[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, co ro­bi­cie, bar­dzo przy­po­mi­na fo­to­gra­fię.– Słusz­nie! Bar­dzo przy­po­mi­na fo­to­gra­fię.Fi­zycz­ną fo­to­gra­fię.Pla­styk jest dro­gi, ale mo­że­my go kar­bo­no­wać.Ku­pu­je­my pro­ste trój­wy­mia­ro­we obiek­ty pian­ko­we, któ­rych skład­ni­kiem jest przede wszyst­kim gaz.Na­praw­dę za­baw­ne jest spro­wa­dza­nie ich pro­stą dro­gą do ae­ro­że­lu.W ten spo­sób stwo­rzo­na przez nas struk­tu­ra wiel­ko­ści, po­wiedz­my, sło­nia, waży ja­kieś trzy ki­lo­gra­my.Maya z sza­cun­kiem przyj­rza­ła się ma­szy­nie.– To wiel­ki zbior­nik – za­uwa­ży­ła – ale prze­cież nie wy­star­cza­ją­co wiel­ki na sło­nia.– Moż­na go prze­cież zro­bić w czę­ściach, któ­re po­tem po­łą­czy się la­mi­na­tem w jed­ną ca­łość – wy­ja­śnił Eu­ge­ne, wzno­sząc wzrok ku nie­bu.– Bar­dzo mi przy­kro – po­wie­dzia­ła Maya, ostroż­nie do­bie­ra­jąc sło­wa.– Za­zwy­czaj nie je­stem taka tępa.Po pro­stu bio­rę pi­gu­ły.Eu­ge­ne wy­buch­nął śmie­chem.– Za­baw­na z cie­bie dziew­czy­na – stwier­dził.– A więc je­steś rzeź­bia­rzem? Ar­ty­stą? – zmie­ni­ła te­mat.– Sztucz­ki to nie sztu­ka.– W ta­kim ra­zie in­ży­nie­rem?– Sztucz­ki to nie in­ży­nie­ria.Po­zwól, że po­ka­żę ci coś jesz­cze.Je­steś mo­del­ką, praw­da? Po­win­no cię to za­in­te­re­so­wać.Po­pro­wa­dził ją do na­giej pla­sty­ko­wej rzeź­by na­tu­ral­nych roz­mia­rów, le­żą­cej na pod­ło­dze.Naga ko­bie­ta le­ża­ła na wznak, gło­wę zło­ży­ła na sple­cio­nych dło­niach, na twa­rzy zaś mia­ła wy­raz ła­god­ne­go choć zwie­rzę­ce­go za­chwy­tu.– Kto ci po­zo­wał? – za­in­te­re­so­wa­ła się Maya.– Nikt mi nie po­zo­wał.Lub ra­czej po­zo­wał mi każ­dy.Mo­na­chij­czy­cy, ro­zu­miesz, bar­dzo lu­bią opa­lać się nago.Pew­nej nie­dzie­li, w le­cie ze­szłe­go roku, po­szli­śmy po pro­stu na Flau­cher­steg i ze­ska­no­wa­li­śmy tłum na­szy­mi spe­xa­mi.Po­tem zło­ży­li­śmy fi­zycz­ną ca­łość z na­szych mo­de­li.Ze­sta­wie­nie w na­szej wir­tu­al­no­ści.Dane wyj­ścio­we utrwa­li­li­śmy w pla­sty­ku i pro­szę, mamy na­szą damę: Prze­cięt­ną Nagą Mo­na­chij­kę Opa­la­ją­cą Się na Pla­ży.– Eu­ge­ne przyj­rzał się z dumą swe­mu dzie­łu, a po­tem wska­zał kciu­kiem coś znaj­du­ją­ce­go się za jego ra­mie­niem.– Mamy jej męża, Prze­cięt­ne­go Mo­na­chij­czy­ka, leży gdzieś tam, w ką­cie, dość trud­no go za­uwa­żyć, bo wy­koń­cze­nie z nie­go ze­szło i jest pra­wie prze­zro­czy­sty.– Ow­szem.– Jak wi­dzisz, jako mo­del­ka nie jest spe­cjal­nie atrak­cyj­na.Cho­dzi mi o to, że lu­dzie prze­cięt­ni z de­fi­ni­cji nie są ni­czym wy­jąt­ko­wym, praw­da? Stwo­rze­nie tego por­tre­tu było jed­nak tyl­ko pierw­szym kro­kiem.Mia­łem taki po­mysł, żeby ze­brać mniej wię­cej set­kę męż­czyzn, któ­rzy by ją so­bie obej­rze­li, oczy­wi­ście przez spe­xy.Chcie­li­śmy spraw­dzić, na co przede wszyst­kim zwró­cą uwa­gę.– Ja­kim cu­dem uda­ło się wam zmu­sić set­kę lu­dzi, by przyj­rze­li się na­giej pla­sty­ko­wej rzeź­bie?– Po pro­stu za­wieź­li­śmy ją na ro­we­rze na Ma­rien­platz i zro­bi­li­śmy z tego coś w ro­dza­ju przed­sta­wie­nia.Tu­ry­ści oka­za­li się bar­dzo po­moc­ni.– Och!– Sta­ty­sty­kę ich spoj­rzeń uję­li­śmy w al­go­rytm, wpro­wa­dzi­li­śmy do wir­tu­al­no­ści i na­nie­śli­śmy na dzie­ło.Chodź, zo­bacz.Pod­szedł do jed­ne­go z ką­tów pra­cow­ni.Od­krył ja­kąś po­stać, od­rzu­ca­jąc na bok ka­wa­łek cien­kie­go czar­ne­go płót­na.– Za­cze­kaj… chwi­lecz­kę! Prze­cież… prze­cież ja to znam! To…– We­nus z Wil­len­dorf.– Wła­śnie! We­nus z Wil­len­dorf, jak żywa!– Z po­cząt­ku by­łem pra­wie cał­ko­wi­cie pe­wien, że na wyj­ściu do­sta­nie­my naj­pięk­niej­szą ko­bie­tę świa­ta – po­wie­dział Eu­ge­ne.– Ko­bie­tę, któ­ra na­tych­miast i cał­ko­wi­cie za­wład­nie każ­dym męż­czy­zną.To, co tu mamy jest jed­nak w za­sa­dzie cał­kiem wier­ną re­pli­ką tego, co ja­kiś rzeź­biarz z pa­le­oli­tu wy­rył w kle ma­mu­ta.Kie­dy czło­wiek za­czy­na grze­bać w for­mach ar­che­ty­picz­nych, coś ta­kie­go zda­rza mu się re­gu­lar­nie jak w ze­gar­ku.– A jak wy­glą­da męż­czy­zna?– Męż­czy­zna wi­dzia­ny przez męż­czyzn, czy męż­czy­zna wi­dzia­ny przez ko­bie­ty?– Męż­czy­zna wi­dzia­ny przez ko­bie­ty.Eu­ge­ne wzru­szył ra­mio­na­mi.– Ja­koś wie­dzia­łem, że o to za­py­tasz.Do­brze, po­patrz.– W in­nym ką­cie pra­cow­ni ścią­gnął ko­lej­ną płach­tę.– Co się wam nie uda­ło? – spy­ta­ła Maya.– No… wła­ści­wie nie je­ste­śmy cał­kiem pew­ni.Być może za­wio­dła pro­ce­du­ra wy­bo­ru prób­ki.No, bo wy­obraź so­bie dwóch nie naj­młod­szych już fa­ce­tów od sztucz­ki, mnie i Fran­za, pro­szą­cych naj­zu­peł­niej im obce dziew­czy­ny z Ma­rien­platz, by wło­ży­ły spe­xy i przyj­rza­ły się na­gie­mu pla­sty­ko­we­mu fa­ce­to­wi.Zgło­si­ło się parę ochot­ni­czek, ale była to wła­ści­wie mała sa­mo­wy­bie­ral­na gru­pa ko­biet, no i na tym się skoń­czy­ło.Po­sąg przed­sta­wiał wiel­ką, wście­kłą ro­ga­tą ma­skę, do­cze­pio­ną do wiel­kich, krą­głych bą­bli.– Wy­glą­da, jak­by chcia­ły wy­go­to­wać go na śmierć.– Wi­dzisz te trzy wy­rost­ki przy­po­mi­na­ją­ce… hmm… nogi? Po­win­ny uno­sić się w po­wie­trzu, nie pod­łą­czo­ne do po­sta­ci, ale nie uda­ło się nam od­lać ich w ten spo­sób.Na­dal nie ro­zu­mie­my, co sta­ło się z jego no­sem, wy­wnio­sko­wa­li­śmy, że ob­ser­wa­tor­ki pa­trzy­ły wprost przez nie­go.Maya z na­my­słem przy­glą­da­ła się po­sta­ci.Pierw­sze wra­że­nie – czy­ste obrzy­dze­nie – zda­wa­ło się mi­jać.Co­raz trud­niej było też od­wró­cić od niej wzrok.Czu­ła ro­sną­ce pod­nie­ce­nie.Mia­ła wra­że­nie, że po­stać ta zo­sta­ła wy­cią­gnię­ta cała i nie­na­ru­szo­na z lep­kie­go bło­ta ja­kiejś głę­bo­kiej jamy jej wła­sne­go mó­zgu.– Eu­ge­ne, to dzie­ło sztu­ki coś ze mną robi.Czu­ję się… bar­dzo nie­rze­czy­wi­sta.– Sto­krot­ne dzię­ki.– Eu­ge­ne wzru­szył ra­mio­na­mi.– W koń­cu ten pro­jekt prze­stał nas in­te­re­so­wać.Do­szli­śmy do wnio­sku, że błąd tkwi w na­szych pro­ce­du­rach.My­ślę te­raz, że au­to­por­tre­ty mo­gły­by być na­stęp­nym kro­kiem kon­cep­tu­al­nym.Ska­nu­je­my mo­de­la, po­ka­zu­je­my mu jego re­pli­kę, a po­tem opra­co­wu­je­my al­go­rytm uwa­gi, wy­ni­kły ze spo­so­bu, w jaki ob­ser­wu­je on swo­je cia­ło.W ten spo­sób ucie­le­śnia­my w pla­sty­ku we­wnętrz­ny por­tret mo­de­la [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •