[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mark miał pomysł, który wydawał mu się olśniewająco prosty.Zajrzał do zbioru odcisków palców.Ta kartoteka Fbi dzieli się na trzy działy: wojskowy, cywilny i kryminalny, przy czym odciski palców agentów Fbi znajdują się w dziale kryminalnym.Zapewnia to łatwiejsze wytropienie agentów, którzy popełniają jakieś przestępstwo i pomaga eliminować tych agentów, którzy przychodzą na miejsce przestępstwa i zostawiają tam odciski swoich palców.Do tego działu kartoteki mało kto zagląda.Mark uznał, że postępuje bardzo sprytnie, kiedy zażądał karty Tysona.Urzędnik podał mu: „Wzrost 183 centymetry, waga 83 kilogramy, włosy ciemne, zawód: dyrektor Fbi.Imię i nazwisko H.A.L.Tyson”.I tu tylko inicjały: urzędnik, jeszcze jeden anonimowy człowiek w granatowym ubraniu, uśmiechnął się kwaśno do Marka i mruknął dość wyraźnie, wkładając kartę z powrotem do pudełka: „Kolejny naiwniak, który myślał, że uda mu się zdobyć trzy patyki”.Jakkolwiek Fbi pod rządami dwóch poprzednich prezydentów nabrało bardziej politycznego charakteru, Kongres zatwierdził Tysona bez trudu.Miał poszanowanie prawa we krwi.Jego pradziad pracował dla Wells Fargo - założyciela pierwszej prywatnej poczty w Usa i jeździł - uzbrojony w karabin - dyliżansami na trasie San Francisco - Seattle, w stanie Waszyngton.Jego dziadek był burmistrzem Bostonu, a zarazem szefem policji, dość rzadka kombinacja.Ojciec, zanim odszedł na emeryturę, był cenionym adwokatem w Massachusetts.Nikogo więc nie dziwiło, że prawnuk zgodnie z tradycją rodzinną doszedł do wysokiego stanowiska.Krążyły o nim setki anegdot, ale Mark wiele spośród nich uważał za apokryfy.Nie było jednak wątpliwości, że Tyson zdobył decydujący punkt w finałowym meczu Harvard - Yale, gdyż fakt ten był zapisany w kronikach sportowych.Faktem było również, że na igrzyskach olimpijskich w 1948 roku w Londynie był on jedynym białym bokserem reprezentacyjnej drużyny Stanów Zjednoczonych.Nikt natomiast nie był pewny, czy rzeczywiście powiedział prezydentowi Nixonowi, że wolałby raczej służyć diabłu, niż kierować Fbi za jego kadencji.Tylko Richard Nixon mógłby to potwierdzić, ale nikt z otoczenia pani Kane nie starał się prostować tej wersji.Żona Tysona zmarła przed pięciu laty na paraliż postępowy.Pielęgnował ją z wielkim poświęceniem przez dwadzieścia długich lat.Człowiek ten nie bał się nikogo, a jego uczciwość i prostolinijność zapewniły mu w oczach społeczeństwa opinię znacznie lepszą, niż posiadali inni członkowie administracji.Po śmierci Hoovera nastąpił dla Fbi ponury okres upadku prestiżu i dopiero Kelley i Tyson zdołali przywrócić instytucji dobrą opinię, którą cieszyła się w latach trzydziestych i czterdziestych.Właśnie ze względu na osobę Tysona Mark zdecydował się poświęcić pięć lat życia pracy w Fbi.Mark zaczął bawić się środkowym guzikiem marynarki - przyzwyczajenie cechujące wszystkich agentów Fbi.Wbijano mu w głowę w czasie piętnastotygodniowego kursu w Quantico, że marynarka agenta powinna być zawsze rozpięta, aby dostęp do pistoletu noszonego w kaburze na biodrze, a nigdy pod pachą, był jak najłatwiejszy.Marka potwornie denerwował fakt, że seryjne filmy telewizyjne na temat Fbi zawsze pokazują to inaczej.Każdy agent Fbi, kiedy czuje zbliżające się niebezpieczeństwo, zaczyna bawić się środkowym guzikiem marynarki, żeby upewnić się, że jest rozpięta.A Mark właśnie teraz wyczuwał niebezpieczeństwo, ogarnął go lęk przed nieznanym, strach przed H.A.L.Tysonem, strach, którego nie mógł zagłuszyć najłatwiejszy nawet dostęp do pistoletu firmy Smith i Wesson.Anonimowy młody człowiek w granatowej marynarce i o czujnym spojrzeniu powrócił do pokoju.- Dyrektor pana prosi.Mark wstał, wyprostował się, otarł spocone dłonie o spodnie i poszedł za anonimowym człowiekiem przez poczekalnię do sanktuarium Tysona.Dyrektor podniósł głowę, wskazał ręką fotel i zaczekał, aż anonimowy urzędnik wyjdzie i zamknie za sobą drzwi.Nawet w pozycji siedzącej dyrektor robił wrażenie olbrzyma.Miał wielką głowę, mocno osadzoną na silnych ramionach.Krzaczaste brwi pasowały do niedbale wijących się kasztanowatych, kędzierzawych włosów.Można by je wziąć za perukę, gdyby nie to, że posądzenie o taką kokieterię H.A.L.Tysona byłoby nonsensem.Jego wielkie dłonie leżały na blacie biurka, jakby się bał, że się nagle odsunie.Na policzkach ceglaste rumieńce.Nie był to jednakże rumieniec wywołany nadużyciem alkoholu, świadczył raczej o częstym przebywaniu na świeżym powietrzu.Tuż za fotelem Marka siedział muskularny, gładko wygolony, milczący mężczyzna.Policjant pilnował policjanta.- Andrews - odezwał się Tyson - przedstawiam panu zastępcę dyrektora, Matthew Rogersa.Poinformowałem go o wszystkim.Dodamy panu dwóch ludzi do prowadzenia śledztwa.Szare oczy dyrektora patrzyły przenikliwie na Marka, jakby chciały go przeszyć na wskroś.- Straciłem wczoraj moich dwóch najlepszych ludzi.Nic, powtarzam, nic nie powstrzyma mnie od znalezienia tych, którzy są za to odpowiedzialni.Nawet sam prezydent Stanów Zjednoczonych.Rozumie pan, Andrews?- Tak, panie dyrektorze - powiedział Mark bardzo cicho.- Z komunikatów, które posłaliśmy do „New York Timesa” i do „Washington Post”, wynika, że to, co się wczoraj wieczorem stało, to zwykły wypadek samochodowy.Żadnemu dziennikarzowi nie powinno wpaść do głowy, że morderstwa dokonane w szpitalu Wilsona są związane ze śmiercią moich dwóch urzędników.Nie mogą mieć powodu do takich podejrzeń.Ostatecznie, co dwadzieścia sześć minut ktoś w tym kraju ginie z cudzej ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]