[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będziemy trzymać się zasłony, byś mógł przejść na Phaze, gdy tylko pozbędziesz się kuli.Kilka zaklęć i.- Nie mogę sam siebie leczyć.- To Błękitna Pani znajdzie jakiegoś innego Adepta.Może Żółta Pani.- Żółciutka nie jest żadną panią, to stara wiedźma.- Zaczynał już zrzędzić.Żółta pewnie by mu pomogła.Przypomniał sobie, jak Błękitna Pani zdobyła jej względy, inicjując aplauz zgromadzonych w pawilonie Adeptów.Błękitna Pani umiała sobie radzić w takich sytuacjach.Sheen skierowała żyrocykl w stronę zasłony, która teraz wydawała się Stile'owi dziwnie wyraźna.Czyżby zjawisko to uległo wzmocnieniu, a może za tę ostrość widzenia odpowiadał trans blokujący ból? Nieważne, bez względu na powód widział Phaze równie wyraźnie jak przez otwarte okno.Żyrocykl pozostawił ścigającą ich rakietę daleko w tyle, lecz na Phaze Neysa miała spore kłopoty.Teren był tam bardziej urozmaicony, a drzewa, krzewy i strumienie utrudniały drogę.- Zwolnij, Sheen.Neysa zostaje w tyle, a będzie mi potrzebna od razu, jak tylko przejdę na drugą stronę.Sheen zwolniła.i pocisk zaczął ich doganiać.Zaczęło wyglądać to niebezpiecznie; dotychczas zdobyta przewaga stanowiła cały ich margines bezpieczeństwa.A w dodatku teren stawał się coraz trudniejszy.Jechali teraz mniej więcej na zachód, wzdłuż zasłony, w kierunku dużej grupy kopuł.W czasie poprzednich podróży przez pustynię mogli swobodnie manewrować wokół głazów, wydm, wąwozów i skał.Zasłona przecinała wszystkie te przeszkody bez ograniczeń i teraz niezwykle utrudniało to jazdę.Sheen ześlizgiwała się po stromych zboczach, skakała przez żleby, przedzierała się przez zwały piasku.Goniący ich pocisk też na tym cierpiał, lecz miał szerokie koła i był niezwykle solidnie zbudowany.Jazda po tym terenie stanowiła większe niebezpieczeństwo dla żyrocykla niż dla tego trzykołowego pojazdu.Neysa zaczęła mieć na Phaze kłopoty.Stile przyglądał się temu bezradnie, podczas gdy Sheen prowadziła żyrocykl wzdłuż zasłony, raz po jednej, raz po drugiej stronie, co ciągle zmieniało pole obserwacji.Jednorożec radził sobie dobrze z trudnym terenem, lecz pojawiły się niebezpieczeństwa innego rodzaju.W pewnym momencie na drodze znalazła się cała kolonia demonów, które zaraz rzuciły się w pościg, żądne mięsa jednorożca.Neysa mogłaby z łatwością im uciec, gdyby nie musiała trzymać się zasłony i dbać o bezpieczeństwo Błękitnej Pani.Mogłaby też stoczyć z nimi walkę, przepędzając je kilkoma zaledwie ciosami rogu, lecz musiała przecież pędzić za pojazdem Stile'a.Demony wyskakiwały teraz z każdej szczeliny w skałach, odcinając jej drogę.Szczerzyły radośnie zęby; wiedziały, że już im nie ucieknie.Neysa w desperacji zagrała na rogu.Stile słyszał, choć bardzo słabo, jej głos zza zasłony.Jechali teraz dokładnie tą samą drogą, w niedostrzegalny sposób nakładającą się na siebie.Stile mógł obserwować Neysę tylko wtedy, gdy znajdowała się pomiędzy nimi zasłona, przez którą spoglądał jak przez okno, ale trwało to tylko mgnienie.Zasłona to interesujące zjawisko, kiedyś będzie je musiał zbadać i dokładniej zrozumieć.Podobnie jak Wyrocznia, zasłona wydawała się nie mieć żadnego wyraźnego pochodzenia i wytłumaczenia; po prostu istniała i zapewniała łączność między światami.Neysa znowu zatrąbiła.Dźwięk rogu potoczył się przez pustkowie.Demony ryknęły śmiechem.głos przecież nie mógł im w niczym zaszkodzić.Stile zapragnął przeskoczyć na drugą stronę i rzucić w nie zaklęciem, ale nie miał na to szansy.Wtedy pojawił się wilk, zwabiony głosem jednorożca.Zawył.Atakowano jego przyjaciela.Właśnie w obawie przed tym wilki podjęły się patrolowania zasłony; ostrzeżono je przed niebezpieczeństwem.Znajdowały się daleko jeden od drugiego, gdyż mocno pofałdowana zasłona ciągnęła się przez ogromne terytorium, lecz z pomocą przychodziły im niezwykle wyostrzone zmysły.Odpowiedziało mu wycie pozostałych wilków.Nagle pojawiło się ich całe mrowie.Z dziką radością i w słusznym gniewie rzuciły się demonom do gardeł.Wilkołak ma tylko jeden cel w życiu - uczciwie walczyć o słuszną sprawę.Drapieżny śmiech demonów zamienił się w okrzyk gniewu, a potem strachu, gdy coraz więcej wilków pojawiało się jak spod ziemi, obnażając zęby w złowrogim grymasie śmierci i odcinając je od Neysy.Neysa zagrała jedną tylko, przepojoną wdzięcznością, nutę i wciąż niosąc na swym grzbiecie Błękitną Panią, pomknęła śladem Stile'a.Dźwięki toczonej bitwy powoli przygasały; tym razem demony zaatakowały niewłaściwe stworzenie.Sheen prowadziła żyrocykl z desperacką odwagą.Tuż przed nimi zasłona przecinała na pół kopułę mieszkalną.Musieli ominąć ją, lecz gdy wrócili do zasłony, Neysa już tam była; parskała ogniem i była mocno zgrzana, lecz nie miała zamiaru zostać w tyle.Błękitna Pani przywarła do jej grzbietu, jadąc wprost doskonale, wypatrując niebezpieczeństw i prowadząc Neysę lekkim uciskiem kolan, który zawsze był tylko radą, nigdy rozkazem.To jednorożec kierował pogonią, lecz Pani więcej miała czasu na obserwację drogi.Neysa coraz bardziej koncentrowała się na utrzymaniu prędkości; nie unosiła już głowy, by rozejrzeć się dookoła.Ufała bystrym oczom Pani.Stile znał to z doświadczenia; często biegał w maratonach i wiedział, że przychodzi taki czas, gdy cały świat ogranicza się tylko do bolesnego ruchu nóg i wykrzykiwanych wskazówek przyjaciół.Nawet wzrok przestaje być wtedy przydatny.Stile czuł się teraz podobnie.Dłonie ociekały mu krwią.Powoli tracił przytomność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]