[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka spojrza³a na ni¹ z bólem i powiedzia³a: „Nie mogêwstaæ.Nawet po wodê.Ju¿ d³u¿ej nie mogê."Ktoœ musia³ dbaæ o rodzinê.Zina mia³a wtedy piêtnaœcie lat.By³a najstarsza zczwórki dzieci.Kiedy przyby³ dziadek - teœæ matki - zabra³ ze sob¹ tylko jejbrata Kantiego, dziedzica klanu.Innych - w tym jego synów - albo zabito, albowys³ano do obozów w Pobiedienskoje i Krasnej Turbinie.Zina przejê³a obowi¹zki matki; zbiera³a z³om i przynosi³a wodê, ale w nocy,mimo zmêczenia, sen nie nadchodzi³.Nawiedza³a j¹ wizja zap³akanej twarzyKantiego, przera¿onego, ¿e musi opuœciæ rodzinê, zostawiæ wszystko, co zna.Trzy razy w tygodniu sz³a przez pola pe³ne min przeciwpiechotnych, by zobaczyæKantiego, uca³owaæ jego blade policzki i przekazaæ mu wieœci z domu.Któregoœdnia znalaz³a tylko cia³o dziadka.Po Kantim nie by³o œladu.Wkroczy³yrosyjskie si³y specjalne, zabi³y jej dziadka i zabra³y brata do KrasnejTurbiny.Przez nastêpne pó³ roku próbowa³a dowiedzieæ siê czegoœ o Kantim, ale by³awtedy zbyt m³oda i niedoœwiadczona, poza tym nie mia³a pieniêdzy, nie mog³awiêc znaleŸæ nikogo chêtnego do rozmowy.Trzy lata póŸniej matka zmar³a,siostry znalaz³y siê w sierociñcach, a ona do³¹czy³a do rebeliantów.Niewybra³a ³atwej drogi - musia³a znosiæ groŸby mê¿czyzn, nauczyæ siê pokory, anawet s³u¿alczoœci, zidentyfikowaæ swoje, jak wówczas myœla³a, skromneprzymioty i oszczêdnie nimi gospodarowaæ.Jednak wyj¹tkowy spryt szybko jejpozwoli³ odkryæ, jak graæ w tê grê.W odró¿nieniu od mê¿czyzn, którzyawansowali dziêki strachowi, jaki budzili, musia³a u¿ywaæ w tym celu wrodzonychatutów.Przez rok znosi³a trudy oddawania siê kolejnym opiekunom, a¿ w koñcuprzekona³a jednego z nich, by przypuœci³ nocny szturm na obóz w KrasnejTurbinie.Tylko dlatego do³¹czy³a do rebeliantów i przesz³a przez ca³e to piek³o, ajednoczeœnie ba³a siê tego, co mo¿e tam znaleŸæ.Ale nie znalaz³a niczego,¿adnego œladu miejsca pobytu brata, jakby Kanti w ogóle nie istnia³.Obudzi³a siê, z trudem ³api¹c powietrze.Rozejrza³a i przypomina³a sobie, ¿eleci samolotem Spalki na Islandiê.Oczami duszy, wci¹¿ na wpó³ pogr¹¿ona wœnie, widzia³a za³zawion¹ twarz Kantiego i czu³a gryz¹cy smród ³ugu dobywaj¹cysiê z do³Ã³w na zw³oki w Krasnej Turbinie.Opuœci³a g³owê.Niepewnoœæ j¹dobija³a.Gdyby wiedzia³a, ¿e jej brat nie ¿yje, mo¿e zd³awi³aby w sobiepoczucie winy, ale jeœli jakimœ cudem prze¿y³, do koñca ¿ycia wyrzuca³abysobie, ¿e go nie uratowa³a przed tym, co zrobili mu Rosjanie.Poczu³a, ¿e ktoœ siê zbli¿a.Podnios³a wzrok.To Mahomet, jeden z dwóchporuczników, których Hasan przywiód³ do Nairobi, by byli œwiadkami otwarcia ichbramy do wolnoœci.Drugi porucznik, Ahmed, ignorowa³ j¹ od czasu, gdy zobaczy³jej zachodnie stroje.Mahomet mia³ posturê niedŸwiedzia, oczy koloru tureckiejkawy i d³ug¹ krêcon¹ brodê, któr¹ przeczesywa³ palcami, gdy by³ zaniepokojony.Sta³ teraz nad ni¹, przechylony nad oparciem siedzenia.- Wszystko w porz¹dku, Zino? - zagadn¹³.Spojrza³a na Hasana i zobaczy³a, ¿e œpi.Wygiê³a usta w lekkim uœmiechu.Œni³am o naszym nadchodz¹cym tryumfie.Bêdzie wspania³y, prawda? Wreszcie nast¹pi sprawiedliwoœæ! W koñcu wyjdziemy zcienia!Widzia³a, ¿e chce usi¹œæ ko³o niej, ale nic nie powiedzia³a.Bêdzie musia³zadowoliæ siê tym, ¿e go nie odpêdzi.Przeci¹gnê³a siê, wypinaj¹c piersi, i zrozbawieniem obserwowa³a, jak Mahomet otwiera szeroko oczy.Brakuje tylko, ¿ebywywali³ jêzyk, pomyœla³a.Napijesz siê kawy? - zaproponowa³.Czemu nie? - Mówi³a obojêtnym g³osem, wiedz¹c, ¿e Mahomet czeka na zachêtê.Jejpozycja, umocniona przez wa¿ne zadanie, jakie powierzy³ jej Szejk, najwyraŸniejrobi³a na nim wra¿enie.Ahmed natomiast, jak wiêkszoœæ czeczeñskich mê¿czyzn,widzia³ w niej tylko kobietê, podcz³owieka.Przez moment zawiod³y j¹ nerwy,gdy uœwiadomi³a sobie, jak wielk¹ barierê kulturow¹ próbuje pokonaæ.Ale pochwili wróci³a jej jasnoœæ umys³u, plan, który u³o¿y³a za poduszczeniem Szejka,by³ rozs¹dny, mia³a pewnoœæ, ¿e siê powiedzie.Gdy Mahomet odwróci³ siê, byodejœæ, odezwa³a siê, myœl¹c w³aœnie o tym planie.- Skoro ju¿ idziesz do kambuza, sobie te¿ przynieœ fili¿ankê.Kiedy poda³ jej kawê, upi³a ³yk, nie prosz¹c go nawet, by usiad³.Sta³,opieraj¹c siê o fotel, z fili¿ank¹ w d³oniach.Powiedz mi - odezwa³ siê - jaki on jest?Szejk? Czemu nie spytasz o to Hasana?Arsienow nic nie mówi.- Mo¿e jest zazdrosny o swoj¹ pozycjê - odrzek³a, przygl¹daj¹c siê Mahometowiznad fili¿anki.- A ty?Rozeœmia³a siê cicho.- Mnie nie przeszkadza dzielenie jej z kimœ.- Upi³a kolejny ³yk kawy.- Szejkjest wizjonerem.Widzi œwiat nie taki, jaki jest teraz, ale taki, jaki bêdzieza rok.za piêæ lat! Przebywanie w jego obecnoœci to niezwyk³e prze¿ycie.Tocz³owiek, który kontroluje siê pod ka¿dym wzglêdem i ma wp³ywy na ca³ymœwiecie.Mahomet odetchn¹³ z ulg¹.Wiêc naprawdê jesteœmy ocaleni.O tak, ocaleni.- Zina odstawi³a fili¿ankê.Wyjê³a brzytwê i krem do golenia,które znalaz³a w bogato wyposa¿onej toalecie.- ChodŸ tu, usi¹dŸ przy mnie.Mahomet nie waha³ siê d³ugo.Usiad³ tak blisko, ¿e ich kolana siê zetknê³y.- Nie mo¿esz pojawiæ siê w Islandii z tak¹ brod¹!Mierzy³ j¹ ciemnymi oczami, przeczesuj¹c palcami zarost.Zina zabra³a mu rêcez brody, a potem otworzy³a brzytwê i na³o¿y³a mu krem na prawy policzek.Przejecha³a ostrzem po skórze.Mahomet zadr¿a³, a gdy zaczê³a go goliæ,przymkn¹³ oczy.Ahmed uniós³ siê w fotelu i przygl¹da³ siê ca³ej scenie.Po³owa twarzy Mahometaby³a ju¿ ogolona, a Zina nie przerywa³a pracy.Ahmed wsta³ i podszed³ do nich.W milczeniu patrzy³, jak Mahomet traci zarost, w koñcu odchrz¹kn¹³ i zapyta³:- Mogê byæ nastêpny?- Nie spodziewa³em siê, ¿e facet bêdzie mia³ taki marny pistolecik - stwierdzi³Kevin McColl, wyci¹gaj¹c Annakê ze skody.Z pogard¹ odrzuci³ broñ.Annaka pod¹¿y³a za nim pokornie, zadowolona, ¿e wzi¹³ jej pistolet za broñChana.Sta³a na chodniku ze wzrokiem wbitym w ziemiê, uœmiechaj¹c siê podnosem.Jak wielu mê¿czyzn, McColl nie móg³ sobie wyobraziæ, ¿e kobieta nosiprzy sobie broñ ani ¿e mog³aby jej u¿yæ.Musi dopilnowaæ, ¿eby ta niewiedzanie wysz³a mu na dobre.- Po pierwsze, chcê ciê zapewniæ, ¿e nic ci siê nie stanie.Musisz tylkoszczerze odpowiadaæ na moje pytania i s³uchaæ moich poleceñ.- Nacisn¹³kciukiem na nerw po wewnêtrznej stronie jej ³okcia, by zrozumia³a, ¿e mówiserio.- Rozumiemy siê?Skinê³a g³ow¹ i krzyknê³a z bólu, gdy mocniej wbi³ kciuk.Kiedy pytam, masz odpowiadaæ.Rozumiem - wykrztusi³a.To dobrze.- Poprowadzi³ j¹ w podcieñ bramy domu pod numerem 106/108.- SzukamJasona Bourne'a.Gdzie on jest?Nie wiem.Kolana ugiê³y siê pod ni¹ z bólu, gdy jeszcze mocniej nacisn¹³ na ³okieæ.- Spróbujemy jeszcze raz - podj¹³.- Gdzie jest Jason Bourne?Na górze - odpar³a ze ³zami w oczach.- W moim mieszkaniu.RozluŸni³ uchwyt.Widzisz, jakie to proste? A teraz prowadŸ na górê.Otworzy³a drzwi kluczem.Weszli do œrodka.W³¹czy³a œwiat³o i wspiêli siê poszerokich schodach.Kiedy znaleŸli siê na trzecim piêtrze, McColl zatrzyma³j¹.S³uchaj uwa¿nie - powiedzia³ cicho.- Masz udawaæ, ¿e wszystko jest w porz¹dku.Jasne?Tak - szepnê³a.Przyci¹gn¹³ j¹ do siebie, kryj¹c siê za jej plecami.- Jeœli go ostrze¿esz, wypatroszê ciê.- Pchn¹³ j¹ do przodu.- No, zaczynamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]