[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.p³aszcz ecossais, tripowy peplos, we³n.pelerynka” i inne podobne.Wykonawszy tê pracê badawcz¹ mo¿liwie najstaranniej i straciwszy na ni¹ conajmniej dwie godziny, Pelagia odwiedzi³a najlepszy nowogrodzki magazyn zkonfekcj¹ „Dubois et Fils”, gdzie wyda³a subiektowi zadziwiaj¹co dok³adne iszczegó³owe polecenia, przyjête z pe³nym szacunku uk³onem i natychmiastwykonane.Po up³ywie nastêpnej pó³torej godziny, odes³awszy do hotelu ca³¹ bryczkêzawini¹tek, pude³ i kartonów, przyw³aszczycielka biskupiej kabzy, ubrana w ówzagadkowy „tripowy peplos” (prost¹, bez gorsetu sukniê z utrechckiegoaksamitu), dopuœci³a siê postêpku dla mniszki ju¿ po prostu niewyobra¿alnego:uda³a siê do salonu fryzjerskiego i kaza³a zakrêciæ swoje krótkie w³osy wedlenajnowszej paryskiej mody – we fryzurê le petit cherubin, bardzo pasuj¹c¹ doowalnego, troszeczkê piegowatego oblicza.Wystrojona i wypiêknia³a mieszkanka Zawo³¿ska, jak to z kobietami bywa,przeobrazi³a siê nie tylko zewnêtrznie, ale i wewnêtrznie.Krok nabra³lekkoœci, sta³ siê jakby posuwisty, ramiona wyprostowa³y, szyja trzyma³a g³owêzwrócon¹ nie w dó³, lecz w górê.Przechodz¹cy mê¿czyŸni ogl¹dali siê, a dwóchoficerów nawet przystanê³o, przy czym jeden gwizdn¹³ z cicha, a drugipowiedzia³ do niego z wyrzutem: „Fe, Michel, co za maniery”.Przy wejœciu do biura turystycznego „Cook and Kantorowicz” przyczepi³a siê doeleganckiej damy z³oœliwa i brudna Cyganka.Zaczê³a groziæ nieuchronnymnieszczêœciem, nocnymi strachami i œmierci¹ przez zatoniêcie, a za odczynienieowych plag domaga³a siê dziesiêciu kopiejek.Pelagia prorokini wcale siê nieprzestraszy³a, tym bardziej ¿e w niezbyt odleg³ej przesz³oœci uniknê³a œmierciw nurtach Rzeki, ale i tak da³a wiedŸmie pieniêdzy, i to nie dziesiêæ kopiejek,ale ca³ego rubla – ¿eby na przysz³oœæ by³a lepsza i nie uwa¿a³a wszystkichludzi za wrogów.W agencji turystycznej, w której mieœci³ siê te¿ sklepik z utensyliamipodró¿nymi, przepuœci³a nastêpne pó³torej setki z biskupich oszczêdnoœci – nadwie przecudne szkockie walizki, przybory do manikiuru, etui do okularówwykonane z masy per³owej, daj¹ce siê przytroczyæ do pasa (i ³adnie, iwygodnie), a tak¿e na bilet do nowoararackiego klasztoru, dok¹d trzeba by³ojechaæ najpierw kolej¹ ¿elazn¹ do Wo³ogdy, potem karet¹ do Modroozierska, adalej statkiem parowym.– Na pielgrzymkê? – z szacunkiem upewni³ siê urzêdnik.– W sam¹ porê, pókimrozy nie chwyci³y.Mo¿e zechce pani od razu zarezerwowaæ hotel?– A jaki mi pan doradzi? – spyta³a podró¿niczka.– Niedawno jeŸdzi³a tam ma³¿onka burmistrza z córk¹, zatrzyma³y siê w „G³owieHolofernesa” i bardzo sobie raczy³y chwaliæ.– „G³owa Holofernesa”? – Dama zmarszczy³a nosek.– A jakiegoœ innego nie ma,mniej krwio¿erczego?– Czemu nie, ³askawa pani.Jest.Hotel „Arka Noego”, pensjonat „ZiemiaObiecana”.A która z dam ma ¿yczenie ca³kiem od p³ci mêskiej siê odgrodziæ,staje w „Pannie Czystej”.Jak najprzyzwoitszy zak³ad, dla szlachetnych izamo¿nych p¹tniczek.Op³ata niewysoka, ale od ka¿dej z przyjezdnych oczekujesiê ofiary na skarbiec klasztorny, nie mniej ni¿ setki rubli.Która zaœ dajetrzysta albo wiêcej, zostaje zaszczycona osobist¹ audiencj¹ u archimandryty.Ta ostatnia informacja zdaje siê bardzo zainteresowa³a przysz³¹ p¹tniczkê,która otworzy³a nowiutk¹ torebkê, wyci¹gnê³a plik banknotów (wci¹¿ jeszczeca³kiem pokaŸny) i zaczê³a liczyæ.Urzêdnik obserwowa³ tê procedurê dyskretniei nabo¿nie.Przy piêciuset rublach klientka przerwa³a liczenie i beztroskopowiedzia³a:– Dobrze, niech bêdzie „Panna Czysta”.– I schowa³a pieni¹dze z powrotem dotorebki, nie doliczywszy ich do koñca.– S³u¿¹c¹ ulokuje pani w swoim pokoju czy oddzielnie?Dama z wyrzutem pokiwa³a miedzianymi kêdziorami:– Jak mo¿na? Na pielgrzymkê ze s³u¿¹c¹? To jakoœ nie po chrzeœcijañsku.Wszystko bêdê robiæ sama: i ubieraæ siê, i myæ, i mo¿e nawet czesaæ siê.– Pardon.Có¿, nie wszystkie panie s¹ tak skrupulatne.– Urzêdnik zacz¹³szybko wype³niaæ blankiet, zrêcznie maczaj¹c stalówkê w ka³amarzu.– Na jakienazwisko ka¿e pani wypisaæ rachuneczek?P¹tniczka westchnê³a i – nie wiedzieæ czemu – prze¿egna³a siê.– Proszê pisaæ: „Wdowa Polina Andriejewna Lisicyna, dziedziczna szlachciankaguberni moskiewskiej”.Notatki z podró¿ySkoro ju¿ bohaterka naszej opowieœci, zrzuciwszy habit, przybra³a sobie noweimiê, my te¿ bêdziemy odt¹d tak j¹ nazywaæ z szacunku dla godnoœci zakonnej idla unikniêcia œwiêtokradczej dwuznacznoœci.Szlachcianka to szlachcianka,Lisicyna to Lisicyna, w koñcu – ona wie lepiej.Tym bardziej ¿e – jak wszystko wskazuje – w swoim nowym wcieleniu córa duchowazawo³¿skiego arcypasterza czu³a siê nie gorzej ni¿ w poprzednim.Nietrudno by³ozauwa¿yæ, ¿e podró¿ wcale jej nie nu¿y, tylko przeciwnie – sprawia przyjemnoœæi zadowolenie.Jad¹c poci¹giem, m³oda dama ¿yczliwie popatrywa³a przez okno na opustosza³eniwy i jesienne lasy, które jeszcze nie w pe³ni zrzuci³y po¿egnalny strój.Wagencji turystycznej, jako dodatek do innych zakupów, pani Polina otrzyma³aœliczny aksamitny woreczek do robótek.Teraz wygodnie u³o¿y³a go na piersi iskraca³a sobie czas, robi¹c na drutach wdzianko z merynosowej we³ny, które zca³¹ pewnoœci¹ przyda siê przewielebnemu Mitrofaniuszowi w zimowe ch³ody,zw³aszcza po ciê¿kiej sercowej chorobie.Robota by³a bardzo trudna, z ci¹g³ymprzechodzeniem od boucle do œciegu poñczoszniczego, z barwnymi wstawkami, isz³a jej niesporo: oczka uk³ada³y siê nierówno, kolorowe nitki zbyt siêœci¹ga³y, przez co kosi³ siê ca³y ornament, jednak¿e samej pani Lisicynej jejdzie³o najwyraŸniej siê podoba³o [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •