[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może w ten sposób dają nam do zrozumienia, gdzie nas mają.Clifford spurpurowiał.- Proszę wracać do swoich zajęć, panie Spiegel.Niech pan się zastanowi, gdzie teraz mogą być Gray i Thorn.I co robią.Spiegel wrócił do siebie, myśląc po drodze, że nasuwające się odpowiedzi na oba pytania byłyby chyba bardzo nie w smak dyplomacie.Poznał Helen na tyle, aby się zorientować, jak uparta i nieprzejednana potrafi być w obliczu nierozwiązanej zagadki - albo nieprzyjaciela.Nie potrafił jednak przewidzieć, jaki plan mogła sobie obmyślić.Handel narkotykami był przestępstwem powszechnie tropionym, ale równie też rozpowszechnionym, ilekroć więc uda się go zablokować w jednym miejscu, strumienie towaru zawsze znajdowały inne trasy.Poza tym oboje nie mogli już wrócić do Rosji, a przynajmniej legalnie.Gdzie zatem zamierzali podjąć trop, który tak gwałtownie urwał się w Pieczendze?Znalazłszy się w swoim pokoju, agent CIA zapatrzył się na mapę.Kiedy wzrok dotarł do Norwegii, w zamyśleniu pokiwał głową.Gotów był się założyć, że Gray i Thorn są właśnie w drodze do Bergen.Ani mu jednak było w głowie dzielić się natychmiast tą myślą z Cliffordem.CIA nie miała aż tylu ludzi w Norwegii, żeby mogła zatrudniać ich poszukiwaniem pary, która postanowiła wziąć mały urlop, zanim wrócą do kraju.A poza tym należało dać Helen szansę.♦ 10 czerwca - Bergen, NorwegiaNiebo nad Bergen pociągnięte było ciemnopomarańczową barwą, co sprawiało, iż wydawało się, że otaczające miasto wzgórza stanęły w ogniu.Tym samym odcieniem połyskiwała woda w porcie, przy którego nabrzeżach tłoczyły się tankowce, kontenerowce i trawlery.Był już wprawdzie wieczór, ale tylko w nielicznych oknach połyskiwały światła.Helen Gray raz jeszcze zerknęła ku nabrzeżu, a potem w górę wąskiej uliczki, która prowadziła w kierunku górskich stoków.Sprzyjała im pora roku.Na początku lata dwudziestogodzinny dzień ściągał do Norwegii tłumy turystów.Dla postronnego obserwatora nie odróżniali się od innych gości, zafascynowanych przyrodą i historycznymi zabytkami.Zerknęła na Petera.- Więc jak?Uśmiechnął się i poklepał aparat Canon, który nabył rano.- Idziemy.Mając go o kilka kroków za sobą, ruszyła w kierunku nadmorskiej tawerny, którą upatrzyli sobie już wcześniej, kiedy, przyjechawszy z Oslo pociągiem, zrobili wstępną przechadzkę po mieście.Odczekali aż do teraz, mając nadzieję, że ludzie, o których im chodziło, będą już odprężeni po jedzeniu i może kilku drinkach.Knajpa nazywała się „Akerhus”, tak samo jak historyczna twierdza, strzegąca dostępu do Oslo, nie cieszyła się jednak popularnością wśród turystów.Wnętrze było dość zapuszczone, lokalu najwidoczniej nie odnowiono po zimie, a te w Norwegii potrafią być bardzo ostre.Jedyną oprócz szyldu ozdobą były kotwica i łódź Wikingów wymalowane na frontowej szybie.Tak czy owak mieli nadzieję, że uda im się znaleźć tutaj jakąś odpowiednią osobę.Wzdłuż jednej ściany ciągnął się bar, z drewnianym blatem, ciemnym i porysowanym.Połowa z kilkunastu stolików była już zajęta.Niektórzy z mężczyzn kończyli dopiero jedzenie, inni byli już przy kartach, paru kończyło trzecie lub czwarte piwo.Helen natychmiast zauważyła, że jest jedyną kobietą na sali.Dwójka mężczyzn przy barze pogrążona była w rozmowie z wysokim, brodatym blondynem, który obsługiwał klientów.Gdyby włożyć mu na głowę hełm z rogami, mógłby uchodzić za Wikinga.Wszyscy uważnie się w nich wpatrzyli, kiedy weszli, wystarczyło jednak, by zamówili piwo i usiedli w kącie, aby zainteresowanie przygasło.Helen sączyła piwo i przypatrywała się gościom tawerny.Było kilku dwudziestolatków, dwóch czy trzech sześćdziesięciolatków, reszta - w średnim wieku.Wszyscy mieli na sobie robocze kombinezony, ciemne, wytłuszczone, nierzadko z dziurami i rozdarciami.Znoszone buty i kapelusze zwieszające się z oparć krzeseł sugerowały, że to właśnie ludzie, o których chodziło dwójce Amerykanów.Wreszcie Helen puściła oko do Petera, wstała i podeszła do mniej więcej pięćdziesięciolatka, który samotnie pochylał się nad piwem.- Przepraszam, czy mówi pan po angielsku?- Afei.Spojrzała ku sąsiedniemu stolikowi.- A czy pan może mówi po angielsku? - spytała młodszego mężczyznę.- Ja, odrobinę.Helen wyciągnęła rękę z lekkim uśmiechem, próbując być miła, ale nie nachalna.- Nazywam się Susan Anderson, jestem z ETS News Service.Podała wizytówkę zawierającą same fałszywe informacje, od nazwiska, przez nazwę agencji, po numer telefonu i adres internetowy.Lata spędzone w FBI nauczyły ją, że ludzie, którzy natychmiast usztywniali się i robili podejrzliwi, gdy ujrzeli legitymację FBI, stawali się rozmowni i przyjacielscy, mając do czynienia z dziennikarką, zwłaszcza jeśli była odrobinę zalotna.Natychmiast po przybyciu do Oslo wynajęli pokój w hotelu lotniskowym, który rozporządzał dużym centrum biznesowym.Tutaj bez najmniejszego kłopotu można było wynająć komputer, drukarkę laserową i najnowsze oprogramowanie.Po godzinie dysponowali już kompletem wizytówek, które Helen przedstawiały jako dziennikarkę, Petera - jako fotoreportera.- Pracuje pani w gazecie? - zainteresował się Norweg.- Piszę artykuł o rosyjskim frachtowcu, który tydzień temu przypłynął tutaj z Rosji - oznajmiła.- Może pan słyszał o „Biełomorskoj Zwiezdzie”? Zacumowała przy nabrzeżu 91 A.Całe popołudnie spędzili nad numerami lokalnych gazet, w poszukiwaniu użytecznych informacji.- Nie wiem, nie pamiętam.A czemu ten statek taki ważny? - padło ostrożne pytanie.Helen na razie wolała się nie dzielić wiadomością, iż cała załoga frachtowca została zamordowana, natomiast powiedziała odrobinę głośniej, pokazując zarazem trzy banknoty stukoronowe:- Chciałabym porozmawiać z kimś, kto widział tego Rosjanina.Był to odpowiednik mniej więcej pięćdziesięciu dolarów, suma wystarczająca, by rozwiązać języki bez wzbudzania specjalnego zdziwienia.Machnął ręką.- Ja pracuję w magazynach, na przystani są Knut i Fredrik.- Zwrócił się po norwesku do dwójki mężczyzn siedzących trzy stoliki dalej, którzy patrzyli już w ich kierunku, zainteresowani atrakcyjną cudzoziemką.Nastąpiła wymiana zdań, po czym pierwszy z Norwegów po wiedział do Helen: - Niestety, nic nie wiedzą.Ciągle uśmiechała się przymilnie.- Ale może wie pan, kogo jeszcze zapytać? To bardzo by mi pomogło.W artykule mogłabym nawet zamieścić zdjęcie informatora.Helen wskazała Petera, który umieścił na stole swojego Canona.Norweg rozejrzał się, spojrzał najpierw na starszego mężczyznę, potem na trójkę zaczynającą kolejne piwo, ale wszyscy kręcili głowami.- Nel Rozmówca spojrzał na nią z uśmiechem i wzruszył ramionami.- Nic z tego.Odpowiedziała uśmiechem.- Trudno.Ale dziękuję za pomoc.Peter już stał.Obróciła się do drzwi, ale potem cofnęła się jeszcze do kontuaru.Barman przyjął banknot, najwyraźniej rozumiejąc, że ma podać tłumaczowi piwo, a resztę zachować.Zawsze dobrze jest zostawiać po sobie dobre wrażenie.Poszli w kierunku portu.- Pudło - mruknęła z rozczarowaniem- No cóż, w FBI nazywają to chyba spacerowaniem, prawda? - mruknął Peter.- Nie można się poddawać.Przez to miejsce przewija się codziennie kilkadziesiąt statków, może więc trochę potrwać, zanim natrafimy na kogoś, kto zapamiętał naszego Rosjanina.Pokiwała głową.- Tak, wiem o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •