[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W maju u wybrzeży fiordu pojawiły się ławice wielkich czarniaków.Zapowiadały to najpierw mewy, które w ogromnych chmarach uwijały się nad wodą, z krzykiem spadały w dół i nurkowały.Ludzie wiedzieli wtedy, że są oto małe śledzie, „drobnica”, jak je nazywano.Za śledzikami idą wielkie czarniaki.I chyba nie tylko dlatego tu płyną, że mają szansę żywić się drobnymi śledzikami.Bywa często, że czarniaki zaganiane są w głąb fiordów, nawet do samego brzegu, przez mniejsze wieloryby.Wszystko to sprawia, żel przez jakiś, dość krótki niestety, czas wody fiordu są niemal gęste od ryb.Rybie żniwa - nazywają ludzie ten czas.I mimo że o tej porze roku wszyscy w gospodarstwach są przeważnie bardzo zajęci, to każdy znajdzie chwilę, by przynajmniej późnym wieczorem wypłynąć na wody fiordu.Najchętniej wyruszają gromadami, bo połów jest dzięki temu łatwiejszy, a ryb i tak tyle, że dla wszystkich wystarczy.Wszyscy zaopatrują się w jedzenie i picie, wieczory zaś mogą być bardzo wesołe i przynosić spore dochody.Miła odmiana w na ogół mozolnym, powszednim dniu.A jeśli się zdarzy jakiś wyjątkowo piękny majowy wieczór, to rybacy rozpalają na kamiennym brzegu ogniska.Gotują w morskiej wodzie świeżutkie ryby, które wszyscy jedzą gołymi rękami.Smakuje to wybornie, a szklaneczka domowego bimbru smaku ryb w żadnym razie nie psuje.W takie wieczory nawet starzy i kulawi zachowują się jak młodzi chłopcy, ale kobietom nigdy o tych wieczorach się nie wspomina.To męska sprawa.Czarniaki były pożywieniem cenionym zwłaszcza w zimie.Solone duże sztuki wieszano w spichlerzu i suszono, dopóki nie stały się całkiem sztywne i brunatne.Trudno powiedzieć, żeby w tym stanie wyglądały smakowicie, ale jeśli poleżały dobę w wodzie i potem zostały ugotowane, stanowiły smaczne i pożywne jedzenie na zimne dni.W ogóle tutejsi ludzie znaczną część pożywienia czerpali z morza.Kiedy pojawiały się małe śledzie, to wody fiordu dosłownie się gotowały.Wtedy nawet kobiety wychodziły na brzeg i patrzyły, bo ryby można było wybierać gołymi rękami.Przeważnie łodzie wracały na ląd wyładowane po brzegi.Mimo wszystko największe znaczenie miały duże śledzie.A one przypływały zwykle w styczniu na wielkich kutrach rybackich.- Kutry ze śledziami płyną! - wołali ci, którzy jako pierwsi dostrzegali flotyllę fiordzie.- Kutry ze śledziami!Wtedy kto żyw rzucał, co miał w rękach, chwytał za wiadro albo jakąś bańkę i biegł do przystani.Śledzie były okazale, tłuste i piękne, a ponadto tanie.Duże dwory kupowały je w ogromnych ilościach.Część śledzi mrożono, to znaczy zakopywano w głębokim śniegu i pokrywano wszystko płytami grubego lodu.W każdej chwili można było pójść do kryjówki i wyjąć tyle ryb, ile trzeba.Przechowywały się w ten sposób do końca zimy.Część mrożonych śledzi zużywano nawet jako karmę dla zwierząt, zjadały je chętnie i świnie, i krowy.W Stornes wkładało się śledzie do wiader i zalewało wrzątkiem.Nim woda wystygła, były na pół ugotowane i zwierzęta za nimi przepadały.Sporo dużych śledzi solono w beczkach.Mogły w ten sposób przetrwać wiele lat, ale już po paru miesiącach robiły się straszliwie słone.I nawet najdłuższe moczenie na to nie pomagało.Po obiedzie z solonymi śledziami wszyscy pili aż do wieczora, po czym mężczyźni przeważnie sięgali po bimber, nawet jeśli był to środek tygodnia.Mówili, że przeganiają pragnienie na drugi dzień.Inna powszechnie lubiana ryba to morski okoń.Jeśli ktoś chce nałowić okoni, to musi bardzo dobrze znać wody fiordu.Okonie morskie trzymają się w głębinach, i to tylko w wybranych miejscach.Najlepiej łowi się je o brzasku, bo wtedy właśnie żerują.Morski okoń, puree z ziemniaków i domowe podpłomyki to jedzenie, którego nikt nie odmawia.Kiedy ciężkie uderzenia podwórzowego dzwonu oznajmiły, że już południe i czas na obiad, Johan odetchnął z ulgą zdjął koszulę ze stojaka do suszenia siana i w ślad za swoją kobyłą poczłapał w dół, do domu.Długi stół w największym pomieszczeniu w domu, obejmującym i kuchnię, i izbę, był zastawiony wędlinami i drewnianymi misami pełnymi świeżych podpłomyków.Latem do picia podawano kwaśne mleko, które w upalne dni smakowało znakomicie.Ojciec siadywał w końcu stołu, tam gdzie w dawnych czasach znajdowało się miejsce honorowe, nazywane wysokim, zachowało zresztą tę pozycję do dzisiejszego dnia.Miejsce po lewej ręce ojca przeznaczone było dla matki, obok mej zaś siedziała babcia Johana, matka Siverta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •