[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu kopali przez dwa sezony zimowe nie znajdując, jak notuje Carter, „nie szczególnie wartościowego”.Odbywają teraz długą naradę i już poważnie zastanawiają się nad tym, czy wobec stosunkowo skąpych wyników paroletnich prac nie przenieść wykopalisk gdzie indziej! W dotychczasowym miejscu poszukiwań nie zbadany pozostał tylko teren u stóp grobu Ramzesa VI, gdzie na usypisku krzemiennych brył stały baraki robotnicze.Po długich wahaniach i zmienianych raz po raz decyzjach Carnarvon i Carter postanawiają poświęcić pracom w „Dolinie” tylko jeszcze jedną, ale tym razem doprawdy już ostatnią zimę.Zaczynają więc znowu kopać dokładnie w tym samym miejscu, gdzie sześć lat temu przerwali prace — w miejscu, gdzie stoją baraki robotnicze.Gdy zaś wreszcie robią to, co robić mogli już przed sześciu laty, a mianowicie burzą ruiny baraków, natychmiast, za pierwszym niemal zatknięciem kilofa, znajdują wejście do grobu Tutanchamona, najbogatszego grobu Egiptu! „Nagłość tego odkrycia — pisze Carter — wprawiła mnie jak gdyby w stan ogłuszenia.Najbliższe miesiące były tak pełne wydarzeń, że nie miałem wprost czasu na to, aby to wszystko przemyśleć.”3 listopada 1922 roku Carter — lord Carnarvon znajdował się wówczas w Anglii — przystąpił do burzenia baraków robotniczych (były to ruiny baraków zbudowanych za XX dynastii).Już rankiem następnego dnia pod pierwszym zburzonym barakiem natrafiono na kamienny stopień schodów.Do popołudnia 5 listopada odgarnięto dostateczną ilość gruzu, aby nie mieć już najmniejszej wątpliwości, że znaleziono wejście do jakiegoś grobu.Ale może był to jeden z wielu grobów, których nigdy nie wykończono i nie użyto? Jeżeli zaś zawierał jakąś mumię, to może, jak wszystkie inne, był sprofanowany i splądrowany? Może wreszcie — żeby nie pominąć żadnej pesymistycznej możliwości — jeśli w ogóle znajduje się w nim jakaś mumia, okaże się, że jest to mumia jakiegoś urzędnika dworskiego lub kapłana?Prace szybko posuwały się naprzód.Podniecenie Cartera rosło z każdym dniem.Spod gruzów wyłaniał się stopień po stopniu.O zachodzie słońca — w Egipcie zmierzch zapada nagle — ukazał się dwunasty stopień, a wraz z nim „górna część zamkniętych, pokrytych zaprawą tynkową, zapieczętowanych drzwi”.„Zapieczętowane drzwi! — pisze Carter w swych pamiętnikach.— A więc wszystko okazało się prawdą.Była to chwila, która każdego archeologa musiałaby przyprawić o dreszcz.”Carter zbadał pieczęcie.Były nałożone przez nadzór królewskiego miasta umarłych.W grobie zatem spoczywać musiała co najmniej mumia jakiegoś wysokiego dostojnika.Ponieważ zaś od czasów XX dynastii baraki robotników zamykały dostęp do grobu, więc przynajmniej od tego czasu nie mógł on paść ofiarą rabunku.Carter, drżąc z przejęcia, wywiercił mały otwór w drzwiach, „akurat wystarczający, aby wsunąć przezeń latarkę elektryczną”.Stwierdził, że korytarz za drzwiami pełen jest kamieni — jeszcze jeden przekonywający dowód, że grób ten został gruntownie zabezpieczony.Gdy Carter, pozostawiwszy na straży swych najpewniejszych robotników, w świetle księżyca powracał przez „Dolinę” do swej kwatery, był w głębokiej rozterce.„Wszystko, dosłownie wszystko — pisze — mogło się kryć za tym korytarzem.Musiałem użyć całej siły woli, aby się opanować, nie wyłamać drzwi i nie prowadzić od razu dalszych poszukiwań.” Teraz, podczas gdy muł kłusem zdąża w stronę domu, młody archeolog walczy z tą pokusą.Umiera z niecierpliwości.Jakiś wewnętrzny głos mówi mu, że oto stoi na progu wielkiego, niebywałego odkrycia.I zaprawdę, godna podziwu jest jego decyzja, bo oto po latach daremnych poszukiwań stojąc w obliczu wielkiego znaleziska postanawia zasypać znowu wejście i czekać na powrót lorda Carnarvona, swego protektora i przyjaciela.Rano 6 listopada wysyła telegram: „Dokonałem wreszcie cudownego odkrycia w Dolinie.Wspaniały grób z nie uszkodzonymi pieczęciami.Do pańskiego przybycia wszystko znowu zasypane.Gratuluję!” 8 listopada nadchodzą dwie odpowiedzi: „Wracam w miarę możności natychmiast”, i druga — „Spodziewam się dwudziestego być w Aleksandrii”.Wreszcie 23 listopada lord Carnarvon wraz z córką- przybywa do Luksoru.Przeszło czternaście dni Carter, zżerany niecierpliwością, czekał bezczynnie przed zasypanym grobem.Już w dwa dni po odkryciu schodów zaczęły napływać niezliczone gratulacje.Ale czego mu winszowano? Jakiego odkrycia? Znalezienia jakiego grobu? Tego Carter wciąż jeszcze nie wiedział.A starczyłoby, gdyby kopał dalej tylko jeszcze na szerokość dłoni.Natrafiłby wtedy na wyraźny, usuwający ostatnie wątpliwości odcisk pieczęci Tutanchamona.„Lepiej bym wtedy spał po nocach — pisze — i oszczędziłbym sobie trzech tygodni niepewności!”Po południu 24 listopada robotnicy odgarnęli resztki gruzu ze schodów.Carter zeszedł po szesnastu stopniach na dół i stanął przed zapieczętowanymi drzwiami.Teraz dopiero zobaczył wyraźnie odciski pieczęci i wyryte na nich imię Tutanchamona.Ale zobaczył jeszcze coś więcej, coś, co dotąd ukazywało się każdemu odkrywcy grobu królewskiego w Egipcie: ślady, że i tutaj ktoś inny dotarł przed nim, że i tutaj kiedyś grasowali już zbójcy.„Ponieważ teraz całe drzwi były odsłonięte i widoczne w świetle dnia — pisze Carter — zdołaliśmy dostrzec coś, co przedtem uszło naszym oczom, a mianowicie, że jedną ich część już dwa razy z rzędu otwierano i znowu zamknięto, i że pierwsze odkryte przez nas pieczęcie, wyobrażające szakala i dziewięciu jeńców wojennych, zostały nałożone na tę otwartą i znowu zamkniętą część drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •