[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wtedy go poznałem, choć twarz skrywał mu rzymski hełm.On też mnie rozpoznał.- Ty?! - Skylla wydyszał ciężko.- Zerkon miał nadzieję, że cię zabił - powiedziałem.- Tak jak mnie się wydawało, że uśmierciłem tego przeklętego szczura, którego zwiesz swoim przyjacielem.- Przesunął się na bok, szukając niechronionego miejsca do ataku.- Gdzie miecz, który ukradłeś Attyli, Rzymianinie?- Tam, gdzie jego miejsce.U Aecjusza.Skylla zaatakował, zamierzając się mieczem.Zablokowałem cios, dłonie drżały mi od wibracji stali.Starliś my się ponownie.I raz jeszcze, po czym znó w odskoczyliśmy od siebie, szukając słabych punktów.Zupełnie zapomniałem o oblężeniu.Hun uśmiechnął się złowieszczo.- Gdy cię wreszcie zabiję, Ilana znów będzie moja.Attyla wozi ją teraz wszędzie ze sobą w drewnianej klatce.Na chwilę udało mu się odwrócić moją uwagę.- Ona żyje?Hun rzucił się na mnie, zanim zdążyłem przygotować obronę.Potknąłem się o leżące ciało i upadłem na plecy.Skylla stanął nade mną, zamierzając się mieczem.Nagle zza moich pleców wyskoczył Zerkon.Dopadł susami do Huna i pchnął go sztyletem, raniąc w nogę.Skylla zawył z bólu i uderzył karła w twarz, odrzucając go na bok.Cofał się, kulejąc.Podniosłem się z trudem i ryzykując, wychyliłem głowę za mury.Taran wisiał w powietrzu.Jeden koniec uderzał o ziemię, gdy pięćdziesięciu ludzi starało się utrzymać jego ciężar.Odwróciłem się do Skylli.Zamarł w bezruchu, patrząc, co się wydarzy.W kierunku napiętej liny poszybowały w końcu huńskie strzały.Pękła, odrzucając dzierżących ją ludzi do tyłu i opuszczając taran na jeden bok.Uderzył o ziemię z potworną siłą która połamała wszystkie osie.Drewniane koła potoczyły się jak rozrzucone monety.Wykorzystując okazję, chciałem zepchnąć Skyllę z murów, lecz zauważył mnie i uskoczył w porę.Hunowie zadęli w rogi na odwrót.Został sam.Mając wolne dłonie, Alanowie podbiegli do nas, chcąc pomóc.Ustawili się w półokręgu.Gestem dłoni powstrzymałem ich atak.- Stoisz po złej stronie, Skyllo.Nadciąga Aecjusz z wojskiem.Nie giń dla tyrana.- Chcę Ilanę!- Więc pomóż nam ją uratować! Pomóż ją odbić!- Uratuję ją.Gdy cię zabiję.Nagle, wiedząc, że nie ma już szans, Hun odwrócił się szybko i skoczył z murów.Sądziłem, że skręci kark.Podbiegłem, by przyjrzeć się ciału.Nie chciałem, by wywinął się tak łatwo! Lecz Skylla chwycił fragment pękniętej liny i zwisał w połowie murów.Upuścił miecz i zeskoczył z wysokości trzydziestu stóp.Wylądował, tocząc się po trawie, gdy z gó ry posypały się na niego strzał y i włócznie.Huńscy łucznicy odpowiedzieli ogniem, chcąc pomóc mu w ucieczce.Jednego obrońcę trafili w ramię, drugiego ugodzili w pierś.Skylla podniósł się i pokuśtykał do swoich.Przystanął, by pomóc towarzyszowi nieść jedno z kółzniszczonego tarana.Wiedziałem, że przymocują je do następnej machiny.Skylla nigdy nie da za wygraną.Widziałem, jak odwraca się, patrząc w moim kierunku.Pozostali Hunowie znikali między drzewami.Pokonaliśmy ich?- Powinniśmy byli go zabić - powiedział Zerkon.Rozejrzałem się dookoła.Mury przypominały kostnicę.Ciała tak gęsto je zaścieliły, że strumyki krwi spływały do rynien i ścieków niczym deszczówka.Połowa Aurelianum stała w płomieniach.Każdy obrońca był okopcony, zakrwawiony i wyczerpany.Nie uda się nam przetrzymać kolejnego szturmu.Osunęliśmy się ze zmęczenia na kamienie ciekawi, ile czasu zajmie napastnikom przygotowanie kolejnego tarana.Kobiety i starcy pięli się po schodach, roznosząc sakwy pełne wina i wody.Piliśmy łapczywie, mrużąc oczy od słońca, które zdawało się stać w miejscu.Nagle ktoś krzyknął, dostrzegając pomiędzy drzewami na południu błysk zbroi, a potem wszyscy usłyszeliśmy rzymskie rogi.Aecjusz!Rozdział XXVArmia ZachoduHunowie zniknęli.Rozpłynęli się jak topniejący śnieg.Jednego dnia wrogowie dusili Aurelianum w śmiertelnym uścisku, kolejnego zaś oblężenie zdawało się upiornym i nierzeczywistym koszmarem.W polu został y porzucone machiny oblężnicze i niedokończony taran, wciąż tliły się niezagaszone ogniska.Barbarzyńcy dosiedli koni i odjechali na północny wschód, jak najdalej od nadciągających z przeciwnego kierunku rzymskich wojsk.Patrzyliśmy na uciekających niedoszłych zdobywców, nie wierząc własnym oczom.Biskup obiecywał ratunek, lecz któż wierzył, że rzeczywiście nadejdzie? Teraz zebrani na murach mieszkańcy Aurelianum widzieli ciągnącego z południowego zachodu Aecjusza prowadzącego, tak jak obiecał, legiony, gocką jazdę, weteranów i młodzież.Gdy patrzyli na maszerujących żołnierzy, oczy wezbrały od im łez.Zerkon podskakiwał radośnie niczym dziecko, śpiewając przy tym jakąś idiotyczną piosenkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •