[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zielona Dolina le¿y w tamtym kierunku.- Jak mo¿esz byæ tego pewna? - Jej arogancja ros³a.Jej myœli brzmia³y jak uderzenie pejcza o buty myœliwego.Kaththea, mojaKaththea, któr¹ zna³em przez ca³e ¿ycie, oddala³a siê ode mnie coraz bardziej.- Zielona Dolina jest zbiornikiem mocy, nie mo¿esz temu zaprzeczyæ.I jako takaemituje sygna³ dla wszystkich, którzy potrafi¹ to wyczuæ.Spróbuj sam, bracie,tym swoim tajemniczym ognistym mieczem.Tak bardzo by³em pod jej wp³ywem w owej chwili, ¿e bez namys³u podnios³emmiecz, zarazem luzuj¹c chwyt, ¿eby zobaczyæ, czy siê zachowa jak wskazówka.Przysiêgam, ¿e go nie przechyli³em, ale ¿e sam zwróci³ siê w stronê, któr¹wskaza³a Kaththea.I znów wbrew mojej woli opuœciliœmy rzekê.Wie­dzia³em, ¿e prêdzej czy póŸniejbêdziemy musieli to zrobiæ, gdy¿ nie chcia³bym wracaæ podziemnymi tu­nelami.Szybko przebyliœmy pas zdrowych roœlin porastaj¹cych brzegi rzeki i pustkowieprzecinaj¹ce ten falisty teren.Kaththea sz³a prosto przed siebie jak ktoœ, ktoniczego siê nie lêka, ale ja, trzymaj¹c miecz w ³apie, omija³em i zmu­sza³em j¹do omijania pewnych krzewów, kamieni i tym podobnych.Nie uszliœmy daleko,kiedy ostrzeg³y mnie runy, ¿e za nami skrada siê pó³kolem nieprzyjaciel.Niektóre stwory ju¿ widzia³em w szrankach z³a, innych nie zna³em.Nie wszystkiewygl¹da³y wstrêtnie lub potwornie.Je¿eli by³y iluzjami, t'o okaza³y siêuodpornione na moj¹ wolê i ¿yczenie widzenia prawdy.Nie przeszkadza³y nam w podró¿y poza tym, ¿e w ka¿dej chwili mog³y zewrzeæszeregi na rozkaz swego wodza.Mia³em siê ci¹gle na bacznoœci czekaj¹c, a¿zjawi siê Dinzil i przyjmie wyzwanie Kaththei.By³em Ÿle przygotowany do takiego starcia.Dyspono­wa³em tylko broni¹ostateczn¹, co zasugerowa³a mi Orsya.Zna³em pewne sowa z Lormtu, na które miodpowiedzia­no.Mogê powtórnie wezwaæ moc, która ju¿ raz udzieli³a miodpowiedzi.By³oby to jednak bardzo ryzykowne posuniêcie, z którego móg³skorzystaæ tylko ktoœ, ktopogr¹¿y³ siê w bezdennej rozpaczy i straci³ wszelk¹ nadziejê.To tu, to tam pojawia³y siê kêpy zdrowej roœlinnoœci, g³Ã³wnie wokó³ Ÿróde³,jeziorek lub ma³ych strumyków, jak gdyby woda powstrzymywa³a z³o, którespustoszy³o tak znaczn¹ czêœæ tej krainy.Ciê¿ko siê têdy sz³o, bo by³ tobardzo nierówny teren: ostre grzbiety dzieli³y w¹skie parowy, tak ¿e wydawa³omi siê, i¿ ci¹gle siê wspinamy albo schodzimy po to, by znów siê pi¹æ w górêalbo schodziæ.Jednak Kaththea prowadzi³a bez wahania, zawsze kieruj¹c siê wlewo.Wreszcie sam ujrza³em w oddali Wzgórza.W koñcu zatrzymaliœmy siê obok jakiegoœ s³odkowod­nego jeziorka.Zjad³em tylkojeden z kilku pozosta³ych korzeni, które da³a mi Orsya, chocia¿ móg³bym spo¿yæwszystkie.Kaththea znowu nie chcia³a nic jeœæ i usiad³a opar³szy siê o wielkig³az, nie odrywaj¹c wzroku od wody.Doskonale zdawa³em sobie sprawê, ¿e zewsz¹dobserwuj¹ nas zwiadowcy towarzysz¹cej nam zgrai.- Musimy wyszukaæ miejsce na nocleg - próbowa³em znaleŸæ jakiœ normalny tematdo rozmowy z t¹ obc¹ mi kobiet¹, bo nie chcia³o mi siê wierzyæ, ¿e to mojasiostra.- Znajdziemy jakieœ - rzuci³a i znów zamknê³a przede mn¹ umys³.Potem zaœdoda³a: - Je¿eli wszystko pójdzie dobrze, w pobli¿u znajdziemy to, copotrzebne.Ale teraz nie mo¿emy siê d³u¿ej zatrzymywaæ.Wsta³a i skierowa³a siê do niszy w skale nad jeziorkiem.Id¹c za ni¹ zauwa¿y³emnagle w miêkkiej przybrze¿nej ziemi odciski stóp w kszta³cie klina i palcówzaznaczonych jedynie przez niewielkie zag³êbienia.Pozna³em je: by³ykrogañskie! Ale prowadzi³y z jeziorka, oddala³y siê od wody, co mnie bardzozaskoczy³o.Orsya? Nie mia³em pewnoœci.Mo¿e Kroganowie sprzy­mierzyli siê z si³amiCiemnoœci - co ju¿ mogli zrobiæ ­i któryœ z nich do³¹czy³ do zgrai, która siêza nami gromadzi³a? Tylko dlaczego œlady prowadzily z wody?Przecie¿ nie potrafili bez niej ¿yæ.Nic nie œwiadczy³o, ¿e ten wêdrowiec by³wiêŸniem albo obiektem polowania zmu­szonym do ukrycia siê na l¹dzie.Id¹c za Kaththe¹ co jakiœ czas dostrzega³em odciski stóp na suchej ziemi,zamazane, ale nadal widoczne.Jakis Krogan najwyraŸniej rozmyœlnie pi¹³ siê t¹sam¹ drog¹ co my, wbrew swej naturze i obyczajom.Dwukrotnie nawet ukl¹k³em,aby zbadaæ je z bliska i siê upewniæ, czy mnie wzrok nie myli.Raz dotkn¹³emtropu mieczem, by spraw­dziæ, czy runy czegoœ mi nie powiedz¹.Przecie¿ mog³ato byæ iluzja; która mia³a wprowadziæ nas w b³¹d.Jednak runy siê niezapali³y.Zapada³ zmrok, kiedy dotarliœmy do w¹skiej, ciemnej rozpadliny prowadz¹cej wgórê.Kaththea posz³a ni¹ bez wahania.Wiod³y tam te same œlady, lecz nabra³emjakiegoœ przekonania, ¿e nieznajomy Krogan porusza³ siê teraz z trudem.Czy wpobli¿u by³a woda? Jeœli tak, to mia³em nadziejê, ¿e wodny w³Ã³czêga zdo³a³ doniej dotrzeæ.PóŸniej, w g³êbokim mroku, zobaczy³em niewielk¹ is­kierkê bia³ego ognia.Móg³to byæ tylko nale¿¹cy do Orsyi róg jednoro¿ca, który mia³ jej strzec przedz³em.Ale Orsya z dala od wody.:.Dlaczego?- Poniewa¿ jej potrzebujemy, bracie! - Po raz pierwszy od wielu godzin dotar³ado mnie myœl Kaththei.­Zostawi³a swoje czary w tej chustce, a to droga wiod¹caw dwie strony [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •