[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No tak.wydał już trzy książki na ten temat.Należy do międzynarodowej federacji ufologów i dostaje masę listów z zagranicy - wyjaśnił z dumą.Młody człowiek zmrużył filuternie oko.- On pisze o latających talerzach, a ty, bracie, nie mogłeś wydobyć się z szybu.- A gdy spostrzegł, że chłopiec przyjął ten żart z zakłopotaniem, machnął ręką.- Nie mówmy już o tym.Zdarza się.Jak ci na imię?- Bartek.- A mnie Łukasz.Możesz mi mówić po imieniu.Chłopiec, uniósłszy głowę, mruknął nieco zaskoczony:- Przecież pan dużo starszy ode mnie.- To głupstwo.Mógłbyś mieć brata albo kuzyna w tym samym wieku, więc mów mi Łukasz.- To trochę głupio.Tak od razu.I dziwne.- Nic dziwnego.Przyszedłem po ciebie, żeby ci pokazać drugie wejście do tych bunkrów.Chłopcu rozjaśniły się oczy.- To.To strasznie fajnie.- Fajnie, niefajnie.W każdym razie spodobałeś mi się.Wczoraj podziwiałem twoją spostrzegawczość.Słusznie mówiłeś, że nie mogłem wejść do bunkrów przez garaż.A teraz, chłopie, ubierz się ciepło, bo tam można zmarznąć.Bartek odwrócił się.Przy furtce zobaczył czekającą na niego Zulejkę.Rzucił więc przez ramię.- Czy możemy zabrać koleżankę?- A kto to? - zapytał Łukasz lekko zaskoczony.- To najfajniejsza dziewczyna, jaką znam.Zulejka, nie czekając na zaproszenie, podeszła bliżej.- Bartek opowiadał mi o panu.To pan go wyciągnął z tego szybu?- Jestem pewny, że gdybym się nie zjawił, to sam dałby sobie radę - powiedział, chcąc usprawiedliwić chłopca.- Niestety, nie mogę cię zabrać, bo mam ponton na dwie osoby, a tam często trzeba przeprawiać się przez wodę.- Pięknie panu dziękuję.I tak nie poszłabym z wami, bo mam coś ważniejszego do zrobienia - powiedziała nieco urażona i ruszyła za chłopcem do drzwi wejściowych.Na schodach szarpnęła Bartka za rękaw.- Wygląda mi na fantastycznego faceta- I ja tak myślę.Tylko.- zająknął się.- Co tylko?- No bo ja myślałem, że on też może jest podejrzany.- Wykluczone.To po co by przyszedł do ciebie?- Może masz rację, ale zawsze trzeba być ostrożnym.- To się wie.Zazdroszczę ci, ale trudno.Wykorzystam ten czas.bo mam nowy pomysł.- Jaki?- My się głowimy, kombinujemy, a tymczasem trzeba zaryzykować.Pójdę do Fajczarza i powiem mu prosto w oczy, że jest agentem obcego wywiadu.Zobaczę, jak zareaguje.- Niezły pomysł.Tylko uważaj, żeby ci nie zrobił czegoś złego.- Nie martw się.Już ja wiem, jak z takimi postępować.W KRAINIE MROKUSzli w milczeniu.Bartek co chwila spoglądał na Łukasza, jak gdyby wyczuwał, że lada moment zdarzy się coś bardzo ważnego.Szło mu się ciężko; pożyczona od ojca peleryna sięgała niemal ziemi.Musiał ja stało podciągać, by nie zaplątać się w jej połach.Łukasz kierował się na Białą Górę.Przeszli obok domu, w którym mieszkał Fajczarz, przecięli piaszczyste wydmy i dobrnęli do mokradeł.Łukasz świetnie znał drogę; omijając zdradzieckie bagna, doszli do niewielkiej polany zarośniętej turzycą i skrzypem.Na środku polany rosły gęsto krzaki.Zakrywały niewielkie wzniesienie.Łukasz rozchylił krzaki i wtedy Bartek zobaczył zawalone rumowiskiem betonowe wejście.Łukasz odsunął kilka ciężkich brył betonu i kuląc się wszedł do środka.W jego dłoni zabłysła latarka.Jej światło wyrywało z mroku porośnięte mchem betonowe ściany.Bartek westchnął głucho.- To wejście jest tak ukryte, że nie znalazłby go nawet diabeł.Łukasz uśmiechnął się tajemniczo.- A ja odkryłem je po trzech miesiącach poszukiwań.- Czy ci na tym tak bardzo zależało?- Bardzo.Mam takie usposobienie, że gdy się do czegoś zabiorę, muszę doprowadzić to do końca.- A właściwie co się tu mieściło? - zapytał chłopiec, rozglądając się dokoła.- Był to cały kompleks podziemnych pomieszczeń niemieckiego sztabu.Kiedy wszedłem tu pierwszy raz, znalazłem masę rozmaitych papierzysk.Cały magazyn żywności, tory kolejki podziemnej i wiele innych rzeczy.- Czy to ty odkryłeś te bunkry?- Skądże - zaprzeczył żywo i reflektor latarki skierował na kawałek suchej ściany, gdzie widniał napis w języku rosyjskim: „Nie ma min”.- Pierwsi weszli tu radzieccy saperzy.Mieli zapewne dużo roboty, bo w tych podziemiach mieścił się skład broni.Część tych bunkrów wysadzili w powietrze razem z pociskami artyleryjskimi.Część, która była im potrzebna, zachowali w nienaruszonym stanie.Bartek rozglądał się.Korytarz zrobił nań przygnębiające wrażenie.Na ścianach jak liszaje widniały plamy zgniłozielonego mchu.Podłoga zawalona była gruzem, zardzewiałymi prętami żelaza, kawałkami poskręcanych szyn.z głębi korytarza wionęło stęchlizną.Im dłużej szli, tym bardziej rosło w nim uczucie odrazy i niesamowitości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •