[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma ¿adnych zwierz¹t, tylko tysi¹ce ludzi mówi¹cych naraz, na ka¿dewypowiedziane przez nich s³owo mam natychmiastow¹ odpowiedŸ, czasem zanim tos³owo w ogóle padnie.Jest du¿o zabijania, ale nie ma krwi.Morderstwa s¹pope³niane na czysto, zawsze odbywaj¹ siê w milczeniu.Ale nawet gdyby zabitowszystkich, i tak pozosta³yby rozmowy, zawi³e, a jednoczeœnie jak¿e proste.Albowiem to ja je tworzê! Mam tê œwiadomoœæ i dlatego nigdy nie doprowadzaj¹mnie do sza³u.Odbywam rozmowy, jakie mog³yby siê odbyæ dopiero za dwadzieœcialat, kiedy spotkam odpowiedniego cz³owieka, którego sobie stworzê, gdynadejdzie w³aœciwa pora.Wszystkie te gadu³y tocz¹ siê na pustym placuprzylegaj¹cym do mojego ³Ã³¿ka niczym materac.Niegdyœ ochrzci³em ten plac moimterrain vague.nazwa³em go Ubiguczi, tyle ¿e jakoœ Ubiguczi nigdy mnie niezadowala³o, by³o zbyt niezrozumia³e, zbyt pe³ne znaczenia.Ju¿ lepiej trzymaæsiê nazwy terrain vague, i tak zrobiê.Ludzie uwa¿aj¹, ¿e pustka to pró¿nia,ale to nieprawda.Pustka to dysonans, t³umny upiorny œwiat, w którym duszaprzeprowadza zwiad.Pamiêtam, ¿e jako ma³y ch³opiec sta³em na takim pustymplacu, jak gdybym by³ pe³n¹ ¿ycia dusz¹ stoj¹c¹ nago w samych butach.Ukradziono mi cia³o, bo w³aœciwie nie by³o mi potrzebne.W owym czasie mog³emistnieæ i z cia³em, i bez niego.Kiedy zabija³em ma³ego ptaka, piek³em go nadogniskiem i zjada³em, to nie dlatego, ¿e by³em g³odny, ale dlatego, ¿e chcia³empoznaæ ¿ycie w Timbuktu albo w Tierra del Fuego.Musia³em tak staæ na pustymplacu i jeœæ martwe ptaki, ¿eby wzbudziæ w sobie poci¹g do tej krainy jasnoœci,któr¹ póŸniej mia³em zamieszkaæ samotnie i zaludniæ nostalgi¹.Oczekiwa³em odtej krainy rzeczy skoñczonych, srodze siê jednak zawiod³em.Posun¹³em siê wstanie ca³kowitej martwoty tak daleko, jak tylko mo¿na, po czym zgodnie zprawem, niechybnie prawem tworzenia, nagle rozkwit³em i zacz¹³em ¿yæ do utratytchu niczym gwiazda o niespo¿ytym œwietle.Tu siê zaczê³y prawdziwekanibalistyczne wyprawy, które tyle dla mnie znaczy³y: ju¿ nie martwe wróble zogniska, lecz ¿ywe ludzkie miêso, kruche, soczyste ludzkie miêso, takietajemnice jak œwie¿e krwiste w¹troby, takie sekrety jak nabrzmia³e guzytrzymane w lodzie.Nauczy³em siê nie czekaæ, a¿ moja ofiara umrze, tylko w¿eraæsiê w cz³owieka, dopóki ze mn¹ rozmawia.Czêsto gdy odchodzi³em od niedokoñczonego posi³ku, orientowa³em siê, ¿e to przecie¿ mój stary przyjaciel bezrêki albo nogi.Czasem go tam zostawia³em stoj¹cego - tu³Ã³w pe³en œmierdz¹cychwnêtrznoœci.Poniewa¿ nale¿a³em do miasta, jedynego wielkiego miasta na œwiecie, a nigdzienie ma drugiej takiej ulicy jak Broadway, przechadza³em siê ni¹ wpatrzony wzalane œwiat³em szynki i inne smako³yki.By³em schyziem od stóp do g³Ã³w.¯y³emwy³¹cznie w gerundivum, które rozumia³em wy³¹cznie w ³acinie.Na d³ugoprzedtem, zanim przeczyta³em o Hildzie w Czarnej Ksiêdze Durrella, mieszka³emrazem z ni¹, wielkim kalafiorem moich snów.Prze¿ywaliœmy razem wszystkiemorganatyczne przypad³oœci oraz kilka ex cathedra.Mieszkaliœmy w padlinieinstynktów, a karmiliœmy siê ganglionicznymi wspomnieniami.Nigdy nie istnia³jeden wszechœwiat, lecz zawsze miliony, miliardy wszechœwiatów, które wziêterazem by³y nie wiêksze od ³ebka szpilki.By³ to roœlinny sen na odludziuumys³u.By³a to przesz³oœæ, która sama jedna obejmuje wiecznoœæ.Poœród fauny iflory snów s³ysza³em rozmowy zamiejscowe.Kaleki i epileptycy zostawiali mi nastole depesze.Czasami wpada³ Hans Castorp, a wtedy obaj oddawaliœmy siêniewinnym przestêpstwom.A je¿eli by³ akurat rzeœki mroŸny dzieñ, robi³em jednookr¹¿enie po welodromie na swoim rowerze Presto z Chemmitz u stóp Rudaw.Najlepszy by³ taniec koœciotrupów.Najpierw my³em siê ca³y nad zlewem,zmienia³em bieliznê, goli³em siê, naciera³em talkiem, czesa³em, wk³ada³emlakierki do tañca.Czuj¹c siê nienaturalnie lekki w œrodku i na zewn¹trz, przezjakiœ czas krêci³em siê w t³umie, ¿eby z³apaæ w³aœciwy ludzki rytm, wagê isubstancjê cia³a.Nastêpnie bieg³em proœciutko na parkiet, porywa³em kawa³rozgor¹czkowanego cia³a i rozpoczyna³em jesienne piruety.Tak w³aœnie pewnegowieczoru wkroczy³em do lokalu ow³osionego Greka i wpad³em prosto na ni¹.Wydawa³a mi siê ca³a granatowa, bia³a jak kreda, bez wieku.Nie tylko przep³yww obie strony, lecz równie¿ zje¿d¿alnia bez koñca, zmys³owoœæ wewnêtrznegorozedrgania; By³a niby rtêæ, a zarazem mia³a apetyczn¹ wagê.Rzuca³a marmurowespojrzenia niczym faun zastyg³y w lawie.Uzna³em, ¿e nadszed³ czas, abypowróciæ z peryferii.Ruszy³em do œrodka, a tu ziemia usuwa mi siê spod moichzdumionych nóg.Raptem straci³em grunt pod nogami.Porzuci³em wiêc znowu paskuli ziemskiej i oto rêce mia³em pe³ne meteorycznych kwiatów.Siêgn¹³em do niejdwiema p³on¹cymi rêkami, lecz ona by³a bardziej nieuchwytna ni¿ piasek.Przemknê³y mi przez g³owê ulubione koszmary, lecz ona nie przypomina³a niczego,co przyprawia³o mnie o poty i majaki.W tym delirium zacz¹³em wierzgaæ i r¿eæ.Kupi³em ¿aby i sparzy³em je z ropuchami.Chcia³em wybraæ najprostszerozwi¹zanie, czyli umrzeæ, ale nie kiwn¹³em nawet palcem.Sta³em bez ruchu ij¹³em na brzegach obracaæ siê w kamieñ.By³o to tak cudowne, tak koj¹ce, takwspaniale zmys³owe, ¿e zacz¹³em siê œmiaæ a¿ do trzewi, niczym hiena w szalerui.Mo¿e siê obrócê w kamieñ z Rosetty! Sta³em wiêc tylko bez ruchu iczeka³em.Nadesz³a wiosna, potem jesieñ, a nastêpnie zima.Odnowi³emautomatycznie swoj¹ polisê ubezpieczeniow¹.¯ywi³em siê traw¹ i korzeniamidrzew liœciastych.Ca³ymi dniami przesiadywa³em ogl¹daj¹c jeden i ten sam film.Raz na czas my³em zêby.Je¿eli ktoœ strzeli³ do mnie z pistoletuautomatycznego, pociski siê zeœlizgiwa³y i odbija³y rykoszetem o œciany wydaj¹cdziwne tat-a-tat.Pewnego razu w ciemnej uliczce, napadniêty przez zbira,poczu³em, ¿e nó¿ przebija mnie na wylot.Zupe³nie jakbym wzi¹³ wodny masa¿.Choæ to dziwnie zabrzmi, nó¿ nie zostawi³ dziur w mojej skórze.By³o to takosobliwe doznanie, ¿e poszed³em zaraz do domu i zacz¹³em sobie wbijaæ no¿e wró¿ne czêœci cia³a.Kolejne szprycowe k¹piele.Usiad³em, wyci¹gn¹³em wszystkieno¿e i znów nie posiada³em siê ze zdumienia, ¿e nie ma ¿adnego œladu krwi,¿adnej dziury, ¿adnego bólu.Ju¿ mia³em siê ugryœæ w rêkê, kiedy zadzwoni³telefon.Zamiejscowa.Nie dowiedzia³em siê, kto j¹ zamówi³, bo nikt niepodszed³ do telefonu.Natomiast taniec koœciotrupów.Obok witryny przep³ywa wolno ¿ycie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •