[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem, jak na zwolnionym filmie, Jordan potknął się, okręcił i osunął na ziemię.Nie poruszył się więcej.Rozdział 10– Jordan! – wrzasnęła i, nie zwracając uwagi na nieprzerwane staccato strzelaniny, podbiegła do niego.Leżał na boku, z głową pogrążoną w cieniu.Przesunęła dłonią po jego plecach i poczuła na palcach lepką wilgoć.Jordan jęknął i był to dla niej najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszała.– Jordan!– Uciekaj, Lauren.Musisz uciekać – wymamrotał.– Och, kochanie.Nie musimy uciekać.Udało się.Jesteśmy w Austrii.Bezpieczni.O Boże, proszę, spraw, żeby poczuł się lepiej! – szeptała.– Zostaw mnie, Lauren.Znajdź jakiś dom i wyjaśnij.Przyjmą cię.– Jasne, do cholery, że mnie przyjmą, ale ja cię tu nie zostawię, Jordanie Trent.Pójdziesz ze mną, choćbym miała cię wlec przez całą drogę.– Zabawne – mruknął.– Nigdy przedtem nie słyszałem, żebyś klęła.– Bo do tej pory nie miałam wystarczającego powodu – podniosła się na kolana.– No, kochanie, pomóż mi, błagam.Spróbuj stanąć.Nie wiedziała, ile czasu upłynęło, zanim postawiła go na nogi.Bała się tylko, że zemdleje na jej grzbiecie i co wtedy? Wolała o tym nie myśleć.Powoli prowadziła go przez las, zastanawiając się, dokąd iść i jak długo Jordan będzie w stanie się poruszać.Zaledwie starczało jej sił, żeby utrzymać go w pozycji stojącej.– Nie rób głupstw, Lauren – wykrztusił.– Dam sobie radę.Jestem dość twardy, żeby się nie rozlecieć.– Lepiej, żeby to była prawda, ty cholerny, arogancki supermenie! No, pokaż mi, co jesteś wart! Gdzie ta twoja niezłomna wola? Gdzie ta twoja siła przetrwania?! Wyzywam cię! – łzy strumieniami spływały po jej twarzy.Zmuszała się do posuwania, prowadząc go krok za krokiem.Kiedy po raz pierwszy spostrzegła światełko migające poprzez drzewa, sądziła, że to wyobraźnia płata jej figle.Czy jakiś dom może stać tak blisko granicy? I nagle zauważyła, że światełko porusza się.– Ratunku! – krzyknęła.– Na pomoc! Ratujcie nas!– Heeej! – przeciągły, śpiewny okrzyk, który ozwał się w odpowiedzi, zabrzmiał w jej uszach jak najsłodsza muzyka.Trzech mężczyzn ostrożnie zbliżało się do nich.– Mój mąż został postrzelony.Jesteśmy Amerykanami.Pomóżcie mi zawieźć go do szpitala!Jej słowa, wypowiedziane po niemiecku, spowodowały natychmiastową reakcję.Dwóch mężczyzn skoczyło do przodu, akurat na czas, aby podtrzymać Jordana, zanim zwalił się na ziemię.Jordan miał idiotyczny sen.Był z Lauren na plaży Santiago Island na Morzu Południowym.Ciepły wiaterek przyjemnie owiewał jego rozgrzane ciało.Co jakiś czas zrywali się, biegli do morza i Lauren zanurzała się w wodzie laguny, odgrodzonej od oceanu rafą koralową.Chłodna woda zmyła uczucie gorąca.Jordan wynurzył się i ujrzał oczy Lauren, jej cudowne, mglistoszare oczy, spoglądające na niego z wyrazem troski.– Masz cudowne oczy – wyszeptał, odkrywając, że usta ma zbyt wysuszone, żeby mówić.– Szszsz, kochanie, nie marnuj sił na mówienie – szepnęła niespokojnie.– Pić – usiłował powiedzieć, ale wargi odmówiły mu posłuszeństwa.Lauren zdawała się rozumieć, ponieważ wsunęła mu w usta kilka kawałków lodu.– Woda jest cudowna, prawda? – zapytał.– Co tylko chcesz, ale spróbuj odpocząć.Wszystko będzie dobrze.Jordan odprężył się i na nowo zapadł w niespokojny sen, a Lauren powróciła na fotel, w którym siedziała i czuwała już od trzech dni.Zaczęła szeptem modlić się:– O Boże, błagam, niechże już wyzdrowieje.On znowu majaczy.Żeby tylko nie postradał zmysłów.Ma taką wysoką gorączkę.Boże, proszę, zaopiekuj się nim.dla mnie.Byli w amerykańskiej bazie, gdzieś w Niemczech.Zadzwoniła do Mallory’ego, a on puścił w ruch tryby jakiejś potężnej machiny.W ciągu kilku godzin od umieszczenia Jordana w lokalnym szpitalu Mallory pojawił się osobiście i sam nadzorował przewiezienie chorego.Trzeba było wyciągnąć kulę, która utkwiła mu w plecach.Konieczna była operacja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •