[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udet czuł dziwne uniesienie i ulgę; miał nieomal wrażenie jedności z tym niepojętym zgorzkniałym człowieczkiem.„Bitwa już jest wygrana, Hans” - odezwał się jakiś głos w jego głowie.„Ale nie postępuj pochopnie, bo to niebezpieczne”.Odrzucił głos ostrożności.- Doktorze Dana.Myślę, że musimy podjąć pewien temat, którego nie poruszyliśmy.W jakiś dziwny sposób przepracowaliśmy wspólnie wiele lat.I mimo osobistych nieporozumień mamy wielkie osiągnięcia.Ja zbuduję ten statek.I to będzie pomnik na cześć pańskiego syna.Dana odwrócił głowę, sztywno i błyskawicznie jak wieżyczkę działa.- Mojego syna nic z tobą nie łączy, Udet.Niech ci się nie wydaje, że masz do niego jakieś prawa.- Ależ w żadnym wypadku.Chciałem tylko.-- Co zaś się tyczy ciebie i mnie.więź między nami sięga głębiej, niż ci się wydaje.Udet poczuł ukłucie strachu.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Że byłem w Mittelwerk.Dana podniósł swoją teczkę, skłonił się lekko i wyszedł.Całe uniesienie Udeta, nastrój triumfu, znikły; poczuł się tak, jakby do tej pory nieświadomie bawił się naładowanym pistoletem.Mittelwerk.On tam był, jeden z tysięcy ludzi, na których nie zwracał uwagi.„Mój Boże - pomyślał - ten absurdalny człowieczek ma nade mną władzę, która może nie mieć granic”.Po naradzie u Michaelsa wydarzenia nabrały tempa, które zaskoczyło nawet Muldoona.Nowa propozycja napotkała dający się przewidzieć sprzeciw ze strony Leona Agronskiego z MIT.Agronski zaatakował NASA za to, że w dalszym ciągu przykłada zbyt wielką wagę do lotów załogowych.Podniósł również zarzuty natury ekonomicznej.Z jego obliczeń wynikało, że podczas gdy badania i wdrożenia w zakresie kosmonautyki pochłonęły trzydzieści pięć procent wydatków państwa na wszystkie badania i wdrożenia, to podniosły jedynie o cztery procent cenę produktów amerykańskich.Ale Michaels przebił to dowodami, świadczącymi, że dwie trzecie całego wzrostu gospodarki od Wielkiego Kryzysu roku 1929 było związane z nowymi technologiami i że zwrot z inwestycji w NASA do roku 1980 wyniósł czterdzieści trzy procent.Zgodnie z oczekiwaniami Michaelsa, Agronski zaatakował również nowy program z pozycji naukowych.Michaels odparował te zarzuty, mówiąc, że NASA planuje kilka roboczomiesięcy na Marsie za cenę ułamka kosztów Programu Apollo, który zapewnił jedynie kilka roboczotygodni na Księżycu.Tymczasem działając na innym froncie, Michaels rozpoczął negocjacje z szefem Ministerstwa Obrony, który podejrzewał - i słusznie - że Michaels ostrzy zęby na część miliardowych funduszy, które Reagan obiecał wojsku.Tak więc Michaels musiał uzyskać poparcie Obrony dla tego nowego cywilnego przedsięwzięcia w kosmosie.Jednak kłopot polegał na tym, że nie mógł wskazać armii bezpośrednich korzyści współpracy z Agencją.Widząc, że Sowieci wysłali na niską orbitę całą serię Salutów, wojskowi, a lotnicy w szczególności, walczyli zajadle o nowy program, ograniczony do lotów niskoor-bitalnych, zwiadowczych i innego charakteru, pasujących do strategicznych założeń programu Reagana.Poza tym interesowało ich tylko przyspieszenie eksperymentów z bronią kosmiczną, służącą do zwalczania pocisków międzykontynentalnych.Michaels starał się przekonać Obronę, że Program Mars przyniesie jej pewne korzyści.Wskazał, że rozwiązania techniczne misji - na przykład technologia tankowania na orbicie - mogą zostać wykorzystane do celów militarnych.A loty próbne posłużyłyby eksperymentom wojskowym.Sprawa miała też szersze aspekty, związane z żywotnością przemysłu lotniczo-kosmicznego, co Michaels nie omieszkał wskazać.Nowa szeroka inicjatywa kosmiczna dałaby gospodarce potężny - chociaż inflacjogenny - bodziec.Jeśli chodzi o stanowisko polityków, decydujących, dokąd popłyną fundusze rządowe, to Michaels grał na podejrzeniach, zrodzonych jeszcze w latach pięćdziesiątych, że żaden rodzaj sił zbrojnych nie jest tak bardzo pozbawiony kontroli władzy cywilnej, jak lotnictwo.Od początku starało się o własny program kosmiczny, niezależny od poczynań NASA, co w ostatnich latach doprowadziło do znacznego wypaczenia Programu Skylab.Wskazywał też, że misja załogowa na Marsa połączona z nowymi działaniami natury militarnej mogła być atrakcyjnie sprzedana opinii publicznej: „Nie dość, że USA potrafią same się obronić, to jeszcze są na tyle bogate i silne, że stać je na marzenia o innych planetach.”.Tak więc nowy program kosmiczny o charakterze cywilnym - bogaty w nowe technologie, ale pozostający poza zasięgiem Obrony, zwłaszcza USAF - mógł zaprezentować się atrakcyjnie w sferze politycznej.I tak wysuwano kolejne argumenty, wedle programu ułożonego przez Michaelsa i Josephsona, który skupili wokół siebie sterników polityki państwowej, nadając programowi taki kształt, jaki im odpowiadał.W końcu wszystko to zawędrowało na wyżyny teorii gospodarki i areny politycznych siłaczy.Joe Muldoon, nieborak lunonauta, Pozostał na nizinach.Następnie Michaels i jego personel, w tym Muldoon, zostali wezwani na konferencję w Białym Domu z delegacjami Obrony i Biura Budżetu.Po spotkaniu sam Reagan zwołał naradę ministrów, NASA, Budżetu, Obrony i oficjeli z MIT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]