[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niestety, szukaj znacznie bli¿ej - odrzek³.- Tym razem chodzi o mnie.Omnie.Ten mój synFabryka produkowa³a najlepsze pompy odœrodkowe na œwiecie, a Merle Waggoner by³jej w³aœcicielem.Za³o¿y³ j¹.General Forge and Foundry Company zaproponowa³amu w³aœnie za ni¹ dwa miliony dolarów.Nie mia³ ¿adnych akcjonariuszy i nie by³nikomu winien ani centa.Piêædziesiêciojednolatek, wdowiec, mia³ jedynegospadkobiercê ­syna o imieniu Franklin.Ch³opcu nadano imiê na czeœæ BenjaminaFranklina.Pewnego pi¹tkowego popo³udnia ojciec i syn udali siê z gabinetu Merle’a nateren fabryki.Przeszli korytarzem do tokarki Rudy’ego Linberga.- Rudy - powiedzia³ Merle - ch³opak przyjecha³ z col­lege’u do domu na trzy dnii pomyœla³em sobie, ¿e moglibyœmy jutro pojechaæ we czwórkê - ty, mój syn, twójsyn i ja - na farmê, ¿eby postrzelaæ trochê do rzutków.Rudy podniós³ spojrzenie swych b³êkitnych jak niebo oczu na Merle’a i m³odegoFranklina.By³w wieku Merle’a, cechowa³a go g³êboka, skromna godnoœæ cz³owieka, którywczeœnie pozna³ swoje ograniczenia- i nigdy nie próbowa³ ich przekroczyæ.Teograniczenia dotyczy³y jego narzêdzi, jego fletu i jego dubeltówki.- Mo¿emy spróbowaæ do wron - powiedzia³.Rudy sta³ na bacznoœæ tak jak dobry ¿o³nierz, którym by³.I tak jak stary¿o³nierz, czyni³ to bez pokory, daj¹c do zrozumienia, ¿e jest przecie¿ w ¿yciuwielkim zwyciêzc¹.By³ pierwszym pracownikiem Merle’a.Kiedyœ móg³ zostaæ jegowspólnikiem - za dwa tysi¹ce dolarów.I Rudy mia³ gotów­kê.Ale interes wydawa³mu siê ryzykowny.Teraz nie wyda­wa³ siê ¿a³owaæ swojej decyzji.- Mo¿emy wykorzystaæ moj¹ sowê - powiedzia³ Rudy.Mia³ wypchan¹ sowê dowabienia wron.Spreparowa³ j¹ razem ze swym synem, Karlem.- Do polowania na wrony potrzebna nam strzelba - ­rzek³ Merle.- Znaj¹doskonale tê wasz¹ sowê.Nie zbli¿ymy siê do nich nawet na kilometr.- To mog³aby byæ niez³a zabawa, gdybyœmy spróbowali za³atwiæ je z tejodleg³oœci - rzek³ cicho Franklin.By³ wysoki i szczup³y.Mia³ na sobiekaszmirowy sweter i szare flanelowe spodnie.By³ lekko sko³owany z nieœmia³oœcii poczucia winy.W³aœnie powiedzia³ ojcu, ¿e chce zostaæ aktorem, nie zamierzapracowaæ w fabryce.By³ tak wstrz¹œniêty w³asnymi s³owami, ¿e natychmiastdoda³, mimo woli, okropnie pusty zwrot: - Mimo wszystko dziêkujê.Ojciec nie zareagowa³ - na razie.Rozmowa zesz³a na faunê, strzelanie, naRudy’ego i Karla, nowe kombi Karla, a teraz na wrony.- Spytajmy mojego ch³opaka, co zaplanowa³ na jutro - ­powiedzia³ Rudy.By³a toczysta formalnoœæ.Karl zawsze postêpowa³ zgodnie z ¿yczeniem ojca, a robi³ toz g³êbokiej mi³oœci.Rudy, Merle i Franklin podeszli korytarzem do tokarki, znajduj¹cej siê mniejwiêcej dziesiêæ metrów od tokarki Rudy’ego.Merle mia³ brodê zadart¹ do góry,Rudy patrzy³ prosto przed siebie, Franklin szed³ ze wzrokiem wlepionym wziemiê.Karl by³ wiern¹ kopi¹ ojca, tak wiern¹, ¿e stawy zdawa³y siê dokuczaæ mu trochêz powodu wieku.Sprawia³ wra¿enie ustatkowanego piêædziesiêciolatka, choæ mia³zaledwie dwa­dzieœcia lat.Chyba instynktownie by³ ostro¿ny wobecniebez­pieczeñstw czyhaj¹cych w pracy, które zosta³y wyelimino­wane w fabryce,zanim jeszcze nauczy³ siê chodziæ.Karl sta³ na bacznoœæ bez pokory, podobniejak jego ojciec.- Chcia³byœ wybraæ siê jutro na farmê trochê postrze­laæ? - spyta³ Rudy.- Do czego?- Do wron.Do rzutków - odpowiedzia³ Rudy.- Mo­¿e do œwistaków.- Nie mam nic przeciwko temu - rzek³ Karl.Skin¹³ krótko g³ow¹ Merle’owi iFranklinowi.- Bêdzie mi mi³o.- WeŸmiemy kilka befsztyków i zjemy kolacjê na miej­scu - powiedzia³ Merle.-Przygotujesz sos do befszty­ków, Rudy?- Nie mam nic przeciwko temu - odrzek³ Rudy.By³ znany ze swych umiejêtnoœci iprzekaza³ swój sekret sy­nowi.- Bêdzie mi mi³o.- Mam flaszkê dwudziestoletniego bourbona, któr¹ za­chowa³em na specjaln¹okazjê - powiedzia³ Merle.­Myœlê, ¿e œwietnie siê nada na jutro [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •