[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odżywiał się jajecznicą z kartoflami, które przysmażał sobie na małym piecyku i nigdy, nawet w niedzielę, nie widziano go w innej odzieży niż w połatanym, niegdyś czarnym welwecie, skrojonym według mody sprzed czterdziestu lat.- Wysokość zarobków w stosunku do wykonanej pracy jest śmiesznie niska - rozprawiał Adam, który traktował przyjaźnie młodszego brata, przekonawszy się już, że Alek ignoruje więzy familijne.Z Alkiem można było rozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną.- Mówię z doświadczenia.A jeszcze gorzej wygląda stosunek wypłat za pracę do zysku za rok, zwłaszcza gdy się zważy, pomiędzy jaką wielką ilość ludzi rozdziela się zarobki za pracę, a jak małą - zyski.Niesprawiedliwość dzieje się za każdym razem, gdy w piątek robotnik wyciąga rękę po wypłatę.- Pojmuję twoje uczucia - odrzekł Alek.- Tylko że nawet z tego, co mi mówisz - właśnie z tego, co mi mówisz - mogę wywnioskować, że robotnik nie ma szacunku dla pracodawcy.- A niby skąd ma mieć ten szacunek, jeśli pracodawca nie okazuje mu żadnych względów, nie próbuje nawet być sprawiedliwym w stosunku do niego, cóż dopiero - wielkodusznym? A nie okaże żadnych względów, dopóki się go do tego nie zmusi.Jego celem jest zarobić jak najwięcej pieniędzy w jak najkrótszym czasie, a to znaczy płacąc jak najmniej za robociznę.Są dwa sposoby zmuszenia pracodawcy, żeby postępował z nami uczciwie.Antykwariusz podszedł do ich stolika, powłócząc z lekka nogami.- Czy nic wam nie potrzeba, moi młodzi dżentelmeni? - zapytał, spoglądając przyjaźnie na Adama, którego bardzo polubił.- Nic nam nie potrzeba, dziękujemy, panie Nickalls - odrzekł Adam.- Wyborna kawa - dodał Aleksander.- A to nie byle jaka sztuka: przyrządzić dobrą kawę - rzekł pan Nickalls.- Mało kto w Londynie zna się na tej sztuce, mało kto! - Z ubolewaniem potrząsnął siwymi włosami, które opadały mu aż na kołnierz.- A przy sposobności chciałem zauważyć - powiedział Adam, zerkając z ukosa na Alka - że tylko jeden z nas jest dżentelmenem.- Pański brat wygląda na dżentelmena - rzekł pan Nickalls.- Co do pana, wiem, że nim jesteś.- Położył na chwilę rękę na ramieniu Adama, po czym odszedł.- Lubi mnie ten staruszek - powiedział Adam.- Zaprasza mnie czasem do tego swojego osobistego pokoiku, tam w głębi.Pokazuje mi swoje najukochańsze książki, istotnie bardzo cenne, których nie trzyma w sklepie z obawy, że jeszcze by ktoś zechciał kupić.Mówię ci, stare druki, niektóre jeszcze z czasów Caxtona! Okres początków drukarstwa w Anglii!- Znam ten gatunek ludzi - rzekł Aleksander.- Jest paru podobnych do niego w Oksfordzie.- Ale wracając do rzeczy.Jak ci mówiłem, są dwa możliwe sposoby zmuszenia pracodawcy do przyzwoitości - sposób demokratyczny, przez reformę parlamentarną, albo też rewolucja.Który byś wybrał?- Żadnego - odpowiedział spokojnie Alek.- To, co nazywasz sposobem demokratycznym, opiera się na fałszywych założeniach.A rewolucja oznacza przelew krwi.- Cofasz się na myśl o przelewie krwi, a głodowa śmierć cię nie przeraża? Wierz mi, głodujących jest pod dostatkiem w tym mieście, wbrew wszystkiemu, co się mówi o bogactwie Anglii.Ale co masz na myśli, mówiąc o fałszywych założeniach sposobu demokratycznego?- Posłuchaj mnie.Adamie.Ty nie jesteś typowym robotnikiem.To jest jasne - składają się na to twoje wychowanie, wykształcenie, obecne zainteresowania kulturalne.A typowy robotnik nie dojrzał jeszcze ani moralnie, ani umysłowo do tego, by mu dać pełne prawa wyborcze.Nie złość się, ale to fakt.- Tyle już razy słyszałem to twierdzenie, że nie jestem w stanie złościć się więcej.Mówiono to w parlamencie, gdy odrzucono projekt reformy na początku tego roku.Mówiono to na twoim uniwersytecie wiele razy.Ty, Alku, zarażasz się na ślepo typowymi profesorskimi poglądami, nie myśląc wcale samodzielnie.- Wydaje mi się, że te profesorskie poglądy są słuszne, chociaż przyznaję, że poświęcam mniej czasu i uwagi tym sprawom od ciebie.Moja matematyka za bardzo mnie pochłania.Ale wiem, że podczas niektórych demonstracji, na przykład na północy, doszło do rozruchów.Ludzie, którzy gotowi są do gwałtu, nie dojrzeli do prawa głosu.- Alku, obudź się! - zawołał Adam.- Czyż ty nie wiesz, że każdy do tej pory wypadek rozruchów był sprowokowany przez policję albo żołnierzy?- Po twojej stronie tak twierdzą - odrzekł Alek.- Ale dobrze, odłóżmy na chwilę ten aspekt.Co twój człowiek pracy wie o gospodarce finansowej kraju, o polityce zagranicznej, o znaczeniu kolonii, a nawet o oświacie?- Więcej, niż przypuszczasz.A w każdym razie nie mniej od wielu naszych szlachciców, którzy prócz myślistwa niczym się nie interesują.Przypomnij sobie, Alku, kto przed trzydziestu laty przychodził tłumami przez dom, w którym umierał Walter Scott i zapytywał o jego zdrowie? Londyńscy robotnicy! Czytywali zatem powieści historyczne.A od tej pory zdobywają sobie coraz więcej wykształcenia.- Moim zdaniem - upierał się Alek - robotnik nie jest jeszcze przygotowany do odpowiedzialności, która.- Wiesz zapewne - przerwał mu Adam - że ten właśnie punkt widzenia wywołał demonstracje wszerz i wzdłuż kraju.- Wiem, i mówię ci, że robotnik woli dowodzić słuszności swoich praw, bijąc oponenta pięścią w zęby, zamiast przekonywać go argumentami - i to mam na myśli, kiedy mówię, że robotnicy nie dojrzeli jeszcze moralnie ani umysłowo!- A ja ci powiadam, że się mylisz.- Adam nie złościł się ani nie unosił w dyskusji, ale mówił z naciskiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •