[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czapkê mia³ pe³n¹krwi.Teraz siedz¹c na ³Ã³¿ku w szponach kaca, gdy deszczowe krople sp³ywa³y leniwiepo szybie obok niego, Louis po raz pierwszy w pe³ni poczu³ ¿al i smutek, niczymfalê nap³ywaj¹c¹ z g³êbin czyœæca.¯al ten powali³ go, pozbawi³ mêskoœci,zniszczy³ wszelkie pozosta³e bariery i Louis ukry³ twarz w d³oniach i zap³aka³,ko³ysz¹c siê w przód i w ty³, i myœl¹c, ¿e odda³by wszystko, byle tylko mieæjeszcze jedn¹ szansê.Absolutnie wszystko.41.Gage zosta³ pochowany tego popo³udnia o drugiej.Do tego czasu deszcz przesta³padaæ.Postrzêpione chmury wci¹¿ wêdrowa³y po niebie i wiêkszoœæ ¿a³obnikówmia³a czarne parasole, dostarczone przez przedsiêbiorcê pogrzebowego.Na proœbê Rachel pracownik domu pogrzebowego przewodz¹cy krótkiej,niereligijnej ceremonii odczyta³ fragment z Ewangelii wed³ug œwiêtego Marka,rozpoczynaj¹cy siê s³owami: „Dopuœæcie dziatkom iœæ do mnie”.Louis, stoj¹cytu¿ obok grobu, spojrza³ przed siebie na swego teœcia.Przez moment Goldman te¿popatrzy³ na niego, po czym opuœci³ wzrok.W jego oczach nie pozosta³o aniœladu woli walki; wory pod nimi przypomina³y torby listonosza, a wokó³ czarnejjedwabnej jarmu³ki w³osy tak cienkie i bia³e jak poszarpana pajêczyna unosi³ysiê targane wiatrem.Z policzkami pokrytymi szpakowatym zarostem bardziej ni¿kiedykolwiek przypomina³ starego pijaczynê.Wygl¹da³ jak cz³owiek, który nie dokoñca wie, gdzie siê znajduje.Louis próbowa³, lecz odkry³, ¿e wci¹¿ niepotrafi znaleŸæ dla niego litoœci w swym sercu.Ma³a, bia³a trumienka Gage'a, zapewne z naprawionym zanikiem, sta³a na dwóchchromowanych dr¹¿kach ponad wybetonowanym do³em.Ziemiê wokó³ grobu wy³o¿onosztuczn¹ traw¹, tak jadowicie zielon¹, ¿e rani³a oczy Louisa.Wokó³, naplastikowej, dziwnie niestosownej powierzchni rozstawiono kosze kwiatów.Louisspojrza³ ponad ramieniem przedsiêbiorcy pogrzebowego i ujrza³ niski pagórekpokryty grobami i kwaterami, wœród których wyró¿nia³ siê rzymski pomnik zwyrytym nazwiskiem: PHIPPS.Tu¿ nad ukoœnym dachem grobowca Phippsów dostrzeg³drobinê ¿Ã³³ci.Przygl¹da³ jej siê z namys³em, nawet po tym, jak mistrzceremonii powiedzia³: „Sk³oñmy wiêc g³owy i pomódlmy siê”.Zabra³o to kilkaminut, ale w koñcu zrozumia³.To by³a koparka.Koparka zaparkowana za wzgórzem,by ¿a³obnicy nie musieli na ni¹ patrzeæ.A kiedy pogrzeb siê skoñczy, Ozrozgniecie papierosa obcasem jednego ze swych wiejkich roboczych butów, schowaniedopa³ek w noszonym w kieszeni pude³ku (na cmentarzach grabarze przy³apani narozrzucaniu niedopa³ków byli niemal zawsze natychmiast zwalniani - wygl¹da³o toŸle, a poza tym zbyt wielu klientów zmar³o na raka p³uc), wskoczy do koparki,w³¹czy³ silnik i odgrodzi jego syna od s³oñca - na zawsze.albo przynajmniejdo dnia zmartwychwstania.Zmartwychwstanie.To dopiero s³owo.(o którym powinieneœ natychmiast zapomnieæ i dobrze o tym wiesz)Kiedy mistrz ceremonii powiedzia³ „Amen”, Louis uj¹³ Rachel pod rêkê iodprowadzi³ j¹ na bok.Rachel protestowa³a cicho - chcê zostaæ nieco d³u¿ej,proszê ciê, Louis - on jednak by³ stanowczy.Podeszli do samochodów.Ujrza³przedsiêbiorcê pogrzebowego odbieraj¹cego ¿a³obnikom parasole z nazw¹ firmy,dyskretnie wypisan¹ na r¹czkach, i przekazuj¹cego je asystentowi.Asystentustawia³ je na stojaku, wygl¹daj¹cym niesamowicie i surrealistycznie nazroszonej deszczem trawie.Louis praw¹ rêk¹ trzyma³ Rachel pod ramiê, lew¹œciska³ d³oñ Ellie, odzian¹ w bia³¹ rêkawiczkê.Ellie mia³a na sobie tê sam¹sukienkê, któr¹ w³o¿y³a na pogrzeb Normy Crandall.Gdy usadowi³ swe panie w samochodzie, zbli¿y³ siê do nich Jud.On tak¿ewygl¹da³, jakby mia³ za sob¹ bardzo ciê¿k¹ noc.- Wszystko w porz¹dku, Louis? Louis przytakn¹³.Jud schyli³ siê i zajrza³ do samochodu.- Jak siê czujesz, Rachel?- Ca³kiem dobrze, Jud - szepnê³a.Starzec ³agodnie pog³adzi³ jej ramiê, po czym spojrza³ na Ellie.- A ty, kochanie?- Nic mi nie jest.- Na dowód prawdziwoœci swych s³Ã³w, Ellie wykrzywi³a usta wpotwornym rekinim uœmiechu.- Co to za zdjêcie?Przez moment Louis s¹dzi³, ¿e córeczka zatrzyma zdjêcie, nie zechce go pokazaæ.Potem jednak prze³amuj¹c wewnêtrzny opór, poda³a fotografiê Judowi.Starymê¿czyzna uj¹³ j¹ wielkimi palcami, tak grubymi i na oko niezrêcznymi, ¿ezdawa³o siê, i¿ nadaj¹ siê jedynie do obs³ugi przek³adni wielkich maszyn iprzek³adni na kolei - by³y to jednak te same palce, które ze zrêcznoœci¹ magika- b¹dŸ chirurga - wyjê³y ¿¹d³o z szyi Gage'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]