[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Moja kaszmirowa marynarka za dwieście dolarów!.— piszczy.— Ma romans z latahem, chce dominować absolutnie, głupek.Latah naśladuje wszystkie jego manieryzmy i po prostu wysysa z niego całą osobowość jak okropna pijawka.“Nauczyłeś mnie wszystkiego, czym jesteś.Potrzebuję nowego przyjaciela".A biedny Bubu nie może odpowiedzieć, bo nie ma już osobowości.ĆPUN: Więc siedzimy w tej potwornej dziurze i chlamy syrop przeciwkaszlowy.PROFESOR: Koprofagia, panowie, to jedna z najtańszych form rozpusty.— Występuję od dwudziestu lat w filmach pornograficznych i jeszcze nigdy nie upadłem tak nisko, by udawać orgazm.— Żadna narkomanka nie zadusiła jeszcze swojego dziecka.Kobiety są do kitu, synu.— Ta cała oświata seksualna.Równie dobrze mógłbym zanieść ubranie do pralni.— Nagle przestaje mnie całować i pyta: “Masz zapasowy but?"— Opowiedziała mi, jak czterdziestu Arabów wciągnęło ją do meczetui zgwałciło po kolei.W porządku, teraz ty, Ali.Doprawdy, kociaki, najbardziej niesmaczna opowieść, jaką kiedykolwiek słyszałem.Niedługo przedtem zgwałciła mnie banda szalejących nudziarzy.Przed kawiarnią Sargasso siedzi grupka skwaszonych nacjonalistów, gwiżdżąc na widok przechodzących ciot i trajkocąc po arabsku.Ulicą nadchodzą Clem i Jody, ubrani jak burżuje na plakacie komunistycznym.CLEM: Przybyliśmy pasożytować na waszym zacofaniu.JODY: Innymi słowy, żerować na waszej nędzy.NACJONALISTA: Świnie! Łajdaki! Psie syny! Nie wiecie, że mój lud jest głodny?!CLEM: Niezmiernie mnie to cieszy.Nacjonalista pada martwy, zatruty nienawiścią.Na scenę wpada doktor Benway.— Odsuńcie się! Zróbcie mi miejsce! — Pobiera próbkę krwi.— To wszystko, co mogę zrobić.Cóż, pora na mnie.Na ojczystych wysypiskach śmieci płonie podróżna pedalska choinka,a chłopcy biją konia w szkolnej toalecie — ileż, ach, ileż młodzieńczych orgazmów na tym starym dębowym sedesie.Zaśnij w dolinie Czerwonej Rzeki, gdzie wiszą pajęczyny, gdzie czarne okna i chłopięce kości.Dwóch murzyńskich pedałów wrzeszczy na siebie.PEDAŁ PIERWSZY: Zamknij dziób, ty granulomo!.Wszyscy nazywają cię “Ohydny Lu!”DEKLAMATORKA: Dzieweczka ze słodkim tyłkiem.PEDAŁ DRUGI: Miau! Miau! (Wkłada lamparcią skórę i stalowe szpony).PEDAŁ PIERWSZY: Och, och, dama z towarzystwa! (Ucieka z krzykiem przez rynek, ścigany przez ryczącego transwestytę.)Clem podstawia nogę sparaliżowanemu kalece i odbiera mu kule.Parodiuje jego spazmy i drżączkę.W dali odgłosy zamieszek — tysiące rozhisteryzowanych Pomorzan.Żaluzje spadają jak gilotyny.Panika wsysa kelnerów do kawiarni,a drinki i tace pozostają zawieszone w powietrzu.CHÓR PEDAŁÓW: Zgwałcą nas wszystkich, wiem, wiem! (Pedały biegną do apteki po wazelinę).LIDER PARTYJNY (unosząc dramatycznie dłoń): Oto głos ludu!Przekupień Pearson biegnie po świeżo skoszonym trawniku, ścigany przez gangsterskiego komendanta Karmy.Chowa się wśród węży na pustym parkingu, aż wreszcie zostaje wytropiony przez psa.Na rynku nie ma nikogo prócz starego pijaka, który śpi z głowąw pisuarze.Wpadają demonstranci, wrzeszcząc: “Śmierć Francuzom!”i rozdzierają pijaka na strzępy.SALYADOR HASSAN (wijąc się przy dziurce od klucza):Popatrzcie tylko na ich twarze: ta piękna zlewająca się protoplazma!.Tańczy taniec fluidystów.Po podłodze tarza się skomląc pedał i doznaje orgazmu.— O Boże, jakie to podniecające! Jak milion pulsujących kutasików!BENWAY: Chętnie bym im zrobił analizę krwi.Grubas z siwą brodą i szarą twarzą, ubrany w podniszczoną brązową dżelabę, nuci nie otwierając ust:— Och, laleczki, piękne laleczki.Z okolicznych ulic wpadają na rynek oddziały policjantów o wąskich wargach, wydatnych nosach i chłodnych szarych oczach.Okładają demonstrantów pałami i kopią z zimną, metodyczną brutalnością.Aresztowani demonstranci odjeżdżają ciężarówkami.Unoszą się żaluzje i mieszkańcy Interzone wychodzą na plac pokryty zębami, sandałamii kałużami krwi.Skrzynka zaginionego marynarza jest w ambasadzie, a wicekonsul przekazuje jego matce złe wieści.Nie ma.ranek.świt.n'existe plus.Gdybym wiedział, to bym pani powiedział.Tak czy owak, dotarł do Wschodniego Skrzydła.Wyszedł przez niewidzialne drzwi.Nie tutaj.Może go pani szukać.Niedobrze.No bueno.Psyjć f piontek.7ISLAM S.A.I PARTIE INTERZONEPracowałem w firmie Islam S.A., finansowanej przez A.J., sławnego handlarza seksem.A.J.wywołał niegdyś międzynarodowy skandal towarzyski — przybył na bal księcia de Yentre przebrany za wielką prezerwatywę z dewizą: No pasaran!— Trochę w złym guście, synu — zauważył książę.— Brakuje wazeliny, prawda? — odparował A.J.Miał na myśli skandal wazelinowy, który był wówczas jeszcze w stanie embrionalnym.A.J., którego riposty odnoszą się często do przyszłości, jest mistrzem ukrytych aluzji: ich znaczenie wychodzi na jaw dopiero po pewnym czasie.W działalności Islamu S.A.uczestniczy także Salvador Hassan O'Leary, król przemytu cieląt.Filia jego przedsiębiorstwa wyasygnowała bliżej nie określone kwoty, a jedna z osobowości wtórnych Hassana współpracujez Islamem w charakterze doradcy, nie utożsamiając się jednak z jego polityką, metodami ani celami.Nie można również nie wspomnieć o Clemiei Jodym, Sporyszowych Braciach, którzy zdziesiątkowali republikę Hassana zatrutą pszenicą, o Ahmedzie Patologu i Halu Żółtaczce, hurtowniku owoców i warzyw.Szeregowymi członkami spółki są mułłowie, mufti, husejnowie, kadi, glaoisi, szejkowie, sułtanowie i derwisze — uczestniczą oni w normalnych zebraniach, na których przywódcy rozsądnie się nie pokazują.Chociaż delegatów poddaje się przy wejściu rewizji, zebrania kończą się zawsze masakrą.Mówców oblewa się często benzyną i podpala, a nieokrzesani pustynni szejkowie likwidują swoich przeciwników za pomocą karabinów maszynowych przemyślnie ukrytych w brzuchach oswojonych owieczek.Na salę obrad wślizgują się narodowi męczennicy z granatami schowanymiw tyłkach i nagle wybuchają, co pociąga za sobą liczne ofiary.Prezydent Ra powalił raz na ziemię premiera brytyjskiego i zgwałcił pederastycznie, co transmitowano na żywo w telewizji do wszystkich krajów arabskich.W Sztokholmie słyszano dzikie okrzyki radości.W Interzone istnieje prawo zabraniające organizacji zebrań Islamu S.A.bliżej niż osiem kilometrów od granicy miasta.A.J., pochodzący w istocie z Bliskiego Wschodu, upodobnił się niegdyś do angielskiego dżentelmena.Po upadku Imperium Brytyjskiego stracił jednak brytyjski akcent, a po drugiej wojnie światowej Kongres przyznał mu obywatelstwo amerykańskie.A.J.to agent, podobnie jak ja, lecz nikt nie zdołał odkryć, dla kogo pracuje.Krążą pogłoski, że reprezentuje trust gigantycznych owadów z innej galaktyki.Uważam, że jest zwolennikiem faktualizmu (podobnie jak ja); naturalnie mógłby być również agentem fluidystów (program fluidystów sprowadza się do tego, by wszyscy ludzie zlali się w jedną protoplazmatyczną amebę).W tej branży nigdy nie można być niczego pewnym.Legenda A.J.? Międzynarodowy playboy i nieszkodliwy kawalarz.To właśnie A.J [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •