[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli rozprostowała smukły palec.Każdy ruch Laurian wydawał się nienaturalnie spowolniony przez cienki welon mgły, który snuł się wokół niej.– Pierwszy raz – rzekła – gdy rabusie napadli na ciebie i twojego towarzysza na placu przy ulicy Wozaków.Fafhrd zamarł, przypominając sobie pasma mgły, które wysunęły się z nocnych oparów, by zgnieść i zadusić ilthmartczyków, próbujących zabić jego i Kocura.Z nagłym zdenerwowaniem popatrzył na jasną parę snującą się między jego nogami niczym ocierający się kot.Laurian uniosła drugi palec.– Drugi raz, gdy wypadłeś z okna wieży Malygrisa.– Opuściła powoli dłoń na podłokietnik.– Niestety, działałam za wolno i chwyciłam cię w powietrzu.Uderzyłeś w pełnym pędzie niezgrabnie o podłogę w tym domostwie.Wybacz mi.Fafhrd dotknął dużego guza z tyłu głowy.– Nie chcę, żeby to zabrzmiało niegrzecznie – odparł, krzywiąc się – ale po co mnie w ogóle ratowałaś? Jakie mam dla ciebie znaczenie?– Powinniśmy zostać sojusznikami – odpowiedziała Laurian.– Widziałam cię we śnie, Fafhrdzie.Tak samo, jak twojego przyjaciela, Kocura.Czekałam na was i czuwałam nad wami.– Sheelba – mruknął bezgłośnie Fafhrd.– Sheelba? – zawtórowała mu Laurian.Wyglądała na zamyśloną, jakby grzebała w pamięci.Jej wzrok powędrował z Fafhrda na półki z książkami.– Tak, Sheelba o Bezokiej Twarzy.To jeden z Przemienionych, którzy tak głęboko zatopili się w magii, że ich ciała i same dusze przybrały tajemnicze kształty.Ich poczynania są tak niezgłębione jak bogów.Czemu o nim wspomniałeś?– Sheelba zsyłał sny – odpowiedział z grobowym zgorzknieniem.– Sheelba nami manipulował.– Nagle spojrzał gniewnie na kobietę, która utrzymywała, że była żoną Sadastera.Czy rzeczywiście uratowała mu życie? Czy mógł jej zaufać?Jej oczy.Musiał ujrzeć jej oczy, a wówczas pozna prawdę.– Zdejmij opaskę – rzekł.– Niech spojrzę w twoją duszę.Poznaczona niebieskimi żyłkami dłoń uniosła się z podłokietnika.Palce owinęły się i zacisnęły wokół jedwabiu.Opaska spadła.Ręka, z kawałkiem materiału w uścisku, ponownie spoczęła na czarnym jedwabnym oparciu.Laurian zwróciła twarz ku mężczyźnie.Fafhrd zamarł, patrząc w ślepe oczy.W tęczówkach pozostał jedynie ślad koloru.Białka pokrywały czerwone plamy krwi.– Rzeczywiście jesteś niewidoma – powiedział nagle tonem pełnym żalu.– Klątwa Malygrisa – powiedziała twardo – zabiła mojego męża, a teraz zabija i mnie.– W moim śnie nie znałaś się na magii – rzekł Fafhrd.Laurian roześmiała się gorzko.– O, tak.Byłam jedynie rozpieszczoną żoną, zakochaną w mężczyźnie, który dawał mi wszystko, czego zapragnęłam.A ja chciałam jedynie kwiatów, drzew owocowych, dzwonków wietrznych, by mi grały z każdym podmuchem, fontann i brukowanych ścieżek.Doskonałego ogrodu, gdzie mogłam siedzieć w słońcu z głową Sadastera na łonie, czytać mu wiersze i głaskać po czole.Ręce Laurian zacisnęły się na podłokietnikach.Odepchnęła się z wysiłkiem i wstała.Welon mgły w sarkofagu zawirował nieznacznie wokół niej, gdy splotła palce.Spomiędzy dłoni zwisała opaska.– Malygris popełnił wielki błąd, zabijając Sadastera – stwierdziła.Zatoczyła koło delikatną dłonią.– Pozostawił mnie przy życiu z sercem pełnym nienawiści i wspaniałą biblioteką męża.Fafhrd poczuł chłód w sercu.– Studiowałaś magię, choć znałaś konsekwencje – rzekł.Ponownie się roześmiała.– Zanurzyłam się w niej – odpowiedziała z upartym gniewem.– Sadaster był dla mnie wszystkim.Patrzyłam, jak gnije dzień po dniu, próbując bezskutecznie znaleźć antidotum na podłą klątwę Malygrisa.– Przycisnęła dłoń do czoła, i przerywając nagle.Drżała, jakby nie mogła mówić dalej.– Przeszłabym przez piekło – powiedziała w końcu cichszym i spokojniejszym głosem.– Rzuciłabym wyzwanie samej śmierci w zaświatach, byle tylko ukarać Malygrisa za jego zbrodnię.– Westchnęła słabo i opadła na krzesło.Wsparła ramiona na oparciach i oparła głowę.– Jestem za słaba.Mam wiedzę i moc, ale to za mało.Tylko mój całun utrzymuje we mnie nieco ciepła.Głos Laurian ucichł, a jej głowa opadła nieco, jakby kobieta usnęła.Fafhrd patrzył na nią, niepewny, co ma zrobić.Czekać? Odejść? Wciąż pozostały pytania bez odpowiedzi.Przyglądał się jej twarzy, tak pięknej mimo zniszczonych oczu i rys zmarszczek żalu na czole.Odkrył, że podziwia Laurian.Rozumiał miłość, zemstę i rozpacz, które nią powodowały.Pomyślał o swojej Vlanie.Czyż sam nie wpadł do Domu Złodziei, kryjącego pułapki, by zabić po trzykroć przeklętego czarodzieja, Hristomilo, po tym, jak ten zabił jego ukochaną?Spojrzał z wielkim współczuciem na Laurian.Ta kobieta ośmieliła się zagarnąć magię Sadastera.Wcale nie dbała o to, czy dopadnie ją klątwa Malygrisa i odbierze jej życie, byle tylko mogła w zamian odebrać czarodziejowi jego własne.Fafhrd kiwnął głową z akceptacją.O tak, rozumiał wdowę po Sadasterze.Sameel dała mu kuksańca i zaproponowała jeszcze jedną miseczkę dymiącego gahvey.Przyjął ją zdumiony.Nie zauważył, że dziewczyna wymknęła się z biblioteki i do niej wróciła.Sameel skupiła wilgotne spojrzenie na Laurian, wciskając mu kubek w dłonie.– Moja pani umiera – szepnęła smutno.– Tylko ta skrzynia podtrzymuje ją przy życiu.Spoczywa tam, widząc bez oczu i słysząc więcej, niż można usłyszeć.Goni za swoją zemstą.Obawiam się, że nie wystarczy jej czasu.Laurian poderwała głowę, jakby się obudziła.– Jeszcze nie umarłam, dziecko – rzekła.Fafhrd trzymał naczynie, choć z niego nie pił.– Jak to się dzieje, że widzisz? – spytał.Martwe oczy obróciły się ku niemu.– Mgła mi wszystko mówi – odrzekła kobieta, machając ręką z powolnym wdziękiem, czym wprawiła w drżenie mgłę w sarkofagu.– Zaprzyjaźniłyśmy się.Mgła dotknęła cię na ulicy, tak jak i tego, którego zwiesz Kocurem.Podsłuchała cię i szepnęła mi, że też poszukujesz Malygrisa.– Twardy uśmiech wygiął jej usta.– Z mojego snu dowiedziałam się, że mogę ci zaufać.Wróg mojego wroga.jestem pewna, że to już słyszałeś.Fafhrd sączył napój.– Czy mgła nie powiedziała ci, gdzie można znaleźć Malygrisa?– Odkryłam kilka jego kryjówek – odpowiedziała Laurian, zwijając ręce w małe piąstki – ale nigdy jego samego.– Rozumiem twoje rozczarowanie – odparł Fafhrd, usiłując zmienić temat, aby wszystko przemyśleć.– Zdaje się, że Malygris cię kochał.W moim śnie zabił Sadastera z zazdrości.Twarz Laurian poczerwieniała.– Spotkałam tego głupca tylko raz, barbarzyńco, podczas uroczystości zaręczyn z Sadasterem.Niegdyś przyjaźnił się z moim mężem.W swoim skrzywionym umyśle wyobraża sobie, że od tamtego czasu mnie kocha i tylko jakieś mroczne zaklęcie Sadastera powstrzymuje mnie przed odwzajemnieniem tej miłości.Fafhrd wzruszył ramionami i ponownie łyknął gorącego napoju o mocnym smaku.Mimo pozornego spokoju w środku aż kipiał.– Czasem – rzekł powoli, wodząc palcem po krawędzi miseczki – najlepsze są najprostsze plany.Nie zaprosiłaś go na galwey?Laurian drgnęła.– Co takiego?– Jest mężczyzną, prawda? – spytał Fafhrd, wznosząc naczynie w parodii toastu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •