[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak byś się czuła, gdybyś już nigdy nie mogła za-tańczyć?Na jej twarzy pokazała się konsternacja, która jednak szybko zniknęła.- W życiu kobiety nie brakuje gorszych katastrof - odparła sztywno.- A zresztąnigdy nie lubiłam tańczyć.- Tak? Zdawałaś się o tym nie pamiętać, kiedy już się odprężyłaś.- To naprawdę bez znaczenia, kiedy myśli się o kobietach, którymi się zajmuję.Była bardzo męcząca.- Jak byś się czuła, gdybyś nie mogła biegać to tu, to tam, żeby ratować swoje go-łąbeczki? Uszkodzona kostka skutecznie ograniczyłaby twoje szlachetne zajęcia.Tym razem trafił w sedno.- No dobrze.To rzeczywiście ma sens - przyznała z niechęcią.- Jeśli kostka jest złamana, zaprowadzę cię do lekarza.Na pewno jest jakiś w naj-bliższym miasteczku i zajmie się twoją nogą.Jeśli to tylko zwichnięcie, wrócimy doLondynu i tam cię opatrzą.Czy to brzmi rozsądnie?- Owszem.- Popatrzyła na niego spod zmarszczonych brwi.- Ale ja panu nieufam.- I bardzo dobrze - odparł.Gdy rozmawiali, zdołał wsunąć dłonie pod jej spódnicę i zacisnąć je na bucie dojazdy konnej.W tym samym momencie szarpnął mocno, zsuwając but, a Melisandaznowu wrzasnęła, tym razem jeszcze głośniej niż poprzednio.Nie chciał zrobić jejkrzywdy, co go zresztą zdumiało, gdyż w takich sprawach zwykle robił, co musiał, i niezastanawiał się, czy boli.Samarytanka Carstairs najwyraźniej miała na niego zły wpływ.Opadła na łokcie, blada i spocona.- Mógł mnie pan ostrzec! - syknęła.- Byłoby jeszcze gorzej.T L R- Wykluczone.Drgnęła, gdy delikatnie położył dłonie na jej stopie i przesunął po niej palcami wposzukiwaniu uszkodzeń.Miała bardzo ładną stopę, wąską, ze zdumiewająco atrakcyj-nymi palcami.Benedick nigdy nie uważał się za wielbiciela kobiecych stópek, tym ra-zem jednak był pod wrażeniem.Inna sprawa, że podobało mu się właściwie wszystko, comiało związek z Melisandą.- No cóż.- Starał się mówić jak najbardziej obojętnym tonem.- To zaboli.Dobrze sobie radziła, gdy naciskał i ugniatał, jęczała jedynie przez zaciśnięte zęby.Gdy jednak położył dłonie na jej zgrabnej łydce, spiorunowała go wzrokiem.- Wyżej nie trzeba - oznajmiła.- Ależ ból może promieniować od kolana, moja słodka Samarytanko - wyjaśnił,ignorując jej protesty.- Muszę to sprawdzić.Miała urocze kolano, ale nie mógł się teraz na tym koncentrować.Jej kostka jużzaczęła puchnąć, co oznaczało, że nie było mowy o ponownym włożeniu buta, to zaś zkolei oznaczało, że Benedick będzie musiał ją nieść.Nie miał nic przeciwko temu.Uśmiechnął się szeroko i oznajmił:- Nie jest złamana.Nie mogę być całkiem pewien, ale wydaje mi się, że to jedyniezwichnięcie.Będziesz musiała trzymać nogę wysoko w górze, obłożoną lodem.- Nie mogę zrobić ani jednego, ani drugiego - odparła Melisanda trzeźwo i usiadła.- Proszę mi podać but, włożę go z powrotem.- Obawiam się, że nic z tego.- Pokręcił głową.- Spójrz.Zerknęła na puchnąca kostkę i okropnie zaklęła.Benedick był pod wrażeniem.Do-szedł do wniosku, że nauczyła się czegoś pożytecznego od swojego stadka.- Niby jak mam chodzić w jednym bucie? - zapytała.- Nie będziesz chodzić.Pochylił się i bez trudu wziął ją w ramiona.Była dość lekka, a on zawsze dbał okondycję fizyczną.- Nie podoba mi się to - burknęła.- Wiem, że nie - odparł pogodnie.- To będzie dla mnie jedna z przyjemniejszychchwil tego popołudnia.T L RSądził, że zdenerwuje ją jeszcze bardziej, ale ku jego zdumieniu wybuchnęła śmie-chem.- Jest pan bardzo złym człowiekiem - zauważyła.- Nie rozumiem, dlaczego tomnie dziwi.Przecież pochodzi pan z rodu Rohanów, czyż nie? Prawdopodobnie podwzględem perfidii pańska rodzina bije na głowę nawet Niebiańskie Zastępy.- W rzeczy samej - przytaknął.- Jesteśmy absolutnie niepoprawni.W którą stronęmam iść, w prawo czy w lewo?Objęła go za szyję.W tych okolicznościach był to całkiem naturalny gest, ale z ja-kiegoś powodu ogarnęło go wzruszenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •