[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyciągnął Dionę bliżej i otoczył ramieniem.Poczuła siłę jego mięśni i te dziwne wibracje, które już wcześniej poznała.- Jesteś śliczna - rzekł głębokim głosem - i bardzo młoda.Ktoś musi się tobą opiekować.Sposób, w jaki to powiedział sprawił, że ogarnęło Dionę dziwne, nie znane jej wcześniej uczucie.Patrzyła na markiza szeroko otwartymi oczami i nic już poza nim nie widziała.- Razem będziemy szczęśliwi - powiedział Irchester łagodnie.Nagle drzwi do biblioteki uchyliły się.Diona i markiz odsunęli się od siebie gwałtownie.Do pokoju wszedł Dawson i zaanonsował:- Sir Hereward Grantley i pan Simon Grantley, milordzie!Diona wydała stłumiony okrzyk, a Syriusz, który przez cały czas spokojnie leżał obok fotela, zawarczał głucho.Do pokoju, kulejąc z powodu podagry, wkroczył sir Hereward.Szedł z trudem, wspierając się na lasce wykończonej gałką z kości słoniowej.Na jego widok Diona poczuła, że kamienieje.Zapadła cisza.Sir Hereward stanął w odległości kilku stóp od markiza.Nie zwrócił jednak na gospodarza uwagi, tylko szorstko warknął do Diony:- A więc tutaj jesteś! Ładnie mnie urządziłaś, znikając w tak haniebny sposób!Dopiero teraz Diona odważyła się odetchnąć.Ze zdenerwowania drżała na całym ciele.Sy-riusz znowu zawarczał.Reakcja psa przywróciła dziewczynie przytomność umysłu.Odważyła się odezwać:- Stryju.uciekłam, aby ratować Syriusza.Przecież chciałeś go zabić.A ja nie mogłam go stracić! Nie mogłam.- Trzeba było porozmawiać ze mną, a nie postępować jak ostatnia idiotka.- Sapnął i po chwili dodał: - Możesz teraz wrócić do domu.Jeśli Syriusz będzie grzeczny, daruję mu.Zmiana tonu była tak niespodziewana, że Diona aż otworzyła szerzej oczy.Tymczasem Simon, pragnąc włączyć się do rozmowy, wykrzyknął:- Ojciec chce powiedzieć, że teraz, kiedy odziedziczyłaś majątek, sama możesz utrzymywać Syriusza i spłacić długi swojego ojca!- Simonie! Bądź cicho! - ryknął sir Here-ward i dopiero wówczas dostrzegł stojącego nie opodal markiza.Wyciągnął do niego rękę w geście powitania i powiedział:- Proszę mi przebaczyć, milordzie, tak nieoczekiwane wtargnięcie do pańskiego domu, ale dopiero ostatniej nocy dowiedziałem się, że moja niesubordynowana podopieczna właśnie tutaj przebywa.Markiz zignorował wyciągniętą dłoń i chłodnym tonem zwrócił się do sir Herewarda:- Chciałbym usłyszeć, o co w tej historii chodzi.- Wyjaśnię panu - wyrwał się znów Simon.- Moja kuzynka, Diona, otrzymała właśnie spadek po matce chrzestnej.Proszę sobie wyobrazić: osiemdziesiąt tysięcy funtów dla takiej młodej dziewczyny!- Simonie, o czym ty mówisz? - wyjąkała Diona.- Nie ma potrzeby, abyśmy przed obcymi omawiali nasze rodzinne sprawy! - wtrącił sir Hereward nerwowo.- Na zewnątrz czeka powóz.Diono, pójdziesz teraz ze mną.Wszystko ci później wytłumaczę.- Przepraszam, stryju Herewardzie, ale nie zamierzam wracać do Grantley Hall.Byłam tam nieszczęśliwa.Mimo moich próśb i błagań, chciałeś zastrzelić Syriusza.Nie chcę ryzykować, że taka sytuacja się powtórzy.- Już ci powiedziałem, że możesz zatrzymać psa - odparł ze złością stryj.- Możesz go sobie mieć - znowu wtrącił się Simon - ponieważ mnie poślubisz! Z takim posagiem trzymaj i tuzin psów, jeżeli ci na tym zależy.- O czym ty mówisz.?Diona tak się zdenerwowała, że słowa z trudem wydobywały się z jej ust.- Cicho bądź, Simonie! - huknął na syna sir Hereward.- Ja to załatwię.Simon, który lekceważył wszystkich z ojcem włącznie, zupełnie nie zmieszany uśmiechnął się do Diony.Na widok wyrazu jego twarzy dziewczynę przeszły ciarki.Był to ten sam obrzydliwy uśmiech, z jakim młody człowiek usiłował niegdyś całować stawiającą opór kuzynkę.Sir Hereward gestem dłoni nakazał synowi milczenie, po czym zwrócił się do markiza:- Milordzie, proszę przyjąć moje przeprosiny za zakłócanie pańskiego spokoju naszymi rodzinnymi kłopotami.Zabiorę zaraz moją bratanicę i więcej nie będziemy pana niepokoić.Diona nieśmiało przysunęła się do markiza.Miała wrażenie, że za chwilę się udusi.- Ponieważ zostałem już niejako wprowadzony w sprawy pańskiej bratanicy - odezwał się Lenox Irchester - należy mi się wyjaśnienie z pańskiej strony.Jakie są pana zamiary co do jej przyszłości?- Nie widzę żadnego powodu.- zaczął sir Hereward, ale przełknął ślinę i opanował się.- Diona jest sierotą.Pragnę, aby poślubił ją mój syn, który odziedziczy po mnie tytuł i majątek.- I sądzi pan, że pańska bratanica przystanie na taki plan?W głosie markiza zabrzmiała wyraźna ironia.Twarz sir Herewarda pokraśniała.Odrzekł gniewnie:- Jestem jej opiekunem i, jak jego wysokość dobrze wie, zgodnie z prawem musi mi być posłuszna.W jednej chwili Diona pojęła grozę sytuacji.Zapragnęła natychmiast ukryć się przed zbliżającym się niebezpieczeństwem i gotowa była w każdej chwili rzucić się do drzwi.Markiz jakby przeczuwając decyzję Diony, mocno ujął dziewczynę za nadgarstek, uniemożliwiając jej ucieczkę.Spojrzała mu w oczy z wyrzutem.Widział, że była blada i drżała ze strachu.Syriusz zawarczał ostrzegawczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •