyjskiego ugrupowania opozycyjnego z siedzibą w Londynie i przykrywki Al-Ka’idy.Był wśród nich wycinek z gazety IAP „Az-Zajtuna” z połowy lat dziewięćdziesiątych z ogłoszeniem, że otwarto biuro CDLR w Stanach Zjednoczonych.W ogłoszeniu podano dwa numery telefonów.W swoim czasie nie mogłam zdobyć informacji o tych numerach.Mark jednak, jako agent rządowy, mógł to zrobić.Podyktowałam mu oba numery.Po dwóch dniach zadzwonił i powiedział, że miałam rację: oba numery telefonów należały do Hamdiego.Był przedstawicielem CDLR w Stanach Zjednoczonych, a zatem jego związków z Al-Ka’idą nie sposób uznać za jednorazowe.Podczas gdy Mark wziął mnie w krzyżowy ogień pytań na temat HIT, Dave interesował się Światową Ligą Muzułmańską.Po sposobie, w jaki zadawali pytania, widać było, że podzielili się organizacjami należącymi do sieci SAAR.Systematycznie przechodzili od jednej do drugiej.Podobnie, jak ja przed laty, startowali od podstaw dużej piramidy organizacji mających bazę w Stanach Zjednoczonych, i wolno wspinali się na szczyt.Wiedziałam, że gdy tam dotrą, znajdą braci Ar-Radżhi.Na razie jednak ciągle się wspinali.Dave zapytał mnie na przykład, dlaczego wiążę Rabita Trust, uznaną za organizację terrorystyczną, z MWL i 555 Grove Street.Odpowiedziałam, że zgodnie z informacją na stronie internetowej MWL Rabita była jej filią.Dyrektor Rabity, An-Nasaf, jako swój adres podaje 555 Grove Street.Wysłałam Dave’owi wszystkie akta ukazujące związki Rabity z tym adresem.Marc i Dave nie znali tak podstawowych rzeczy, jak zawartość strony internetowej MWL, ponieważ nie mogli korzystać z Internetu w pracy.Gdyby to robili, zostawiliby ślady, a ci, na których strony by weszli, mogliby nabrać podejrzeń.Zadziwiające, ale w każdym biurze znajdował się tylko jeden komputer, którego nie można było namierzyć jako rządowy, toteż kolejka do tego sprzętu była długa.Gdy nauczyłam Marka i Dave’a, jak obsługiwać Internet, by znaleźć dokumenty, trafić na odpowiednie strony i domyślić się, kto prowadzi te strony, a także kilku innych sposobów, których często używam, zaczęli surfować nocami, w domach.Dochodzenie trwało długie miesiące.Ludzie z Green Quest pracowali nocami i w weekendy, i ja także.Pojawiali się u mnie w biurze co najmniej raz w tygodniu.Byłam im potrzebna i zawsze starałam się służyć pomocą.Na początku wiedzieli tak mało, że chcąc rozpracować związki SAAR z terroryzmem, nie mogli obejść się beze mnie.Byli entuzjastami swojej pracy.Po 11 września władze postawiły przede wszystkim na zwalczanie terroryzmu, a wielu agentów przydzielono do oddziałów antyterrorystycznych.Ludzie, z którymi dawniej pracowałam, nierzadko byli z tego niezadowoleni, uważali to nawet za degradację, ale Mark i Dave do nich nie należeli.Praca z takim zespołem była dla mnie porywającym doświadczeniem, choć wymagała wielkiego wysiłku.Wystarczyło raz o czymś wspomnieć, a oni natychmiast zabierali się do poszukiwań.Nigdy wcześniej nie brałam udziału w dochodzeniu, podczas którego agenci traktowali poważnie każde moje słowo.Przez lata słyszałam, że moje wskazówki będą „przeanalizowane”, „sprawdzone” i „rozważone” - i wiele razy dochodzenie utykało w martwym punkcie.Współpraca z Green Quest - nie tylko z Markiem, Dave’em czy Marcy, ale z całym zespołem - układała się zupełnie inaczej.Poważnie traktowali zarówno informacje, których dostarczałam, jak i samo dochodzenie, i nie zaniedbywali niczego, co mogłoby posunąć je do przodu.Stało się dla mnie jasne, że SAAR wielokrotnie była przedmiotem śledztwa.Informacje o fundacji zbierały OFAC i FBI, inne agencje rządowe także zauważyły, że coś niewyraźnego dzieje się przy 555 Grove Street w Herndon.Żadna z tych agencji nie umiała jednak powiązać sieci SAAR z terroryzmem; kończyło się na podejrzeniach, a dochodzenia prowadziły donikąd.Tak było, dopóki ja się nie włączyłam.Korzystałam tylko z dostępnych publicznie źródeł i tak długo szukałam, kopiąc coraz głębiej i głębiej, spędzając w pracy całe noce i weekendy, aż w końcu mogłam złożyć wszystko w całość.Znalazłam brakujące ogniwo, odkryłam powiązania między SAAR a terroryzmem.Gdy Green Quest, dzięki moim wskazówkom, sięgnął głębiej i wykorzystał źródła, do których nie miałam dostępu, moje odkrycia zostały poparte dowodami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •