[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A obydwaj zwracali siê w jego stronê z uœmiechem, gdypróbowa³ ukryæ siê w t³umie, tak ¿e, czerwony ze wstydu, wysiada³ na pierwszymlepszym piêtrze.Raz próbowa³ nawet — na pró¿no — przebraæ siê za inspektora ze stra¿y po¿arneji zrobiæ kontrolê.Wszystko na nic.Po prostu nie mia³ nic do za³atwienia na trzynastym piêtrze.Ale pewnego dnia panna Kerstenberg podnios³a wzrok znad swojej maszyny.— Jak siê pisze te ich nazwiska? — zdziwi³a siê.T-O-H-U i B-O-H-U? Œmieszne.— Co w tym œmiesznego? — naskoczy³ na ni¹.— Te nazwiska pochodz¹ z jêzyka hebrajskeigo.Wiem, bo — zarumieni³a siê a¿ podekolt sukienki — uczê w szkole hebrajskiej we wtorki, œrody i czwartki.A mojarodzina jest bardzo religijna, no i otrzyma³am prawdziwe, ortodoksyjnewychowanie.Uwa¿am, ¿e religia to dobra rzecz, zw³aszcza dla dziewczyny.— No i co z tymi nazwiskami? — prawie tañczy³ wo­kó³ niej.— No wiêc w Biblii hebrajskiej zanim Bóg stworzy³ Ziemiê, Ziemia by³a „tohuwabohu".To „wa" znaczy „i".A „tohu" i „bohu" — o rany, ciê¿ko toprzet³umaczyæ.— Niech pani spróbuje — nalega³.— Proszê.— No wiêc, na przyk³ad zazwyczaj „tohu wabohu" t³u­maczy siê na wspó³czesnejêzyki jako „bez³ad i pustkowie".Ale „bohu" tak naprawdê znaczy „brak" i to wwielu.— Obcokrajowcy — zaœmia³ siê nieprzyjemnie.— Wiedzia³em, ¿e to obcy.I ¿eprzyjechali w z³ych zamia­rach.Z takimi nazwiskami.— Nie zgodzê siê z panem, panie Blake — powie­dzia³a bardzo ch³odno.— Wcalesiê z panem nie zgadzam, ¿e maj¹ z³e zamiary.Skoro ich nazwiska pochodz¹ zhe­brajskiego.I odt¹d nigdy ju¿ nie okaza³a mu ciep³ych uczuæ.Dwa tygodnie póŸniej Blake otrzyma³ z biura g³Ã³w­nego firmy Wellington Jimm iSynowie, Handel Nierucho­moœciami, wiadomoœæ, która omal nie zrzuci³a jegorozumu z brze¿ka tego œliskiego tronu, jaki jeszcze zajmowa³.Tohu i Bohuprzys³ali im wiadomoœæ.Wyprowadzali siê z nieru­chomoœci pod koniec miesi¹ca.Przez dzieñ czy dwa chodzi³ po budynku, rozmawiaj¹c sam ze sob¹.Windziarzetwierdzili, ¿e mówi³ coœ w ro­dzaju: „Ju¿ chyba bardziej obcy byæ nie mog¹.Nawet nie nale¿¹ do Œwiata fizycznego!" Sprz¹taczki trzês³y siê ze strachu wswoim pokoiku, opowiadaj¹c sobie nawza­jem o szalonym b³ysku, jaki pojawi³ siêw jego oczach, gdy mamrota³, wymachuj¹c rêkami: „No jasne — trzynaste piê­tro.A myœlisz, ¿e gdzie mieli siê zatrzymaæ ci nie istniej¹cy tacy i owacy? Ha!" Apanna Kerstenberg, gdy z³apa³a raz go, jak wpatruj¹c siê strumieñ wody, mówi³:„Za³o¿ê siê, ¿e chc¹ odwróciæ zegar o parê miliardów lat i zacz¹æ wszystko odpocz¹tku.Cholerna pi¹ta kolumna!", pomyœla³a dr¿¹c, czy by nie zawiadomiæ FBI,ale zdecydowa³a, ¿e lepiej nie.W koñcu, tak rozumowa³a: jak raz policjazacznie wêszyæ w jakimœ miejscu, nigdy nie wiadomo, kogo poœl¹ do wiê­zienia.A poza tym po pewnym czasie Sydney Blake znormal­nia³.Znów zacz¹³ przychodziæogolony, a ¿a³oba zniknê³a zza jego paznokci Ale zdecydowanie nie by³ ju¿ tymm³o­dym, rzutkim agentem, co dawniej.Niemal ca³y czas czu³o siê wokó³ niegojak¹œ dziwn¹ atmosferê triumfu.Nadszed³ ostatni dzieñ miesi¹ca.Od rana znoszono na dó³ meble, ³adowano naciê¿arówki i odwo¿ono.Gdy kilka ostatnich paczek zjecha³o na dó³, Sydney Blakeze œwie¿ym kwiatkiem w butonierce wszed³ do windy najbli¿szej jego biura.— Poproszê na trzynaste piêtro — rzek³ czysto i dŸwiêczenie.Drzwi zasunê³y siê.Winda unios³a siê.Zatrzyma³a siê na trzynastym piêtrze.— O, pan Blake — zdziwi³ siê ten wysoki.— Co za niespodzianka.Có¿ mo¿emy dlapana zrobiæ?— Jak siê pan miewa, panie Tohu? — rzek³ Blake.— Czy te¿ mo¿e Bohu? — Odwróci³siê do jego towarzysza.I pan, panie Bohu — czy raczej, bo i to mo¿liwe, Tohu —ufam, ¿e wszystko w porz¹dku? To dobrze.Przez chwilê chodzi³ po pustym, wielkim biurze i po prostu patrzy³.Nawetprzepierzenia zwieziono na dó³.Byli sami tylko we trzech, na trzynastympiêtrze.— Czy ma pan do nas jakiœ interes? — zagai³ wysoki.— Jasne, ¿e ma do nas interes — przerwa³ mu ma³y ze z³oœci¹.— Musi mieæ do nasjakiœ interes.Tylko wola³bym, ¿eby siê pospieszy³ i zacz¹³ mówiæ, o co muchodzi.Blake sk³oni³ siê.— Paragraf dziesi¹ty, punkt trzeci waszej umowy: „.najemca zgadza siênastêpnie, ¿e po przekazaniu w po­rê takiej wiadomoœci w³aœcicielowi, jegouprawniony przed­stawiciel, na przyk³ad urzêduj¹cy w budynku agent, bêdzie mia³przywilej obejrzenia nieruchomoœci przed jej opusz­czeniem przez najemcê w celuupewnienia siê, ¿e zosta³a pozostawiona w porz¹dku i dobrym stanie."— A wiêc taki ma pan interes — rzek³ wysoki ze zro­zumieniem.— To musia³o byæ coœ w tym rodzaju — odetchn¹³ ma³y.— A wiêc, m³ody cz³owieku,gdyby móg³ siê pan z tym pospieszyæ.Sydney Blake przechadza³ siê powoli.Mimoi¿ by³ nadzwyczaj podekscytowany, musia³ przyznaæ, ¿e nie by³o widocznejró¿nicy miêdzy trzynastym piêtrem, a jakimkol­wiek innym.Mo¿e poza.Tak,poza.Podbieg³ do okna i wyjrza³ przez nie.Policzy³ w dó³.Dwanaœcie piêter.Wiêcrazem z piêtrem, na którym by³, dwadzieœcia piêæ piêter.Ale McGowan by³budynkiem dwudziestoczteropiêtrowym.Sk¹d siê wziê³o dodatkowe piêtro? I jakbudynek wygl¹da³ od zewn¹trz dok³adnie w tym momencie, gdy jego g³owa wystawa³az okna na trzy­nastym piêtrze?Zawróci³, patrz¹c spode ³ba na G.Tohu i K.Bohu.Oni wiedzieli.Stali przy otwartych drzwiach windy.Windziarz, nie­mal równie niecierpliwy jakdwaj ubrani na czarno mê¿­czyŸni, pyta³:— Na dó³? Na dó³?— No i jak, panie Blake? — zwróci³ siê do niego ten wysoki.— Czy nieruchomoœæ jest w dobrym stanie, czy te¿ nie?— O, jak najbardziej w dobrym — przytakn¹³ Blake.— Ale nie w tym rzecz.— Tyle ¿e nas nie obchodzi, w czym rzecz — ma³y poci¹gn¹³ wysokiego.— Wynoœmysiê st¹d.— Ju¿ — odrzek³ wysoki.Zgi¹³ siê i podniós³ swego towarzysza.Z³o¿y³ go wdwóch miejscach.Potem zwin¹³ go dok³adnie i wsun¹³ do prawej kieszenip³aszcza.Wszed³ do windy.— Jedzie pan, panie Blake?— Nie, dziêkujê — uœmiechn¹³ siê Blake.— Spêdzi­³em zbyt du¿o czasu, próbuj¹csiê tu dostaæ, ¿eby tak szybko st¹d wychodziæ.— Jak pan sobie ¿yczy — kiwn¹³ g³ow¹ wysoki.— Na dó³ — poleci³ windziarzowi.Gdy zosta³ sam na trzynastym piêtrze, Sydney Blake odetchn¹³ g³êboko.Tyleczasu to zajê³o! Podszed³ do drzwi na schody, których tyle razy szuka³ ipoci¹gn¹³ je.Nie pu­szcza³y.Dziwne.Pochyli³ siê i przyjrza³ dok³adniezamkowi.Nie by³y zamkniête.Musia³y siê zatrzasn¹æ.Trzeba przys³aæ œlusarza,¿eby siê tym zaj¹³.No i proszê.Mo¿e odt¹d bêdzie mia³ dodatkowe piêtro dowynajmu w starym McGowanie.Trzeba je uporz¹dkowaæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •