[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostre nagie szczyty, turnie z owcami.¯adnych owiec! – zdenerwowa³ siê Pradziadek, - Odpieprzcie siê od owiec!Nienawidzê owiec.Dobrze, dobrze.– mrucza³ odci¹gany przez Hreia wampir.Blacka dupa! – sykn¹³ Dolgthrasir.– Têskniê ju¿ za zim¹.***Skekkel zaprowadzi³ obu in¿ynierów do nowego korytarza wykuwanego przezkrasnoludy.Kiwaczek i Ja³owczyk uwa¿nie obserwowali poszczególne grupygórników odpowiedzialnych za ³upanie ska³y, odgruzowywanie.Wczeœnie poznaliprost¹ pompê dostarczaj¹c¹ powietrze na przodek i rzemieœlników od razuk³ad¹cych posadzkê i glazurê w nowym korytarzu.Wszystko to wywar³o na nichspore wra¿enie.Jednak kiedy przygl¹dali siêw³aœciwemu wykuwaniu korytarza, krêcili z niezadowoleniem g³owami.My byœmy zrobili to szybciej i lepiej – powiedzia³ w koñcu do SkekkelaKiwaczek.Jak? – spyta³ z pow¹tpiewaniem stary krasnolud.Prochem – wyszczerzy³ siê Ja³owczyk, a oczy mu dziwnie siê zaœwieci³y.I pomyœlunkiem – doda³ Kiwaczek.Tak? – Skekkel dalej im niedowierza³.– To zróbcie – prychn¹³.Kiwaczek pokaza³ krasnoludom w którym miejscu maj¹ wykuæ otwory pod ³adunki, aJa³owczyk zacieraj¹c rêce poszed³ przygotowaæ proch.***Nie, nie, nie – Hrei krêci³ g³ow¹ przed ubranym w bia³y fartuch i uzbrojonym wpêdzel Colemanem, stoj¹cym na drabinie.– Historia nie lubi niedopowiedzeñ.Pomys³ z dymkami nad postaciami jest bardzo dobry i nale¿y go wykorzystaæ ijestem za tym, ¿eby umieœciæ oryginalne s³owa Hamdira, które wypowiedzia³ powylaniu na niego zupy przez Sorliego.To jest sztuka – cierpliwie t³umaczy³ Coleman wskazuj¹c na malowid³o i pustydymek nad Hamdirem.– Obraz niesie w sobie wystarczaj¹cy baga¿ emocjonalny, as³owa stanowi¹ jedynie dodatek, uzupe³nienie.To rysunek odpowiada za emocje.WyraŸnie widaæ, ¿e Hamdir jest zdenerwowany ca³ym zajœciem.Ale.Namaluje mi pan jakiœ landszafcik? – spyta³ wampira kupiec, który od jakiegoœczasy przygl¹da³ siê powstawaniu fresku.Przykro mi – odpowiedzia³ mu uprzejmie Coleman.– nie zajmuje siê malowid³amima³oformatowymi.Ale.– podj¹³ kronikarz marszcz¹c brwi.– Ale Hamdir nie mia³ przy sobie¿adnego baga¿u.Nigdzie siê nie wybiera³.Wampir wywróci³ oczami:To taka przenoœnia.Wiem co to jest baga¿! – obruszy³ siê Hrei.– Wiem, ¿e s³u¿y do przenoszeniaró¿nych rzeczy!A taki widoczek mojej letniej farmy na ca³¹ œcianê? – znowu wtr¹ci³ siê kupiec.Dobry cz³owieku – odpar³ Coleman.– Nie zajmujê siê malowaniem widoczków.Jestem artyst¹ i tworzê sztukê.W historii o pocz¹tkach Hamdirholmu nie wspomina siê o ¿adnym baga¿u! – uparcieobstawa³ przy swoim kronikarz.Zapomnijmy o baga¿u.Nie ma i nie bêdzie ¿adnego baga¿u.Nie chcê po prostuprzenosiæ emocji na s³owa – od tego jest obraz.Nie ma baga¿u, a ty dalej mówisz o przenoszeniu.Wiêc jak to jest?Coleman zme³³ przekleñstwo i ciê¿ko prze³kn¹³ œlinê, próbuj¹c siê uspokoiæ.A mój portret namaluje pan? Taki na ca³¹ œcianê? – dopytywa³ siê niewzruszeniekupiec.– Bardzo dobrze zap³acê.Wampir z³owrogo popatrzy³ na kupca:Po pierwsze, nie staæ pana na mnie, a po drugie to goñ siê burasie! – koñcówkêzdania wykrzycza³.Dobra, dobra – mrucza³ kupiec odchodz¹c.– Wielki artysta, a g³upiego portretunamalowaæ nie potrafi.Ja ci dam portret.– Coleman zacz¹³ z³aziæ z drabiny.– Jak ciê maznê, to ciêzemgli, ³achmyto!Dzieñ dobry! – mi³y dziewczêcy g³os powstrzyma³ artystê przed dalszym potokiemprzekleñstw.Och, pani Arien! – Wampir momentalnie uspokoi³ siê i zatrzyma³ siê w po³owiedrabiny.– W³aœnie koñczymy pierwszy obrazek z historii Hamdirholmu.Co z tym baga¿em!? – irytowa³ siê Hrei.Z jakim baga¿em? – zainteresowa³a siê Arien.Coleman skrzywi³ siê.Zastosowa³em pewne okreœlenie, którego prostacki umys³ naszego kronikarza niejest w stanie ogarn¹æ.Chodzi o to, ¿e Hrei chce zamieœciæ pewne s³owa o silnymzabarwieniu emocjonalnym w dymku Hamdira, które zosta³y wypowiedziane pozajœciu z Sorlim.Jednak nijak one nie pasuj¹ do mojejkoncepcji artystycznej.A co Hamdir powiedzia³? – dopytywa³a siê kronikarza elfica.„Zajebiê skurwysyna!” – dok³adnie zacytowa³ Hrei dumny ze s³Ã³w swegopraprzodka.– Zwrot ten na sta³e wpisa³ siê do s³ownika Hamdirholmczyków.Nie w¹tpiê – mrukn¹³ z niesmakiem Coleman.– Sztuka jednak nie przepada zawulgaryzmami.Arien wzruszy³a ramionami:To przedstaw to za pomoc¹ obrazków.Wiesz, coœ co odda³oby te s³owa: zaciœniêtapiêœæ, czaszka, czy te¿ piorun.– i odesz³a.Kronikarz i malarz patrzyli przez chwile na siebie.Dobre – pokiwa³ z uznaniem Hrei.– Piêœæ, czaszka, piorun – okreœla³ybyporywczy charakter Hamdira, a jego s³owa z owej uczty i tak wszyscy znaj¹.Dobre? Dobre?! – gor¹czkowa³ siê Coleman.– To jest œwietne! Obraz w obrazie!Genialne! A ile w tym emocji! – i przyst¹pi³ do wype³niania dymku.***Cz³owieku! Po cholerê mi koñskie zbroje! – mocno gestykuluj¹c Pradziadekrozmawia³ z kupcem z Równin.– Nie przesadzasz trochê?! Widzia³eœ kiedyœkrasnoludzk¹ kawaleriê? Rob, weŸ siê w garœæ i traktuj mnie jak handlowegopartnera, a nie jak jakiegoœ naiwniaka!Zawsze mo¿esz odsprzedaæ je dalej.Po jakim czasie? To mi siê w ogóle nie kalkuluje.Muszê gdzieœ je z³o¿yæ.Iletego jest?Dwadzieœcia pe³nych kompletów.Dwadzieœcia?! Wiesz jaka to powierzchnia magazynowa?Hamdir sam wie, kiedy to opylê.Dobra, zostawmy koñskie zbroje.Mo¿e chcia³byœ mniejsze? Nie myœla³eœ ostworzeniu baraniej jazdy? Mogê przygotowaæ dwadzieœcia takich zbroi w dwamiesi¹ce.Dziadek poczerwienia³ na twarzy i coœ zagulgota³o mu w gardle:Won! – wyplu³ w koñcu z siebie.– Won! ¯adnych owiec, baranów, tryków, jagni¹t!Won mi z kopalni! Nie chcê ciê tu wiêcej widzieæ!Rob pos³usznie zwo³a³ swoich ludzi, zebra³ objuczone mu³y i ruszy³ do wyjœcia.Dolgthrasir finalizowa³ w³aœnie intratn¹ transakcjê na zakup przyprawkorzennych, gdy k¹tem oka ujrza³ znajom¹ postaæ.Co ci mówi³em, Rob? Nie chcê ciê widzieæ w mojej kopalni.Przynajmniej doczasu, a¿ nie zmienisz profesji na tak¹, która nie bêdzie mia³a do czynienia zowcami.Jesteœ skazany na moje towarzystwo.Przed Bram¹ stoi jakiœ skalny troll inikogo nie wypuszcza z kopalni.Ani nikogo nie wpuszcza.Pradziadek wytrzeszczy³ oczy na kupca,¯artujesz?Nie, naprawdê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •