[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy zrozumia³.Spojrza³ na ni¹ jeszcze raz i ujrza³ nie g³adkie br¹zowe w³osyi zgrzebn¹ szar¹ sukniê, lecz d³ug¹, smuk³¹ sylwetkê unosz¹c¹ ramiona dos³oñca.— Wierzba — szepn¹³.— Tak.Dwa dni póŸniej, wczesnym rankiem, Aubreya obudzi³o gwa³­towne stukanie dodrzwi sypialni.— Chwileczkê! — zawo³a³, podnosz¹c siê z ³Ã³¿ka i wk³adaj¹c bawe³nian¹ podomkê.Nie pamiêta³, aby w ci¹gu kilku miesiêcy, ja­kie spêdzi³ pod tym dachem, ktoœtak wczeœnie wyci¹gn¹³ go z ³Ã³¿ka.Przed drzwiami sta³a Lilith, ubrana w jedn¹ z szarych sukni.— ChodŸ szybko — powiedzia³a.Rzadko widywa³ j¹ tak poruszon¹; rumieñcepodkreœla³y jej lekko wystaj¹ce koœci policz­kowe.— O co chodzi? — zapyta³, id¹c za ni¹ po stromych schodach.— Ewa — odpar³a.— Pospiesz siê.ZnaleŸli j¹ w ostatnim miejscu, w jakim spodziewa³by siê Aubrey — w pracowniGlyrendena.Le¿a³a na pod³odze, zwiniêta w k³êbek, jêcz¹c ¿a³oœnie.Jejwspania³e w³osy rozsypa³y siê na kamiennej posadzce; podarta koszula okrêci³asiê wokó³ cia³a.Obok niej sta³a Arachne, mamrocz¹c coœ do siebie.Wpomiesz­czeniu unosi³a siê przykra woñ wymiocin — i czegoœ nieporów­naniegroŸniejszego.Aubrey natychmiast klêkn¹³ obok dziewczyny.— Co siê sta³o? — zapyta³.— Nie wiem.Arachne znalaz³a j¹ kilka minut temu i zawo³a³a mnie.Aubrey dotkn¹³ poblad³ej twarzy, a potem lekko przesun¹³ palcami po szyi orazbrzuchu dziewczyny.— Trucizna—rzek³ ponuro.— Niew¹tpliwie jedna z mikstur Glyrendena.— Mo¿esz jej pomóc? — zapyta³a Lilith.Nie wiem.Zale¿y, co za¿y³a.— Spojrza³ na ni¹.— Gdzie jest Glyrenden?Machnê³a rêk¹.— Wyjecha³.W œrodku nocy.Nie wiem dok¹d ani na jak d³ugo.Aubrey kiwn¹³ g³ow¹ i wsta³.Zagrzej trochê mleka—poleci³ Arachne.—I trochê wody.Musimy j¹ obmyæ.Lilith wysz³a z Arachne.Aubrey chodzi³ po pracowni czaro­dzieja, szukaj¹cjakichœ œladów.Znalaz³ je bez trudu.Najwidoczniej Ewa zakrad³a siê tutajzaraz po odjeŸdzie maga i sporz¹dzi³a mieszaninê z kilku mikstur, które by³ypod rêk¹.Zostawi³a otwarte s³oiczki na stole, rozsypuj¹c zawartoœæ niektórych.Aubrey po­smakowa³ i rozpozna³ wszystkie: ruta, belladona, kurara oraz kilkazaczarowanych zió³, o dzia³aniu wzmocnionym przez magiê.Ka¿­de z osobnawystarczy³oby, ¿eby zabiæ dziewczynê, ale zmiesza³a ich zbyt wiele — mia³yprzeciwstawne dzia³anie i wywo³a³y takie md³oœci, ¿e nie zdo³a³a utrzymaæ ich wsobie.Niew¹tpliwie ura­towa³ j¹ nadmiar zapa³u, z jakim usi³owa³a odebraæsobie ¿ycie.Mimo to czêœæ toksyn dosta³a siê do krwi; œwiadczy³y o tym bolesne jêki Ewy.Glyrenden nie nale¿a³ do tych, którzy przypad­kowo wypijaj¹ swoje trucizny czypodaj¹ je i potem tego ¿a³uj¹, tak wiêc nie fatygowa³ siê sporz¹dzaniemodtrutek na œmiercio­noœne mikstury, jakie trzyma³ na pó³kach.Aubrey dzia³a³szybko, ³¹cz¹c sk³adniki znanych sobie lekarstw, odgaduj¹c inne.Za jego plecami wyros³a Arachne, trzymaj¹c dzban ciep³ego mleka.— Postaw go tam — rzek³ Aubrey.— Ponadto potrzebujê czyst¹ szklankê i³y¿eczkê.tak, dziêkujê.Lilith wróci³a moment po Arachne, przynosz¹c rêczniki i mi­skê wody.Przezramiê przerzuci³a czyst¹, nocn¹ koszulê z muœlinu.— Bêdzie jeszcze wymiotowaæ? — zapyta³a.— Nie chcê zabrudziæ czystej koszuli.— Nie, nie s¹dzê — odpar³ Aubrey.— Myœlê, ¿e chemikalia ju¿ przeniknê³y do jejorganizmu.Teraz musimy im przeciwdzia­³aæ, a nie wywo³ywaæ wymioty.Lilith skinê³a g³ow¹ i klêknê³a przy dziewczynie.Aubrey, mieszaj¹c naprêdcesporz¹dzon¹ miksturê z ciep³ym mlekiem, obserwowa³ krz¹taninê Lilith.Tak jakmóg³ oczekiwaæ, nie oka­za³a przygnêbienia czy odrazy na widok chorej i brudnejofiary; opar³a jej g³owê na swoich kolanach i zaczê³a ocieraæ z wymiocin orazœliny.Aubreya zadziwi³a jej delikatnoœæ, któr¹ nazwa³by czu³oœci¹, gdyby niewiedzia³ lepiej.Ewa krzyknê³a przeraŸliwie, gdy Lilith zaczê³a rozpinaæ jejkoszulê.— Cii — powiedzia³a ³agodnie Lilith.— Ju¿ cicho.Nic ci nie bêdzie.Zobaczysz.Nie jest tak Ÿle, jak myœlisz.Nie, jest gorzej, pomyœla³ Aubrey, wracaj¹c do swojej mikstury.Nigdy nies³ysza³, ¿eby Lilith sk³ama³a, nawet by kogoœ pocie­szyæ.Prawdê mówi¹c, nigdynie widzia³, ¿eby kogoœ pociesza³a.Nag³y, irracjonalny dreszcz niepokojuzje¿y³ mu w³osy na karku; potrz¹sn¹³ g³ow¹, odganiaj¹c takie myœli.Zanim Aubrey sporz¹dzi³ odtrutkê, Lilith umy³a i przebra³a dziewczynê, a nawetrozczesa³a jej zmierzwione w³osy.Aubrey kucn¹³ i wrêczy³ Lilith szklankêmlecznego napoju.— Przytrzymam j¹ — powiedzia³, bior¹c Ewê w ramiona i opieraj¹c jej g³owê naswoim ramieniu.— Ty podaj jej napój.Ewa opiera³a siê, ale zdo³ali wlaæ jej do ust wiêkszoœæ p³ynu.Wci¹¿ nieotwiera³a oczu i wydawa³a siê nieprzytomna; szamota³a siê w ramionach Aubreya iwydawa³a g³oœne okrzyki przestrachu.Jednak mikstura dzia³a³a szybko.Wkrótcedziewczyna uspokoi³a siê.Jej miêœnie rozluŸni³y siê i najwidoczniej zapad³a wsen.— I co teraz bêdzie? — spyta³a Lilith.— Nie wiem — rzek³ Aubrey.— Dzia³am po omacku.— Mo¿emy przenieœæ j¹ gdzieœ, gdzie bêdzie jej wygodniej?— Tak.Trzymaj¹c Ewê w ramionach, Aubrey wsta³ i zaniós³ j¹ do kuchni [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •