[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpad³ do pustego kartonuz t³ustym plaœniêciem.Mleczarz zamkn¹³ starannie karton, umieœci³ w swoimnoside³ku i podbieg³ do drzwi pañstwa McCarthy.Paj¹ki by³y jego ulubionymtowarem, paj¹ki by³y najlepsze, nawet jeœli tylko on by³ tego zdania.Dzieñ,kiedy móg³ dostarczyæ paj¹ka by³ dla Spike'a szczêœliwym dniem.Gdy tak posuwa³siê wolno ulic¹ Culver, symfonia œwitu trwa³a.Per³owa wstêga na wschodzieust¹pi³a pog³êbiaj¹cej siê ró¿owoœci, z pocz¹tku ledwo dostrzegalnej, potemrozjaœniaj¹cej siê szybko w szkar³at, który równie natychmiast poczyna³blednieæ i przeistaczaæ siê w letni b³êkit.Pierwsze promienie s³oñca, œlicznejak na obrazku z elementarza, czeka³y tu¿ za progiem.Pod domem pañstwa WebberSpike zostawi³ butelkê po zwyk³ej œmietanie wype³nion¹ ¿r¹cym kwasem.UJennerów piêæ kwart mleka - maj¹ tam dorastaj¹cych ch³opców.Spike nigdy ichnie widzia³, ale za domem sta³ sza³as, a na ganku sta³y czasem rowery i kije dobaseballa.U pañstwa Collins dwie kwarty mleka i karton jogurtu.U panny Ordwaykogel-mogel w kartonie, spikniêty z belladonn¹.Ulicê dalej trzasnê³y drzwi.Pan Webber, który ka¿dego ranka musia³ jeŸdziæ ca³¹ drogê do miasta, otworzy³drzwi gara¿u i wszed³ do œrodka, wymachuj¹c aktówk¹.Mleczarz odczeka³, a¿us³yszy silnik jego Saaba i uœmiechn¹³ siê na ten dŸwiêk, przypominaj¹cybzyczenie osy.Urozmaicenie jest os³od¹ ¿ycia - lubi³a mawiaæ matka Spike'a,œwieæ Panie nad jej dusz¹, ale my jesteœmy z Irlandii, a Irlandczycy to proœciludzie.¯yj jak ka¿dy, synu, a bêdziesz szczêœliwy.I by³a to œwiêta prawda,przekona³ siê Spike jad¹c przez ¿ycie swoj¹ schludn¹ be¿ow¹ ciê¿arówk¹.Jeszczetylko trzy domy.U pañstwa Kincaid znalaz³ informacjê "Dziœ niczego nie zamawiamy.Dziêkujemy."i zostawi³ zakorkowan¹ butelkê mleka.Butelka wygl¹da³a na pust¹, ale zawiera³azabójczy cyjanowodór.Na progu domu pañstwa Walker Spike postawi³ dwie kwartymleka i pó³ litra œmietany.Gdy dotar³ do domu Mertonów na koñcu ulicy,promienie s³oñca przeœwieca³y ju¿ miêdzy ga³êziami drzew i tworzy³ynieregularne plamy na wytartych polach do gry w klasy na chodniku przed gankiemMertonów.Spike schyli³ siê, podniós³ kamyk idealnie nadaj¹cy siê do gry -sp³aszczony z jednego boku - i rzuci³.Kamyk wyl¹dowa³ dok³adnie na linii.Spike uœmiechn¹³ siê i pogwizduj¹c podszed³ do drzwi.Lekki powiew, przynosz¹cyzapach myd³a pralniczego sprawi³, ¿e Spike znów pomyœla³ o Rockym.Mia³ corazwiêksz¹ pewnoœæ, ¿e zobaczy go ju¿ nied³ugo.Wieczorem.Tym razem karteczka dlamleczarza przypiêta by³a do stojaka na gazety: Odwo³aneSpike otworzy³ drzwi i wszed³ do œrodka.Wewn¹trz by³o zimno jak w grobowcu i pusto.Dom by³ ogo³ocony z mebli,pozosta³y tylko nagie œciany.Po kuchence gazowej zosta³ tylko jaœniejszy œladna linoleum.Tapetê w sypialni zerwano do ostatniego skrawka.Z sufitu zwisa³ago³a ¿arówka, spalona na czarno.Potê¿ny kleks schn¹cej krwi pokrywa³ czêœæjednej ze œcian; przypomina³ atramentowe plamy, jakie psychiatrzy daj¹ doogl¹dania pacjentom.Poœrodku plamy tynk tworzy³ niewielkie zag³êbienie, jakkrater, w którym spoczywa³ zmatowia³y kosmyk w³osów i parê od³amków koœci.Mleczarz pokiwa³ g³ow¹, wyszed³ na zewn¹trz i zatrzyma³ siê na werandzie.Dzieñzapowiada³ siê piêknie.B³êkit nieba by³ ju¿ o tej porze czystszy ni¿ oczydziecka, upstrzony niewinnie wygl¹daj¹cymi ob³oczkami, zwiastuj¹cymi piêkn¹pogodê.Baseballiœci nazywaj¹ je "anio³kami".Oderwa³ kartkê, zwin¹³ j¹ w kulêi schowa³ do lewej kieszeni swoich bia³ych spodni mleczarza.Na narysowanymkred¹ na chodniku polu do gry w klasy le¿a³ kamyk.Wracaj¹c do wozu, Spikekopn¹³ go do rynsztoka.Rozleg³ siê warkot i po chwili ciê¿arówka znik³a zarogiem.S³oñce zaczyna³o przygrzewaæ.Jakiœ ch³opak wypad³ z domu, zagapi³ siê na niebo i wniós³ butelkê mleka doœrodka.KONIEC
[ Pobierz całość w formacie PDF ]