[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale zaraz po przyjeŸdzie dohotelu oznajmi³, ¿e jest zmêczony.¯e chce pobyætrochê sam.Doktor Liang by³ zaskoczony.Oczywiœcie podzieli³ siê swy­mipodejrzeniami z policj¹.Pu³kownik Smith jest ju¿ obserwowany.Sk¹d wiesz?Po prostu wiem.Dobrze mi pan za to p³aci.I rzeczywiœcie.Yu uwa¿a³, ¿e p³aci mu czasem wiêcej, ni¿ sam zarabia, co mog³oFenga rozzuchwaliæ.Musia³ mu nieustannie przypominaæ, kto tu jest szefem.P³acê ci za pracê, za nic wiêcej.Dlaczego ten Amerykanin jeszcze ¿yje?Nie³atwo go podejœæ, poza tym musimy zachowaæ ostro¿noœæ.Jak ju¿ mówi³em,obserwuj¹ go ci z Zhongnanhai.Yu poczu³ w ustach smak ¿Ã³³ci.- Tak, tak, oczywiœcie.Ale trzeba go zabiæ.I to szybko.Dowiedzia³eœ siê, odkogo Mondragon dosta³ manifest?- Jeszcze nie.- To siê dowiedz.A kiedy siê dowiesz, zabij go.Feng wykrzywi³ usta wuœmiechu.- Naturalnie.W s³abym œwietle lampy Smith zobaczy³ niskiego, przysadzistego Chiñ­czyka,który patrzy³ na szafkê z aktami, na le¿¹c¹ na niej wci¹¿ otwart¹ teczkê.Chiñczyk przeniós³ wzrok na sejf i pistolet zadr¿a³ mu w miêsi­stej d³oni.Niespyta³: Co pan robi? Ani: Co siê tu dzieje? Spyta³: Kim pan jest? Musia³wiedzieæ, co Jon robi w gabinecie Yu Yongfu, prezesa i przewodnicz¹cego zarz¹duLataj¹cego Smoka.- Pan Zhao Yanji, prawda? To pan da³ manifest Avery'emu Mondra­gonowi.Lufa sig sauera zadr¿a³a jeszcze mocniej.Sk¹d pan.Od Avery'ego.Zabili go, zanim zd¹¿y³ daæ go mnie.Kto go teraz ma?Oni.Pistolet dygota³ tak mocno, ¿e Zhao Yanji musia³ przytrzymaæ go drug¹ rêk¹.Sk¹d mam wiedzieæ, ¿e pan nie k³amie?Bo wiem o Mondragonie.Bo znam pañskie nazwisko.Bo ja te¿ szu­kam tegomanifestu.Zhao zamruga³, bezw³adnie opuœci³ broñ, ze skrzy¿owanymi nogami osun¹³ siê napod³og¹ i ukry³ twarz w d³oniach.- Ju¿ po mnie.Smith wyj¹³ mu z rêki pistolet.Schowa³ berettê do kieszeni, wetkn¹³ sig saueraza pasek spodni i spojrza³ na Chiñczyka.Zhao mia³ ods³oniêty kark, jakbyczeka³ na cios katowskiego topora.- Mog¹ dojœæ do tego, ¿e to pan mu go da³?Zhao kiwn¹³ g³ow¹.Mo¿e jeszcze nie dzisiaj.Nie jutro.Ale w koñcu dojd¹.Feng toczar­noksiê¿nik.Widzi przez œciany.Feng?Feng Dun.Szef s³u¿by bezpieczeñstwa Yu Yongfu.Jon zmarszczy³ czo³o.Jak on wygl¹da?Wzrost, atletyczna budowa cia³a, rudo-siwe w³osy, wyj¹tkowa dzikoœæ izawziêtoœæ pod mask¹ pozornego spokoju - Zhao opisa³ go bardzo do­k³adnie.- Widzia³ go pan?- Tak, widzia³em - odrzek³ bez zdziwienia Jon.Przynajmniej zna³ ju¿ jegonazwisko.- Zacznijmy od pocz¹tku.Dlaczego pan to zrobi³?Chiñczyk podniós³ wzrok.Przera¿enie nagle minê³o, ustêpuj¹c miejsca gniewowi.- Bo Yu Yongfu to zach³anna œwinia! To przez niego da³em manifest Mondragonowi!Czcigodny dziadek mojego przyjaciela Bei Ruitiao za­³o¿y³ Lataj¹cego Smoka,kiedy panowali tu jeszcze Anglicy i Ameryka­nie.Nasza firma by³a szanowan¹spó³k¹.S³uchaj¹c jego tyrady, Jon u³o¿y³ w myœli historiê, która w nowej Chiñ­skiejRepublice Ludowej by³a a¿ zbyt powszechna.Lataj¹cy Smok by³ ma³¹,konserwatywn¹ firm¹ zajmuj¹c¹ siê g³Ã³wnie transportem towarów po Jangcy imorskimi przewozami przybrze¿nymi w okolice wyspy Hai­nan.Bei Ruitiao pe³ni³funkcjê jej prezesa do chwili, gdy wykorzystuj¹c dojœcia w partii i belgijskieŸród³a finansowe, przej¹³ j¹ w mafijnym stylu Yu Yongfu,, który mianowa³ siêprezesem i przewodnicz¹cym zarz¹du i z pomoc¹ belgijskich firm spedycyjnychposzerzy³ zakres dzia³alnoœci spó³ki o przewozy pe³nomorskie.Ca³y czasbalansowa³ przy tym na po­graniczu prawa, zarówno chiñskiego, jak imiêdzynarodowego.G³os Zhao dr¿a³ z emocji.Yu zrujnowa³ mojego przyjaciela.Da³em manifest Mondragonowi, ¿eby gozdemaskowaæ, ¿eby siê na nim zemœciæ! - Jego brawura zniknê³a tak szybko, jaksiê pojawi³a.- Ale mi siê nie uda³o.Ju¿ po mnie.Jak zdo³a³ pan go wykraœæ?Ruchem g³owy Chiñczyk wskaza³ sejf nad szafk¹.- Yu schowa³ go w tajnych aktach.Jestem skarbnikiem firmy.Gdy prze­j¹³Lataj¹cego Smoka, uda³em, ¿e siê z tego cieszê, i pope³ni³ b³¹d, za­trzymuj¹cmnie w pracy.Pewnego dnia zapomnia³, ¿e wyj¹³ akta z sejfu, i tak jeznalaz³em.Zabra³em manifest, a pozosta³e dokumenty od³o¿y³em na miejsce.Niepamiêta, ¿e je zostawi³.Ale teraz sobie przypomni.- Zhao skuli³ siê¿a³oœnie.- Jak pan myœli, gdzie ten manifest teraz jest? Znowu w sejfie?Chiñczyk pokrêci³ g³ow¹.Nie.Yu ba³by siê go tam zostawiaæ.Na pewno zabra³ go do domu.Tam te¿ masejf.Gdzie mieszka?- Daleko za lotniskiem Hongqiao.W wielkim, obrzydliwie bogatym domu, któryzawstydzi³by nawet wysokiego urzêdnika z dynastii Yuan.-Poda³ adres, który Jonowi nic nie mówi³, ale od czego by³ Andy?- Mondragon powiedzia³, ¿e s¹ trzy kopie.To prawda?- Tak, trzy.- Gdzie s¹ dwie pozosta³e?- Jedna pewnie w Basrze albo w Bagdadzie, u odbiorcy.Odbiorca musi mieæegzemplarz dla siebie, zawsze tak jest.Nie wiem, co zrobili z trze­ci¹.- Mogê wywieŸæ pana z kraju - powiedzia³ Jon.Chiñczyk ciê¿ko westchn¹³.- I dok¹d bym pojecha³? Chiny s¹ moim domem.- Niezdarnie wsta³, przeszed³ nadrug¹ stronê gabinetu i opad³ na zamszowy fotel Yu Yongfu.- Mo¿e siê niedowiedz¹.- To mo¿liwe.- Zwróci mi pan pistolet?Smith zawaha³ siê, odci¹gn¹³ zamek sig sauera, zajrza³ do komory, wyj¹³magazynek i poda³ mu broñ.- Magazynek po³o¿ê przy drzwiach.I zostawi³ go tam siedz¹cego w fotelu, zapatrzonego w szanghajsk¹ noc.Feng Dun siedzia³ cierpliwie w fordzie escorcie w czarnym cieniu roz³o¿y­stegopl¹tana i wdychaj¹c niesiony wiatrem s³odki zapach kwitn¹cego jaœmi­nu, którywpada³ przez opuszczon¹ szybê samochodu, uwa¿nie obserwowa³ ciemne sylwetkimê¿czyzny i kobiety poruszaj¹ce siê za zas³onami w oknach domu Yu Yongfu.Zas³ony by³y zachodnie, tak samo jak wielki dom, wierna kopia królewskiejrezydencji herbacianych magnatów i handluj¹cych jedwa­biem tajpanów z okresubrytyjskiej i francuskiej koncesji.I on, i ona gestykulowali [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •