[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój plan dzia³a³ zaskakuj¹co dobrze - choæ bior¹c pod uwagê ograniczeniaumys³owe Murgów, nie wiem, czemu by³em tym zaskoczony.Uspokojeni brakiemjakichkolwiek przeszkód w odbudowie mostów, Murgowie, tak jak przewidzia³em,rzuci-li ca³e regimenty dŸwigaj¹cych drewno ¿o³nierzy na wschodni brzeg czwartejrzeki.Wildantor trzyma³ swych ³uczników w pogotowiu, dopóki Murgowie niedotarli z budow¹ mostu na œrodek rzeki.Wówczas zad¹³ w róg, daj¹c sygna³ukrytym ³ucznikom.Asturskie strza³y zamigota³y nad g³owami niczym rozwijana têcza, a Murgowieniemal dos³ownie sp³ynêli ze swego na wpó³ ukoñczonego mostu, wype³niaj¹c rzekêcia³ami.Potem Wildantor i jego ludzie przyczaili siê, wykazuj¹c zdumiewaj¹ce opanowaniejak na Arendów.Pozostali na brzegach Murgowie podczo³gali siê bojaŸliwie do przodu, os³aniaj¹ctarczami g³owy.Wildantor nadal czeka³.W koñcu Murgowie uznali, ¿e ³ucznicy wycofali siê i ponownie przyst¹pili dopracy.Wówczas druga têcza zmiot³a mosty do czysta.Ocaleli Murgowie zebrali siê na wschodnim brzegu, miotaj¹c przekleñstwa nanadal niewidocznych ³uczników.Wówczas to baron Wildantor da³ wrzeszcz¹cym Murgom pokaz niesamowitego zasiêguasturskich d³ugich ³uków.Trzecia têcza uformowa³a sterty martwych Murgów nawschodnim brzegu rzeki, szerokiej w tym miejscu na dwieœcie kroków.- Wspaniale! - krzykn¹³ zachwycony Mandor.- Kapitalnie!Potem ponownie odeszliœmy, wycofuj¹c siê do pi¹tego dop³ywu rzeki Arend.Wildantor i jego ³ucznicy pilnowali ty³Ã³w, przystaj¹c co kilkaset kroków, byraziæ goni¹cych nas Murgów d³ugimi na jard strza³ami, tym samym daj¹cmimbrañskim rycerzom czas na zburzenie wszystkich mostów z wyj¹tkiem jednego.Wówczas asturscy Arendowie zalali Murgów gradem strza³, zwinêli interes iwycofali siê po jedynym ocala³ym moœcie.Jak mo¿na siê by³o spodziewaæ, Wildantor trzyma³ stra¿ na wschodnim krañcumostu, dopóki wszyscy jego ludzie nie przeszli bezpiecznie na drug¹ stronê.Wypuszcza³ strza³ê za strza³¹prosto na nacieraj¹cych Murgów z tak¹ szybkoœci¹, ¿e prawie nie by³o widaæruchów jego r¹k.Gdy skoñczy³y mu siê strza³y, odwróci³ siê, i ruszy³ pêdemprzez most.Rycerze mimbrañscy poluzowali belki mostu tak, ¿e wystarczy³ dobry podmuch, abyca³a konstrukcja siê rozpad³a.Wówczas, gdzieœ w górach na pó³nocnym wschodzie,przyjaciel Gariona kichn¹³.Ch³odny podmuch, jedno z ostatnich tchnieñæwieræwiecznej ulewy, wype³ni³ ka¿dy strumieñ i potok fal¹ rw¹cej wody, wysok¹na dziesiêæ stóp.Most rozpad³ siê pod nogami Wildantora.Rzuci³em siê na zachodni brzeg, zbieraj¹c sw¹ Wolê.- Nie wtr¹caj siê, ojcze! - rzuci³a mi Pol.- Ale.- Ju¿ siê tym zajêto.Baron Vo Mandor spi¹³ ostrogami swego konia, pogalopowa³ do nastêpnego mostu,zeskoczy³ z siod³a, g³oœno podzwaniaj¹c zbroj¹.Podbieg³ po zgruchotanym moœciena sam jego chwiejny koniec, ukl¹k³, wyci¹gn¹³ rêkê ku spienionej wodzie.- Wildantorze! - zawo³a³ g³osem, który pewnie by³o s³ychaæ w Vo Mimbre.- Domnie!Rudow³osego Astura znosi³o w dó³ rzeki z przeraŸliw¹ szybkoœci¹, ale uda³o musiê zakrêciæ pod pr¹d i gdy przep³ywa³ obok zdruzgotanego koñca mostu,wyci¹gn¹³ ramiê.Rêce obu mê¿czyzn spotka³y siê z g³oœnym klaœniêciem.Mimbratodchyli³ siê do ty³u, dos³ownie wyrywaj¹c Astura z rw¹cej wody.Potem schwyci³go za tunikê na plecach i wyci¹gn¹³ w bezpieczne miejsce.Wildantor le¿a³ chwilê twarz¹ do ziemi, wymiotuj¹c, kaszl¹c i wypluwaj¹cb³otnist¹ wodê.Potem podniós³ g³owê z szerokim uœmiechem na twarzy.- Masz krzepê, Mandorze - stwierdzi³.- Pewnie móg³byœ kruszyæ kamienie bezu¿ycia m³ota.- Usiad³, masuj¹c sobie d³oñ, któr¹ Mimbrat niemal zgniót³ irozejrza³ siê.- Lepiej ustawiê swych ³uczników na miejsca - powiedzia³, jakbynic siênie sta³o.- Powstrzymamy Murgów, gdy ty i twoi rycerze bêdziecie burzyækolejne mosty.- Dobrze - zgodzi³ siê Mandor.Wsta³, zachrzêœci³, podci¹gn¹³ Wildantora nanogi i wróci³ do swego konia.¯aden z nich nigdy nie mówi³ ju¿ o tym wydarzeniu, ale dŸwiêk owego g³oœnegoklaœniêcia, gdy ich d³onie siê spotka³y, zdaje siê nadal dŸwiêczeæ w mej g³owiei pozwala mi z niejak¹ nadziej¹ myœleæ o przysz³oœci.Kontynuowaliœmy nasz powolny odwrót.Po pi¹tym dop³ywie, gdzie ³ucznicyWildantora pobrali straszliwe myto od nacieraj¹cych Murgów, król Ad Rak Cthorosz Murgodomu znalaz³ jakieœ pilne zajêcie dla swych ¿o³nierzy i na Thullów spad³ca³y trud odbudowy mostów.Nie by³a to ¿adna nowoœæ w angarackiejspo³ecznoœci.Nasze manewry nie by³y zbyt wymyœlne, to prawda, ale opóŸni³y pochód Kal Torakao wymagane piêæ dni.Zawsze szukajcie najprostszego rozwi¹zania ka¿degoproblemu.Gdy zaczyna siê za du¿o kombinowaæ, sprawy przybieraj¹ z³y obrót.Tego dnia, gdy Thullowie skoñczyli naprawiaæ mosty, chmury zaczê³y siêrozpraszaæ.Uznaliœmy z Pol, ¿e dalsze tracenie , ludzi przy próbachpowstrzymania pochodu Angaraków nie ma ju¿ sensu.OpóŸniliœmy Toraka, ile by³otrzeba, tote¿ zgromadziliœmy si³y w Vo Mimbre i zamknêliœmy bramy.Zachód s³oñca tego wieczoru by³ wspania³y i dawa³ nadziejê, ¿e pierwszego dniabitwy pod Vo Mimbre niebo bêdzie pogodne.ROZDZIA£ ÓSMYPo³udniowe mury Vo Mimbre wyrasta³y wprost z rzeki Arend.Deszcze padaj¹ceprzez ostatnie æwieræ wieku wype³ni³y j¹ wod¹ po brzegi.To czyni³o atak od tejstrony ma³o prawdopodobnym, wiêc pozostawa³y nam do obrony jedynie trzystrony.Chodzi³em po z³ocistych murach w mroku zapadaj¹cym nad Vo Mimbre.Przed udaniemsiê na spoczynek chcia³em sprawdziæ stan gotowoœci obronnej.Jestem pewny, ¿eMimbra-ci wiedzieli, co robi¹, ale nigdy nie zawadzi siê upewniæ, szczególniejeœli ma siê do czynienia z Arendami.Obu baronów, Mandora i Wildantora,znalaz³em na parapecie nad g³Ã³wn¹ bram¹.Stali, spogl¹daj¹c posêpnie nastopniowo ciemniej¹c¹ równinê.- Czy Jednooki w ogóle posuwa siê naprzód? - zapyta³em.- Tylko kilka oddzia³Ã³w czo³owych - odpar³ odziany w zielon¹ tunikê Wildantor.- Pewnie poczeka do zapadniêcia zmroku z zajêciem pozycji.Gdyby ksiê¿ycœwieci³ jasno, moi ³ucznicy mogliby utrudniæ mu dzia³anie.- Oszczêdzaj swe strza³y - poradzi³em.- Celów bêdzie pod dostatkiem, gdywzejdzie s³oñce.- Mamy mnóstwo strza³, Belgaracie.Mandor kaza³ swym zbrojmistrzom zaopatrzyænas w pe³ne beczki.- Spostrzeg³em, i¿ strza³y asturskie s¹ o wiele d³u¿sze od naszych z powoduwyj¹tkowej d³ugoœci asturskich ³uków - doda³ Mandor, poprawiaj¹c zbrojê.- A ¿eczasowo sojusz nas ³¹czy, przezornie zaopatrzy³em naszych przyjació³ obficie.- Mi³y z niego ch³opak, co? - powiedzia³ Wildantor, posy³aj¹c swemuprzyjacielowi zaraŸliwy uœmiech.Mandor rozeœmia³ siê.Zdawa³o siê, ¿e zuchwa³y, rudow³osy m³odzieniec oczarowa³go do tego stopnia, ¿e Mandor gotów by³ puœciæ w niepamiêæ dwa tysi¹cleciarodowych waœni.Pochwala³em to.Ich przyjaŸñ dobrze wró¿y³a przysz³ym sprawom.- Wy, panowie, równie¿ mo¿ecie siê trochê przespaæ - powiedzia³em.- Jutrobêdzie d³ugi dzieñ.- Potem zostawi³em ich i zszed³em na dó³, do swej komnaty.Polgara siedzia³a przy kominku.Czeka³a na mnie.- Gdzie by³eœ? - zapyta³a.- Sprawdza³em przygotowania do obrony - odpar³em ze wzruszeniem ramion.- Mimbraci przygotowywali siê do oblê¿enia tego miasta ponad dwa tysi¹ce lat,ojcze.Wiedz¹, co robiæ.Pójdê siê trochê rozejrzeæ.- B¹dŸ ostro¿na- Oczywiœcie.Idziesz do ³Ã³¿ka?- Po co zawracaæ sobie tym g³owê? Nie bêdê móg³ zasn¹æ.Zreszt¹ i tak chcia³emporozmawiaæ z Beldinem.Tylko nie siedŸ poza domem ca³ej nocy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •