[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bli¿ej œrodka Manhattanu, po pó³nocnej stronie 66.Ulicy, pomiêdzy alejami Parka Madison, znajdowa³ siê prywatny gabinet lekarski doktora Ernsta Hoffmeyera.Lekarz poszed³ ju¿ do domu, ale a¿ do dwudziestej pe³ni³a dy¿ur recepcjonistka.Wielu z pacjentów doktora, ze wzglêdu na jego ³agodne usposobienie i p³ynn¹znajomoœæ niemieckiego, nale¿a³o do podesz³ych wiekiem imigrantów ze staregokraju.Na rogu Park i 66.Ulicy, przy otwartej studzience odgrodzonej od nieuwa¿nychprzechodniów pó³okr¹g³ym ogrodzeniem z tabliczk¹ roboty drogowe, sta³aciê¿aró­wka firmy telekomunikacyjnej NYNEX.Z ty³u siedzia³ m³odzieniec wbia³ym kasku i co jakiœ czas zagl¹da³ do studzienki, jednak przede wszystkimrozgl¹da³ siê doko³a groŸnym wzrokiem rewolwerowca broni¹cego dyli¿ansu.Drugi mê¿czyzna w kasku siedzia³ w studzience.Od³o¿y³ do futera³u nadajnikUniden, a nastêpnie pochyli³ siê nad grubym pêkiem kolorowych kabli.Odnalezienie przewodów Hoffmeyera zajê³o mu prawie dwie godziny, ale uda³o siêi zd¹¿y³ ju¿ nawet zdj¹æ os³onkê z koñcówek.Przy³¹czy³ do nich dwa zaciski,sprawdzi³ sygna³ w swojej pomarañczowej s³uchawce, a potem prze³¹czy³ je doaparatu komórkowego, podobnego do tego jaki mia³a Lane, ale z niedostêpn¹jeszcze w handlu funkcj¹ przekazywania po³¹czenia pod inny numer.Wcisn¹³klawisz zasilania i spojrza³ na zegarek.W takim zimnie baterie szybko siêwyczerpi¹.Lekarz podchodz¹cy do kontuaru recepcyjnego w „Das Edelweiss" nie nazywa³ siêErnst Hoffemeyer, ani nawet go nie udawa³.W³aœciwie nigdy na oczy nie widzia³tego cz³owieka, którego pensjonariusze „Das Edelweiss" uwa¿aj¹ nie tylko zaleka­rza, ale tak¿e za przyjaciela i powiernika.Przyby³y mê¿czyzna przedstawi³doku­menty doktora Petera Kradjela, cz³onka zespo³u kardiochirurgów OœrodkaMedycz­nego Cabrini.- Dobry wieczór.- Poda³ legitymacjê lekarsk¹ stoj¹cemu za kontuarem mê¿czyŸnieo trupiej twarzy.- Przyjechaliœmy po pani¹ Katharinê Oberst.- Guten Abend - przytomnie odpowiedzia³ starszy wiekiem portier.Spojrza³ nalegitymacjê i szybk¹ j¹ odda³.- Frau Oberst? - Podniós³ siê z krzes³a ispojrza³ na wózek inwalidzki.Pielêgniarka pos³a³a mu uœmiech, a on z powrotemusiad³ na krzeœle.- Nic mi nie mówi³a.Czy ona jest chora, doktorze.?- Kradjel.- Ja.Proszê wybaczyæ, panie doktorze.- Portier przeniós³ wzrok na potê¿nebarki lekarza.Ten amerykañski profesjonalista w œrednim wieku musi du¿o czasuspêdzaæ na sali gimnastycznej.- Nic groŸnego - powiedzia³ Kradjel.- Musi przejœæ kilka badañ, EKG und soweiter.- O - w oczach portiera pojawi³ siê blask.- Sprechen Sie Deutsch?- Ein Biben.- Kradjel uœmiechn¹³ siê.- Sehr gut, Herr Doktor- powiedzia³ portier.Przeszed³ na angielski, bo niechcia³ trudziæ lekarza, skoro jego umiejêtnoœci jêzykowe by³y minimalne.-Proszê wybaczyæ moje wahanie, ale.- Oczywiœcie.- Kradjel siêgn¹³ do kieszeni p³aszcza i wyj¹³ kartê badañ znag³Ã³­wkiem Cabrini i wyraŸnie wpisanym nazwiskiem Katharina Oberst.Portier popatrzy³ na dokument, chocia¿ machn¹³ rêk¹, jakby wcale tego niepotrzebowa³.- Ja, dziêkujê.- Wcale jednak nie by³ przekonany.Trzydzieœci lat by³urzêdnikiem cywilnym w Bonn i trudno mu by³o prze¿yæ jakiekolwiek odstêpstwo odprocedury.- Herr Doktor, nie mam ¿adnych w¹tpliwoœci co do tych badañ.Absolutnie ¿adnych.Jednak¿e.- Czy to znaczy, ¿e doktor Hoffemeyer pana nie poinformowa³?Portier odetchn¹³ z ulg¹.- Ja, no w³aœnie! Doktor zawsze uprzedza o takich sprawach.- Mo¿e wiêc zadzwoni pan do jego gabinetu - rzek³ z cierpliwoœci¹ Kradjel.- Nie ma pan nic przeciwko temu?- Ale¿ sk¹d.- Lekarz wskaza³ d³oni¹ staroœwiecki telefon biurkowy.- Chwileczkê, jal - Portier, przesuwaj¹c palec po liœcie umieszczonej nablacie, odnalaz³ i wykrêci³ numer.W gabinecie doktora Hoffmeyera przy 66.Ulicy telefon nie zadzwoni³.Recepcjoni­stka zastanawia³a siê nawet, dlaczego ta przeklêta centralka nagleprzesta³a œwieciæ jak choinka, ale ucieszy³a siê z chwili wolnego i zajê³a siêkartkowaniem „Vogue'a".W zimnym tunelu pod ulic¹ telefon komórkowy równie¿ nie zadzwoni³, ale po razpi¹ty od kilku minut zapali³a siê dioda.Zmarzniêty technik trzyma³ kciuki znadziej¹, ¿e tym razem jest to ten, na który czekaj¹.W Malibu ponownie zadzwoni³ telefon.S³ychaæ go by³o wyraŸnie, bo Sprangelwy³¹czy³ silnik i nagrzewnicê.Lane odebra³a ju¿ telefony od czterech pacjentówHoffmeyera i zanotowa³a na kartce wiadomoœci.Natychmiast w³¹czy³a s³uchawki izaczê³a stukaæ w klawiaturê, ¿eby stworzyæ odpowiedni podk³ad dŸwiêkowy.- Gabinet doktora Hoffmeyera.- Dobry wieczór.Mówi Franz z Domu Spokojnej Staroœci „Das Edelweiss".- Czym mogê s³u¿yæ? - Lane odezwa³a siê jak niezadowolona recepcjonistka iskinê³a g³ow¹ do Sprenglera.- Eee.Jest u nas pan doktor Kradjel - mówi³ portier - ze szpitala Cabrini.- Doktor Hoffemeyer ma pacjenta.- Z tonu g³osu Lane wynika³o, ¿e szefowilepiej nie przeszkadzaæ.- Czy on chce rozmawiaæ z doktorem?- Ale¿ nie, moja droga - rzek³ portier.- Doktor Kradjel przyjecha³ zabraæ FrauOberst do szpitala na badania.- Katharinê Oberst?- Tak, tak.- Chwileczkê.- Lane zas³oni³a ma³y mikrofon d³oni¹, spojrza³a na Sprengela iuœmiechnê³a siê.Sprengel uniós³ rêkê jak kierownik planu w studiutelewizyjnym, a potem opuszcza³ d³oñ, za ka¿dym razem pokazuj¹c o jeden palecmniej.Ruchami warg bezg³oœnie odlicza³: cztery, trzy, dwa, jeden.Lane ods³oni³a mikrofon.- Doktor Hoffemeyer prosi, ¿eby natychmiast oddaæ pani¹ Oberst pod opiekêdoktora Kradjela.- Tak jest! Oczywiœcie! - odpowiedzia³ portier tak, jak potrafi¹ tylkoPrusacy.- Prosi³ te¿, ¿eby podziêkowaæ za pana czujnoœæ.- Dziêkujê, proszê pani.Do widzenia.- Do widzenia.Lane wcisnê³a klawisz zasilania Panasonika i ca³y system zgas³.Rozpar³a siê wfotelu i g³êboko odetchnê³a.Szybko jednak bior¹c siê w garœæ, podnios³anadajnik Uniden.- Gama, tu Alfa.Kontakt zosta³ nawi¹zany.Mo¿na roz³¹czaæ.Odpowiedzia³y jejtrzy trzaski w mikrofonie, po czym technik pod³¹czy³ liniêHoffmeyera.Po chwili Lane znów w³¹czy³a telefon, zdjê³a s³uchawki i wystuka³anumer do recepcjonistki Hoffmeyera.Razem ze Sprengelem musieli przekazaæ jejprzechwycone telefony.Spojrza³a do notesu.- Na pocz¹tek facet - Lane uœmiechnê³a siê do partnera - dzwoni³ w imieniu¿ony, która ma infekcjê pochwow¹.- Dam sobie z tym radê - powiedzia³ Sprengel, podnosz¹c s³uchawkê.Portier, uspokojony i zadowolony z faktu, ¿e post¹pi³ w zgodzie z procedur¹,odprowadzi³ doktora Kradjela i jego pielêgniarkê do windy, a potem wróci³ naswój posterunek.W³aœciwie wcale nie dziwi³y go k³opoty z sercem Frau Oberst.Niew¹tpli­wie ostatnie wydarzenia z udzia³em tej m³odej kobiety, strzelanina ipolicja, solidnie ni¹ wstrz¹snê³y.A z ca³¹ pewnoœci¹ wypadki poruszy³y ca³ymdomem.Sam Franz wola³ zwyczajne, spokojne wieczory, kiedy pensjonariusze odziewi¹tej k³adli siê do ³Ã³¿ek, a on móg³ siê zaj¹æ kolekcj¹ swych znaczków.Drzwi windy otworzy³y siê i ze œrodka wysz³a pielêgniarka pchaj¹ca wózek.Drobna sylwetka Frau Oberst wygl¹da³a jak du¿y pluszowy miœ.By³a przykrytagrubym, we³nianym kocem, a bia³e loki przykrywa³ beret ozdobiony szpil¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •