[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już wszystko w porządku, Mistayo - powiedział.- Wszystko już dobrze.-Przyciągnął ją do siebie i mocno uścisnął.Po chwili wzięła ją w ramiona Willow, objęła i ukołysała, uspokajając słowami, że już po wszystkim i że jest bezpieczna.Ben podniósł się i podszedł do rozciągniętego na gołej ziemi Rydalla, którego otaczali teraz kręgiem żołnierze gwardii królewskiej.Opadł na jedno kolano obok pokonanego króla, uniósł czarną przyłbicę i zajrzał do środka.Spod grzywy rudych włosów mrugnęły na niego nabiegłe krwią oczy.Ben Holiday pokręcił ponuro głową.- Kallendbor - wyszeptał.Lord Greensward zakasłał słabo.Twarz i brodę pokrywały mu strużki krwi, a jej świeży strumień sączył się z ust.- Powinienem.był cię zabić.pierwszego dnia.na moście.Nie powinienem był.słuchać wiedźmy.Wciągnął ostani haust powietrza, westchnął i zastygł.Oczy patrzyły nieruchomo w przestrzeń.Ben opuścił przyłbicę.Wyglądało na to, że Kallendbor nie potrafi zaakceptować świata takim, jaki jest.Tylko śmierć Bena mogła go zadowolić.Musiał być rzeczywiście doprowadzony do ostateczności, skoro sprzymierzył się z Nocnym Cieniem.Teraz Ben zrozumiał, w jaki sposób robot zdołał się do nich dostać w zamku Rhyndweir, przez nikogo nie zauważony.Teraz wiedział, jak wiedźmie udało się za pomocą magii sprawić, że Ben myślał, iż zgubił medalion.Wszystko zorganizował Kallendbor.Nocny Cień musiała mu powiedzieć, że Ben się zbliża, a on zastawił pułapkę na króla Landover i czekał, aż ten zginie.Teraz lord Rhyndweir sam leżał martwy i prawdopodobnie nikt już nigdy nie zrozumie szaleństwa, która nim zawładnęło i doprowadziło do tego wszystkiego.Podniósł się i ponownie wrócił do rodziny.Mistaya pochylała się już nad Questorem Thewsem w otoczeniu innych, z twarzą napiętą i skupioną.- On nie może umrzeć - mówiła, gdy Ben się zbliżył i przyklęknął obok niej.- To moja wina.To wszystko moja wina.Muszę to naprawić.Muszę.Ben popatrzył na Willow.Uniosła przerażone oczy, by napotkać jego wzrok.Questor Thews nie oddychał.Serce przestało bid.Nic nie można było dla niego zrobić.- Mistayo, on to zrobił z miłości do ciebie - powiedział miękko Abernathy, dotykając jej ramienia.- Tak jak i my wszyscy.Mistaya jednak prawie go nie słuchała.Sięgnęła po bezwładną dłoń Questora.- Nauczyłam się czegoś od Nocnego Cienia, co może pomóc - mruczała z zapałem.-Nauczyła mnie, jak leczyć.Czasami nawet martwych.Może będę mogła uleczyć Questora.Tak czy inaczej, mogę spróbować.Muszę spróbować.Odchyliła się do tyłu na piętach i zamknęła oczy.Ben, Willow, Abernathy i Bunion wymienili pełne niepewności, ostrożne spojrzenia.Mistaya przywoływała magię, której nauczyła ją wiedźma, a to nigdy nie przynosiło nic dobrego.Nie używaj jej, chciałpowiedzieć Ben, ale wiedział, że mu nie wolno.Słońce świeciło na nich z góry, a powietrze gęste od skwaru wypełniała wilgoć.Wszystko na łące wokół nich zamarło w bezruchu, jak gdyby nie było tu żadnej żywej istoty, albo też te nieliczne, które jednak były, czekały na ostateczny wynik tych zmagań.Mistaya wzdrygnęła się i jasny blask spłynął z jej ciała wzdłuż ramienia na Questora Thewsa.Czarodziej leżał nieruchomo, na nic nie reagując.Jeszcze dwukrotnie blask światła przebiegł z ciała Mistai do ciała Questora.Powieki dziewczynki trzepotały niespokojnie, głowę miała opuszczoną, pozwalając włosom spływać swobodnie wokół jej twarzy.Ben znowu pomyślał, czy nie powinien interweniować, i ponownie powstrzymał się przed tym.Miała prawo robić to, co może, powiedział sobie.Miała prawo próbować.Nagle Questor Thews drgnął.Ruch tak zaskoczył Mista-yę, że wydała z siebie niewielki krzyk i opuściła ręce.Przez chwilę nikt się nie poruszał.Wtem Abernathy pośpiesznie nachylił się nad starym przyjacielem, słuchał przez chwilę, po czym podniósłzdziwiony wzrok.- Słyszę, jak bije jego serce! - wykrzyknął.- Słyszę, jak oddycha! On żyje!- Mistayo! - wyszeptał Ben i przytulił córkę do siebie.- Wiedziałam, że mogę to zrobić, ojcze - odparła.Trzęsła się i czuł, jak ciepło opuszcza jej ciało.- Wiedziałam, że mogę.Naprawdę mam magiczną moc.- Oczywiście, że masz - przyznał przerażony Ben i natychmiast kazał przynieść zimną wodę i ręczniki.Pozostali również chcieli objąć Mistayę, z wyjątkiem Bu-niona, który uśmiechnął się do niej, szczerząc zęby.Okryto ją ręcznikami, podano wodę do picia i temperatura znowu się podniosła.Wydawało się, że dochodzi do siebie.Jednak walka o życie Questora jeszcze się nie zakończyła.Rytm serca był słaby, oddech płytki i wciąż nie odzyskiwał przytomności.Trucizna ciągle pozostawała w jego ciele i choć Mistaya zdołała ją częściowo unieszkodliwić, nie udało jej się jednak zahamować jej działania całkowicie.Ben wysłał kilku żołnierzy na poszukiwania wozu, a pozostałym kazał w tym czasie zbudować nosze.Umocowali do nich Questora, przyczepili je do Jurysdykcji i powoli ruszyli w stronę domu.Mistaya uparła się, żeby jechać na noszach obok Questora.Kiedy znaleziono wóz, również siadła obok niego.Przez całą drogę trzymała go za rękę.OKAZPo powrocie do Sterling Silver Mistaya przez sześć dni siedziała przy Questorze Thewsie, gdy ten spał.Prawie bez przerwy trzymała go za rękę.Wychodziła jedynie wtedy, gdy było to konieczne, i to tylko na krótkie chwile.Posiłki stawiała na stoliku przy łóżku, a spała na sienniku na podłodze.Od czasu do czasu pojawiała się Gwizdek, zjawiając się znienacka tylko po to, żeby wiedziała, iż jest w pobliżu, i zaraz ponownie znikała.Niejednokrotnie o północy Ben wślizgiwał się do komnaty sypialnej, aby okryć córkę kocem i wygładzić jej zmierzwione włosy.Za każdym razem zastanawiał się, czy nie zanieść jej do jej własnego łóżka, lecz przecież dała jasno do zrozumienia, że chce pozostać blisko, aż sprawa dobiegnie końca.Questor mógł umrzeć albo wyzdrowieć, w każdym jednak wypadku chciała być przy nim, kiedy to się stanie.Składając poszczególne fragmenty w całość, Ben odtworzył historię tego, jak Nocny Cień próbowała go zniszczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •