[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pozwolę! Nie zniosę tego, żeby mi ludzie przychodzili do kawiarni i przynosili takie wiadomości o moim dziecku.Ładną sobie wyrabiasz opinię!- Ja?.- Skrzywił się płaczliwie.- A cóż ja takiego.Nie dokończył, bo zanim powtórnie otworzył usta, dostał w ucho.- Jeszcze mi będziesz bezczelnie kłamał!? - Wtem jejrozpłomienione gniewne oczy spoczęły na mnie.- A z ciebieteż dobry numer.Zamiast przyjść do mnie i wszystko powiedzieć, to działasz za moimi plecami.Czułem, że w moim kierunku zbliża się potężna burzaz frontem atmosferycznym i z piorunami, a najgorsze, że niewiedziałem, gdzie prawda, a gdzie kłamstwo i, szczerzemówiąc, znalazłem się pomiędzy przysłowiowym młotema kowadłem.Bo cóż mogłem powiedzieć, żeby jej nie urazić, a nie sypnąć babci, uchronić Krzysia, a jednocześnie zachowaćtwarz.Ciężka sprawa.W takim wypadku zawsze najlepiejudawać Greka.Spróbowałem.- Ciociu - powiedziałem z całą wyrozumiałością, na jakąmnie było stać - przepraszam, ale w ogóle nie wiem, o cochodzi.- Ty dobrze wiesz.Wszyscy wiecie, tylko chcecie mnieoszukać.Wszystko za moimi plecami.Niedoczekanie wasze.Ja nie jestem taka znowu.- Nagle urwała, nie dokończywszyzłotej myśli o tym, jaka jest, a jaką my ją widzimy, po czymzwróciła się do mnie łagodniej: - Maciek, ty jeden jesteś tutajuczciwy.Powiedz, ale tak z ręką na sercu, jak to było z tąkurtką?Bęc! Odwołała się do mojej uczciwości.Najgorsza możliwość z wszystkich wariantów tej głupiej historii.Teraz, gdybym był naprawdę uczciwy, musiałbym sypać stryja, babcię i Krzyśka, całą rodzinę, bo, tak pod chajrem, stryjWaldek też udawał Greka i umywał ręce.Babcia grała litościwą duszyczkę, a ja za nich wszystkich miałem się narażać i jeszcze świecić oczami.Ładny układ.Wiec co miałem robić?Co?- Jeśli ciocia chce, żebym nadal był uczciwy - palnąłemdyplomatycznie - to proszę mnie o nic nie pytać.Myślałem, że w ten sposób zdołam odwołać się do jejsumienia i poczucia sprawiedliwości, tymczasem „- o, nieszczęsny - włożyłem kij w sam środek mrowiska.- To tak mi się odwdzięczasz? - Uniosła ręce gestemrozpaczy.- Zamiast przyjść do mnie i powiedzieć, to wy tukonspirujecie i dopiero od obcych ludzi muszę wysłuchiwać.- Przepraszam, ale ciocia za dużo ode mnie wymaga.- Wymagam, żebyś był lojalny.- W porządku, ale nie mogę być lojalny wobec wszystkich.- Wstyd! - zawyrokowała.- Wstyd!Ten, który najbardziej powinien się wstydzić, siedział natapczanie z miną obrażonego lorda, z uchem płonącym jakkwiat peonii.Co z takim robić? Trąciłem go mocno łokciem.- Odezwij się, bo to przecież twój numer.Krzysiek milczał jak zaklęty.Zdawało się, że przeżywa jakiśdawno oglądany film kowbojski albo tkwi w stanie zupełnegoodrętwienia.Burza przechodziła nad nim.Ja tymczasemmusiałem nastawić czoła przeciwnościom, bo ciocia nadalprowadziła śledztwo.- A więc - zapytała po chwili - nikt mi nie wyjaśni, jak tobyło z tą kurtką?- Już wszystko powiedziałem, co miałem do powiedzenia.Może jednak Krzysiek.Nie dokończyłem, gdyż w tej chwili Krzysiek złapał się zaczerwone ucho, jęknął i oznajmił grobowym głosem:- Mamo, mam mdłości.Ciotka zbladła.Myślałem, że wybuchnie jeszcze sroższymgniewem, a ona tymczasem podeszła do Krzysia z czułościągodną najtroskliwszej opiekunki.- Może cię, synku, za silnie uderzyłam?Krzysiek skrzywił się jak nieszczęście do siódmej potęgi.- Mdli mnie i źle się czuję.- To powiedziawszy, ruszył dodrzwi, a potem truchcikiem zbiegł po schodach.Po chwilizniknął w łazience.Zatroskana ciocia pobiegła za nim.Zdrowie ukochanego synka ważniejsze było ód wszelkichspraw i od wszelkiej moralności.Strasznie wpieklony, nie mogłem sobie darować, że takgłupio dałem się wciągnąć w tę awanturę.W głowie mi siękłębiło, ale najbardziej zastanawiało ronie, skąd ciotka otrzymała poufne informacje.Kto jej doniósł o sprawie kurtki i;właściwie, co o tym wszystkim wiedziała.Mógłbym się nadtym długo zastanawiać, lecz i tak nie doszedłbym sednasprawy.Zszedłem więc na dół.W hallu przed telewizoremzobaczyłem swojego stryjaszka.Siedział wygodnie rozpostartyw fotelu i, niczym nie wzruszony, śledził toczącą się na małymekranie akcję jakiegoś filmu.Usiadłem obok.Spojrzał na mniemrużąc po swojemu powieki.- Słyszałem, że macie jakieś trudności? - zapytał żartobliwie.- - To przez tę kurteczkę.- A co, podobno się znalazła?- Niby tak.;- To czym się martwisz?W tym jednym powiedzeniu był cały stryj.Ja w rozterce,Krzysiek z czerwonym uchem, ciocia w szewskiej pasji, a onznowu popija piwo, ogląda film telewizyjny i na wszystkosobie bimba.Wpiekliło mnie jeszcze bardziej.- Ja tego dłużej nie wytrzymam - powiedziałem twardo.Spojrzał na mnie zdziwiony.- Nie przejmuj się.Ciotka jest rochę narwana, ale to dobrakobieta.Musisz z nią umieć postępować.Najlepiej cicho, spokojnie, żeby jej nie denerwować.- Położył mi dłoń nakolanie i powiedział wesoło: - Wiesz, jutro dostanę premię.AA Pójdziemy do sklepu i kupimy ci co nieco, bo chciałbym, żebyś miał potrzebne rzeczy.- Dobrze, stryju, ale tu chodzi o Krzyśka.- Przygrzałeś mu?- Tak, ale to nic nie pomogło.- To przygrzej, mu jeszcze lepiej.On zrozumie dopierowtedy, kiedy poczuje na własnej skórze.- To stryj go nie zna.Na niego nie ma sposobu, a ja niemogę się narażać.To nie dla mnie układ.Ciocia chce, żebymbył jego aniołem stróżem i w ogóle.a on uważa mnie zadonosiciela.Co ja mam robić, kiedy nie odpowiada mi ta rola.Stryj przeczesał palcami gęste włosy.- No, właśnie.- Zastanawiał się chwilę.- Wydaje mi się, że ty się tym wszystkim za bardzo przejmujesz.- A co mam robić, kiedy taki układ?- No, właśnie.układ.A ja ci powiem, że w każdymukładzie są jeszcze różne możliwości.Wierz mi, bo ja, braciszku, coś niecoś przeżyłem.- Wiem - odrzekłem z nutką ironii.- Ale ja mam innycharakter.- To źle - zawyrokował.- Musisz się jakoś dostosować.Widzisz, całe życie na tym polega.Tu chcą cię rąbnąć, tamprzysunąć, a ty, bratku, musisz robić uniki.- Nie po to tu przyjechałem.Stryj spojrzał na mnie prawie z lękiem.- A co, może ci źle u nas?- Pod jakim względem?- No, w ogóle.- Źle mi nie jest.A jeżeli chodzi o warunki, to nigdy niebyłem w takim luksusie.Ale to jeszcze nie wszystko.- Nie wszystko, ale dużo.Słuchaj, stary, ja ciebie rozumiem.Podobasz mi się i dlatego, proszę cię, jak będziesz miałjakieś zadry, to wal prosto do mnie.Człowiek z człowiekiemzawsze znajdzie ludzkie słowo, zwłaszcza my, z jednej rodziny.Tylko, zrozum, nie przejmuj się, bo nic ci z tego nieprzyjdzie.A teraz - co ci siedzi na śledzionie?Nie mogłem wyjść z podziwu, jak ten mój stryjaszekpotrafił wszystko pięknie zagadać, przyklepać, zaklajstrować.Mistrz, daję słowo.- Stryj dobrze wie - odparłem twardo.- Z Krzyśkiem totylko udręka, a ciocia za dużo ode mnie wymaga.- Ode mnie też - westchnął stryj.- A czy ja się żalę? Bądźcierpliwy, a zobaczysz, że wszystko dobrze się ułoży.Miałem więc czekać cierpliwie z nadzieją, że wszystkodobrze się ułoży.Chwilowo nic się jednak nie układało, wszystko natomiast zawisło w piekielnie naładowanej atmosferze.Krzysiek dąsał się na mnie, ciotka miała do mnie urazę, nawet babcia, krzątając się jak mrówka, zerkała na mniez ukosa i na śniadanie cieniej posmarowała mi chleb.A do tegomiałem jeszcze w perspektywie zakupy z stryjem Waldkiem.Nigdy nie lubiłem zakupów, zwłaszcza ze starszymi, którym zawsze wydawało się, że powinniśmy być zachwycenitym, co nam wybiorą.Skromnie i niedrogo - taka była ichdewiza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •