[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na konsolecie pojawi³a siê holoprojekcja planety i okolic.Wygl¹da³a idealnie, ale na wszelki wypadek w³¹­czy³ program kompletnegoautotestu i rozsiad³ siê wygod­niej, czekaj¹c, a¿ komputer siê z nim upora.Kapitan nie robi³a niczego po³owicznie i nie mia³a cier­pliwoœci do tych,którzy tak postêpowali.Jak na przyk³ad niejaki podporucznik Maxwell ArtoisStromboli, u¿alaj¹­cy siê nad samym sob¹ od czasu pamiêtnych manewrów floty.Max nie uwa¿a³ siê bynajmniej za najlepszego ofi­cera w dziejach Manticore, alezdawa³ sobie sprawê, ¿e by³ w istocie lepszy ni¿ pozwala³ sobie to okazaæ.Nieule­ga³o w¹tpliwoœci, ¿e tylko z g³upoty i lenistwa nie mia³ wtedy obliczonegokursu na Medusê, za co Harrington mia³a prawo urwaæ mu ³eb.Wstrz¹snê³o nim nasamo wspomnienie.Choæ z drugiej strony by³ te¿ mi³y akcent gdy obliczy³ kurs,urós³ we w³asnych oczach i to o parê cen­tymetrów.Wzrós³ te¿ niepomiernie jegoszacunek dla dowód­cy za sposób, w jaki da³a mu nauczkê, nie rugaj¹c i niepowiêkszaj¹c jego wstydu przed reszt¹ obsady mostka.A ten przydzia³ nie by³ kar¹, jak pierwotnie s¹dzi³.Atmosfera planetyœmierdzia³a co prawda niczym celulozownia z zepsutym systemem filtracyjnym, atubylcy wygl¹dali niczym ciekawostki z muzeum anomalii przy­rodniczych, alejego zadanie okaza³o siê wa¿niejsze ni¿ pierwotnie s¹dzi³.Zrozumia³ to wmomencie, w którym zobaczy³ prowizorkê, przy pomocy której Agencja próbowa³akontrolowaæ ruch orbitalny.I gdy obs³uga powita³a ich niczym odciêty od dawnagarnizon d³ugo oczekiwan¹ od­siecz.O kapitanie wyra¿ali siê w samychsuperlatywach, lecz to w³aœnie ostatecznie uœwiadomi³o mu, jak powa¿nie i przezjak d³ugi czas zawodzi³a ich Królewska Marynarka.Westchn¹³ i sprawdzi³pierwszy wydruk kontrolny wygl¹da³ dobrze, wiêc od³o¿y³ go do podajnika iwyjrza³ przez okno.Ale¿ to by³o zadupie! Kontrola orbitalna mieœci³a siê na najwy¿szym piêtrzejednej z czterech wie¿ zdobi¹cych kompleks administracyjny, mia³ wiêc dobrywidok na ki­lometry szaro-zielonej monotonii udaj¹cej krajobraz.Mech ci¹gn¹³siê a¿ do brzegu czegoœ, co tubylcy nazywali rze­k¹, a co wygl¹da³o na t³ust¹zawiesinê powoli p³yn¹c¹ w¹skim kana³em, jakich setki przecina³y bagienn¹deltê.Po drugiej stronie wznosi³y siê budowle miasta Stiitów.Przezelektroniczn¹ lornetkê wyraŸnie widaæ by³o ka­mienny mur, a nawet pojedynczeg³azy.Ich wielkoœæ go zaskoczy³a - najmniejszy mia³ dobry metr d³ugoœci.Ka­mienie by³y wydobywane w jedynym w okolicy kamienio­³omie po³o¿onym w górzerzeki i przewo¿one na ³odziach -jak na cywilizacjê opart¹ na sile miêœni by³oto nawet przy tej grawitacji prawdziwe osi¹gniêcie.Zw³aszcza dla takszczud³owato wygl¹daj¹cych kalek jak tubylcy.Przeniós³ wzrok i lornetkê na jednego z nich, nadal nie do koñca wierz¹c, ¿e toprzedstawiciele tej rasy zbu­dowali masywne umocnienia.Podobnie jak naSphinxie, ssaki Medusy (ptaków na planecie nie by³o) by³y szeœcionogami.I natym podobieñstwo siê koñczy³o - zwierzêta z planety Sphinx mia³y futra, by³ymasywne i toporne, nie licz¹c naturalnie tych nadrzewnych, takich jak treecaty.Spowodowane by³o to si³¹ przyci¹gania planety.Te tutaj nie doœæ, ¿e niewygl¹da³y jak ssaki, to na dodatek by³y wysokie, chude i trójstronniesymetryczne.Tubylcy stanowi¹cy ukoronowanie ewolucji byli tak¿e ukoronowa­niemtych zasad.Owszem, byli ciep³okrwiœci i wydawali na œwiat ¿ywe m³ode, co i taknie zmienia³o faktu, i¿ z wy­gl¹du najbardziej przypominali Maxowi owada zZiemi, którego hologram kiedyœ widzia³ - modliszki.Z tym, ¿e ziemski robak niemia³ koñczyn rozmieszczonych syme­trycznie wokó³ cia³a.A tubylcy mieli.Posiadali trzy rêce i trzy nogi - wszystkie koñczyny by³y nieprawdopodob­nied³ugie i chude, st¹d te¿ skojarzenie ze szczud³ami i prze­zwisko “Stiit", jakienadali im ludzie.Fakt, trzy punkty podparcia dawa³y im niezwyk³¹ stabilnoœæ,ale dziwacznoœæ podkreœla³o to, ¿e ich stawy kolanowe czy biodrowe nie zgina³ysiê, lecz obraca³y.Ju¿ samo patrzenie na ma­szeruj¹cego stiita z lekkawzburza³o ¿o³¹dek - Stromboli wola³ nie myœleæ, jak wygl¹daj¹ podczas biegu.Komputer æwierkn¹³ cicho, sygnalizuj¹c koniec auto-sprawdzania systemu, wiêcStromboli od³o¿y³ lornetkê i wró­ci³ do konsolety.By³o to kalectwo, nieplaneta, ale mia³o du¿y ruch orbitalny - i ca³y ten ruch nale¿a³ do niego.Niezwykle siê to podoba³o pal¹cemu siê do pracy podporu­cznikowi MaxowiStromboli.-Olbrzymi prom transportowy o napêdzie antygrawitacyjnym wygl¹da³ niczym insektprzy burcie frachtowca zarejestrowanego w ewidencji floty handlowej planetyManticore.Przycumowana do œluzy kutra pinasa wielkoœci¹ przypomina³a mikroba,a mimo to dwaj cz³onkowie za³ogi promu stoj¹cy przy œluzie wygl¹dali nieswojo iniepewnie.Chor¹¿y Scotty Tremaine mia³ ledwie trzynaœcie lat (we­d³ugkalendarza planety Manticore) i by³ to jego pierwszy przydzia³ po ukoñczeniuakademii, obserwowa³ ich podej­rzliwie — nie by³ w stanie powiedzieæ, co goniepokoi, ale coœ w ich zachowaniu wydawa³o mu siê podejrzane.Za­uwa¿y³, ¿ewygl¹daj¹ nieszczêœliwie, w chwili, w której wszed³ na pok³ad promu, tote¿dzieli³ uwagê miêdzy obserwowanie ich i poczynañ mata Harknessa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •