[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekał na mnie w sypialni, z tak zzieleniałą twarzą, jakby stał w cieniu rzucanym przez parasolkę w tym kolorze.Popielniczkę przy łóżku wypełniał stos na wpół wypalonych papierosów.- Bogu dzięki, wreszcie dotarłaś - powiedział.- Wpakowałem się w koszmarne kłopoty.Jasnobrązowe włosy pociemniały od potu i spadały mu na czoło, podkreślając gorączkowe lśnienie szarych oczu, wyglądał tak strasznie młodo.Przebiegłam przez pokój i objęłam go ramionami.- Co się stało? Powiedz mi.Nie chodzi o dziecko? Pokręcił głową.Przepraszam, ale nie mam nic mocniejszego.No mów, co się dzieje?- Do jutra muszę mieć dwa tysiące funtów.- Boże! Na co?- Szantażują mnie.Natychmiast idź na policję.- Nie mogę - jęknął.Prawie płakał.Zrozumiałam, że za wszelką cenę muszę zachować spokój.- Musisz iść na policję; na pewno nie ujawnią twojego nazwiska.Cóż takiego zbroiłeś? Chyba nic naprawdę strasznego?Aż podskoczyliśmy gdy drzwi się raptownie otworzyły, ale to tylko wpadł Małpiatek, przebiegł przez pokój i zwinął się u stóp Xandra.Kopniakiem zatrzasnęłam drzwi.- Czyja to robota?- Guida - odparł Xander martwym głosem.- Guido, kto to taki?- Ten Włoch, przystojniacha.Poznałaś go, kiedy jedliśmy razem lunch „U Freddy’ego”, zanim wybrałaś się na łódź z Jeremym i Garethem.- O tak, już sobie przypominam.- Nie zgodziłem się wtedy pojechać do Ricky’eg i Joan.- Tak.- Wybrałem się z Guidem do Deyon, zatrzymaliśmy się w hotelu dla pedziów.- O Boże!- No i pojawił się tam jeden z jego kumpli, też śliczny Włoch, oczywiście zaćpaliśmy się i zaczęli robić w sypialni zdjęcia polaroidem.Na niektórych posunęliśmy się dość daleko.A teraz Guido z kumplem żądają szmalu i grożą, że jeśli go nie zdobędę do jutra, wyślą zdjęcia Ricky’emu i Pammie.Pomyślałam przez chwilę.Zapach krzewów tytoniowych dochodzący z ogrodu budził mdłości.Słyszałam, jak woda z pluskiem wypełnia polewaczkę pani L - T.- Nie sądzisz, że Pammie zwąchała, w czym rzecz, już dawno temu? - zapytałam.- Przecież nie jest głupia.- Nie potrafi tego przyznać sama przed sobą.- Nie lepiej, żebyś jej powiedział?Głos mu się załamał.- Nie teraz, kiedy zaszła w ciążę i tak się z tego cieszy.W pracy też się nagle wszystko układa, i tak dobrze się dogadujemy we dwoje.Nie miało sensu przypominanie, że wrócił do domu z dalekiej podróży zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu.- Ricky wywali mnie na zbity pysk.Pamela zrobi to samo.Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale naprawdę chcę być ojcem.Masz tylu bogatych przyjaciół.- A Gareth? Na pewno ci pomoże.- Z nim też się tak dobrze dogaduję - odparł rozdrażniony.- Jeśli ustąpisz tym razem, za tydzień - dwa Guido zażąda więcej.- Jak będę miał pole do manewru, znajdę na niego sposób.Teraz tylko potrzebuję czasu.Och, Octavio, na miłość boską - mówił piskliwie, niemal jak kobieta - pomogłem ci tyle razy.To była prawda.- Dobrze.Zdobędę dla ciebie tę forsę.- Jak?- Jeden ze znajomych chciał mi zapłacić półtora tysiąca za pozowanie.Myślę, że wyciągnę od niego dwójkę.Po wyjściu Xandra poszłam do budki i wykręciłam numer Andreasa.Wyobrażałam sobie, jak odsuwa blondynkę i przedziera się przez jej obfite kształty, by dotrzeć do telefonu.- Halo - odezwał się zachrypnięty miękki głos z cudzoziemskim akcentem.- Andreas, mówi Octavia.Cisza.- Octavia Brennen.- Wiem - powiedział miękko.- Tylko odstawię tego rudzielca.Czekałem na telefon od ciebie.- Ze co? - zapytałam ostro.- Co masz na myśli?- No cóż, ptaszki ćwierkały, że przyszły na ciebie chude lata i wyprowadziłaś się z mieszkania.Szkoda.To mieszkanko było takie poręczne.No dobrze, co mogę dla ciebie zrobić?Przełknęłam ślinę.- Pamiętasz, jak proponowałeś mi pozowanie dla „Hedonist”?- Jasne - z trudem powstrzymywał nutkę triumfu.- Wspominałeś o kwocie półtora tysiąca funtów.- Chyba zwariowałem.- A może zaokrąglimy to do dwóch tysięcy?- Inflacja atakuje wszystkich, kotku.- Ale nie w tym samym stopniu.Nakład twojego pisma rośnie jak na drożdżach, czytałam o tym w ostatnim „Campaign”.- Hmm, jeśli nie odmówisz mi swojego towarzystwa w czasie.eee, kolacji, i innych rzeczy, to zastanowię się nad tym.Czekał.Niemal czułam, jak niby gigantyczny wąż wił się na myśl o przyszłych rozkoszach.Do diabła, czy to miało takie znaczenie? Gareth był dla mnie stracony.A czy cokolwiek innego się liczyło?- Dobrze - odparłam.- Dlaczegóż by nie? Ale czy możesz mi zapłacić już jutro?- Jesteśmy zachłanni? Mam nadzieję, że nie wpadłaś w jakieś tarapaty, Octavio.Nigdy wcześniej się nie targowałaś.Zawsze zachowywałaś się jak udzielna księżna.Nie chciałbym, żebyś się zmieniła.Mógłbym sobie pomyśleć, że zrobiłaś się łatwa.- Potrzebuję szmalu.- Dobrze - zaczął mówić oficjalnym tonem.- Czy Markovitz jest właśnie w Londynie.Zamówię go jutro na cały dzień.Przyjdź o drugiej.W rozpaczy zdałam sobie sprawę, że zawalę prezentację.Ale zdobycie pieniędzy dla Xandra było w tej chwili najważniejsze.- Załatwione.Podał mi adres i zakończył słodko:-1 nie wkładaj nic obcisłego.Nie potrzebujemy wgnieceń na pięknym ciałku.Do jutra, kochanie.Nie pożałujesz, obiecuję.Po tej rozmowie poszłam do pracy w restauracji.Wróciwszy do domu, umyłam włosy i podjęłam próżne wysiłki doprowadzenia ciała do stanu nadającego się do fotografowania.Kolejne godziny upłynęły mi na pisaniu i darciu listu z wyjaśnieniami do Jakeya.Nie podobała mi się nawet ostateczna wersja.Mój mózg całkowicie odmówił współpracy; nie potrafiłam sklecić jednego przyzwoitego zdania, a przede wszystkim nic nie mogło zmienić faktu, że wykręcam mu okropny numer.Małpiatek leżał na łóżku drzemiąc, zdziwiony zmianą w codziennym rytmie.Co jakiś czas wydawał z siebie ziewnięcie, które przechodziło w przenikliwe skomlenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •