[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och, mamusiu, jak ci współczuję.–.nie to nie możliwe.Na ostatniej płycie tego nie było.–.te dzieła Marii z epoki „czaszki niedźwiedzia" i wcześniejsze są naprawdę.–.przekonałem się, że człowiek tkwi w masie sprzecznych reakcji behawioralnych i emocjonalnych.–.mają tam naprawdę dobre żarcie.–.w przyrodzie zderzamy się poznawczo z jakimś typem mądrości.Podstawowe pytanie filozofii jest pytaniem o transcendencję przyczyny tej rozumności względem materii, nie uważasz.Strzępy dyskusji pomykały we wszystkich kierunkach i nie sposób było nie zderzyć się z którymś z tych meteorytów myśli.To zadziwiające, jacy ludzie przychodzili na party do Sir Froga.Każdy dotknięty jakimś skażeniem, jakąś dewiacją.Brak dewiacji jest tu przecież powodem do wstydu.Oprócz wszędobylskich młodziutkich i napalonych wszy są tu Sporyszowi Bracia (towar na telefon).Jody, który szmuglem peyotlu, szuwaksu i mariana zajął się w wieku dwunastu lat, aby zarobić na operację zmiany pici swojej mamy, druidyczni druidzi wszelkiej maści, przemierzający to wyschnięte jak pustynia miasto wzdłuż i wszerz, na swych artystycznych spalinowych aspiracjach, których nie sposób zaparkować w centrum zainteresowania w godzinach jego szczytu, i na przykład anarchista Willi.Jego anarchizm polega oczywiście na bezładzie jego życia i braku jakiejkolwiek zależności pracowniczej.Ot, po prostu zamożny utracjusz.Z laptopem służącym do przechowywania danych o ludziach, których eliminacja mogłaby przywrócić plemienną równość i sprawiedliwość!Główne nurty marksizmu nie potrafiły w swych proroczych wizjach opisać tego zaułka, w którym dziś znalazł się świat.A tylko one miały szansę.Reszta to propaganda.Może zdumiewać, do czego zdolny jest człowiek, gdy puszczają mu hamulce.Tu zawsze puszczają wszystkim.Frogy chwali się, że to zaleta jego osoby, no i tej jego podniebnej nory.Dobrze zainstalowana maszyneria absurdalnych zdarzeń, przypadkowych skojarzeń i atomowych wrażeń.Może ma rację.Ale to szajbus.Prawdziwek – szajbus.Znajomi nazywają go Żabol, albo zwyczajnie Frogy, bo pamiętają jego dziecięce hobby.Frogy łapał żaby w wodnych oczkach parkowych lub na niskich łąkach na przedmieściach, a potem w tej swojej komórce wkładał je żywe do starej kuchenki mikrofalowej.Twierdził, że owe kuchenki, zanim się upowszechniły wśród zabieganych społeczeństw niewolniczych, były tajną bronią supermocarstw i cieszył się tylko z tego, że to nie naziści je wymyślili, bo musiałby pewnie posługiwać się teraz językiem niemieckim, którego wymowę porównywał do terkotu karabinów maszynowych.Nie przepadał za nią.W każdym bądź razie żaby gotowały się od środka, wpadały w konwulsje, przez chwilę syczały i wybuchały.Ich gorące wnętrzności rozpryskiwały się wewnątrz kuchenki i ściekały po zajebanych skrzepami ściankach.Nawet lekarz sądowy wyrzygałby się na ten widok.Żabie oczka ze strzępami zielonej skórki poniewierały się po całej komórce.Frogy tak się napatrzył na to gotujące się żywe mięso, że przeszedł na wegetariańską dietę.Jednak do dziś nie je zielonych roślin.Sałata, ogórki, kiwi, arbuzy.Brzydzą go.Generalnie, jak twierdzi, odżywia się żywnością zsyntetyzowaną.Coca-cola, tosty, amfetamina, frytki, fasola z puszki, sery, kokaina.benzyna, czekolada, ropa, kawa, kasza gryczana, proso.W komórce Froga panował straszliwy smród.Nie wiem, jak mógł tam nocować.Ale mówiłem, że to szajbus.No, przepraszam.Teraz to artysta, a przynajmniej symuluje artystę.Bo ta cała sztuka dziś tylko symuluje samą siebie.Przecież jego matką była „babcia awangarda", pijana i zawsze upaprana farbami Sophie.„Obraz Dźwiękonaśladowczy" i „Obraz Naddźwiękowy" to jego dzieła, podobnie jak „Wystawa nienamalowanych obrazów i ich kopii".Niedawno przeszedł jednak samego siebie.Było to jakieś dwa miesiące temu.Na swoim happeningowym wernisażu nasrał na płótno, rękami rozsmarował to po całości i powiesił na najbardziej eksponowanym miejscu w Galerii galerii.Nie tylko on zresztą to zrobił.Nie był w każdym bądź razie pierwszy.Cały świat dziś uwielbia ekskrementy! Purytańska prasa nazwała jednak skandalem to, że na otwarcie wystawy, na której powstawało to cudo, zaprosił grupę niewidomych staruszków.Prezesa ich Związku przekonał, że taka integracja ma sens, że przed artystami plastykami otwiera nowe możliwości, a niewidomi będą mogli poznawać dotykiem formy przestrzenne oraz bogate faktury jego płócien.Przyszli.Gdy dzieło Froga wisiało już na ścianie, poprosił ślepych, aby podeszli i dotykiem sprawdzili, jak bogatą fakturę i jak delikatną materię ma jego dzieło.Sztuka eksperymentalna? Nie, sztuka ekskrementalna.Śmiał się, skurwysyn, pod nosem.To, co się później działo, trudno opisać.Zresztą ten facet, chociaż jeszcze młody, jest już chyba na wykończeniu.Przeczuwa to.Coraz częściej wspomina o wyjeździe do Meksyku.Umrze na pewno utytłany w tequili lub mezcalu.Zaśnie gdzieś pod kaktusem.Słońce wypraży jego żebra.Sępy oskubią pijaną padlinę, a w jego czaszce zamieszka stuletni skorpion.A może dwustuletni.Oto i Frogy.W upiętych dread-lockach, z twarzą koloru wypalonej do cna szarej szlaki, na której wyraźnie odznaczają się uszminkowane węglem usta, obejmując wpół Joannę, zbliżał się do mnie.Spodziewałem się, że i ona tu będzie.Nie wiedziałem jednak, że z nim też jest w tak zażyłych stosunkach.Okaże się pewnie, że to zupełnie inna relacja, do tego numerologicznie zaprogramowana i chemicznie spotęgowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]