[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mało prawdopodobne - powiedział Breżniew.- Myślę, że to tylko zasłona dymna, wpływowe siły w Republice Chińskiej nie dopuszczą do tego.- Dlaczego? - Breżniew dźgnął ołówkiem w pierś Kuzniecowa.Zainteresował się.- Tam głowy polecą.To tak, jakbyśmy my Stalina wskrzesili - Kuzniecow pamiętał czasy kultu jednostki.Zamarł, czując wokół siebie próżnię.W pokoju zapanowała taka cisza, jakby wszyscy przestali oddychać.- Dopuściliście się nietaktu, towarzyszu Kuzniecow - powiedział wreszcie Breżniew.- Nie spodziewaliśmy się tego po was, starszym człowieku.Komunista nawet na chwilę nie powinien zapominać, że naszym wielkim nieżyjącym wodzem jest Włodzimierz Iljicz Lenin.- Ależ ja do niczego nie wzywam - powiedział Kuzniecow, a na jego policzki wystąpiły czerwone, starcze plamy.- Chciałem zaproponować właśnie Iljcza.- Jeśli - powiedział Czernienko - to wszystko nie jest prowokacją.- Otóż to - poparł go Breżniew.- A czyją prowokacją, ustaliliście?- Małe szanse - powiedział Andropow.- Chociaż w tej sytuacji wolałbym, żeby to była prowokacja.- Nie rozumiem - westchnął Breżniew.- Jeśli to prowokacja, to skończy się na niczym.Jeśli to nie prowokacja, a, powiedzmy, prowokacja na skalę galaktyczną, to musimy wziąć to wydarzenie pod kontrolę i zapewnić, żeby naród jednogłośnie zażyczył sobie tego kandydata, którego wybierze Biuro Polityczne.I musimy podjąć odpowiednią decyzję.- Głos Andropowa był cichy, ale twardy i groźny.Andropow stał się podobny do Berii i, mimo że było to tylko zewnętrzne podobieństwo, Breżniew zjeżył się wewnętrznie.- Jaką decyzję? - Breżniew usłyszał swój głuchy, zacinający się głos i zrozumiał, że głos go zdradził: nie on ma zadawać pytania.On ma podejmować decyzje.- Ależ wy sami wskazaliście! - zdziwił się Andropow.- Ludzkość miała tylko jednego geniusza - powiedział Czernienko.- I właśnie Włodzmierz Iljicz jest nam potrzebny, prawda, Leonidzie Iljiczu?Ale Breżniew milczał.Nie odpowiedział Czernience w żaden sposób, ani słowem, ani gestem.Dlatego, że spłynęło na niego zrozumienie.To była prowokacja.To była gigantyczna, kosmiczna, może nawet galaktyczna prowokacja, skierowana przeciwko niemu, Generalnemu Sekretarzowi osobiście i przeciwko państwu radzieckiemu w ogóle.Ustinow, który nie domyślił się biegu myśli Generalnego, dolał oliwy do ognia.- W kolektywach mas - powiedział - i w niektórych jednostkach wojskowych odbywają się spontaniczne zebrania pod hasłem: „Lenin jest z nami! Lenin wiecznie żywy!” W tej sytuacji proponuję podtrzymać to, co zapoczątkowały masy.Zabrzmiały oklaski.Breżniew w milczeniu wstał i skierował się do wyjścia.Od drzwi rzucili się ochroniarz i lekarz.Myśleli, że Generalny potrzebuje reanimacji.Ale on przeszedł obok nich.Wypuszczono mnie nad ranem.Protestowałem, mówiłem, że metro jeszcze nie jeździ.- Na taksówkę znajdziecie - powiedział major, który przesłuchiwał mnie ostatni.Znał zawartość mojego portfela.Nie wziąłem taksówki.Poszedłem pieszo.Świt był jasny, ale zimny.Na ulicy leżały ostatnie liście.W mieście panował nienaturalny spokój.Zupełnie, jakby zaczęła się Olimpiada.Na każdym rogu stali milicjanci.Po dwóch, po trzech.Obok Komitetu Rejonowego Partii tłoczyło się, marzło i przestępowało z nogi na nogę kilku przygnębionych, ale skupionych emerytów.Kordon milicjantów oddzielał ich od drzwi Komitetu Rejonowego.Kiedy przechodziłem obok, jeden z emerytów w czarnej, wyświeconej marynarce, obwieszonej znaczkami dywizjonowych i armijnych jubileuszy, podniósł kościstą pięść i cichutko wykrzyknął:- Lenin wiecznie żywy!Milicjanci milczeli.Rzecz jasna, zrozumiałem: wskrzeszać będziemy Iljicza.Przy pomniku Puszkina na placu Puszkińskim, pomimo wczesnej godziny, babcie układały wianek ze świeżych astrów.Wtedy właśnie, przenikając do świadomości każdego, ponownie zabrzmiał głos Kabiny.Tekst był dokładnie taki sam jak wczorajszy.Staruszki wyprostowały się i jedna z nich głośno krzyknęła:- Do zobaczenia, nasz geniuszu!Milicjant zaczął grzecznie popychać babcię ku wejściu do metra.Być może, pomyślałem, warto było wziąć te pięć dych od profesora.I tak jego sprawa jest z góry przegrana.Biuro Polityczne obradowało od rana.Szczełokow przedstawił sytuację wewnętrzną.Potem wysłuchano raportu Komitetu Bezpieczeństwa Państwa.Sytuacja w kraju była, ogólnie rzecz biorąc, normalna.Na stanowiskach oczekiwano na decyzję z centrali, a nawet domagano się ich, obawiając się przegapienia inicjatywy.W niektórych obwodach, przewidując decyzję Biura Politycznego, uchwalono rezolucję „Zwrócimy Lenina narodowi”.Breżniew milczał.Następnie Gromyko odczytał telegram od lewego skrzydła Partii Robotniczej Liechtensteinu, w którym m.in.było napisane:Wyrażamy nadzieję, drogi Leonidzie Iljiczu, że zobaczymy was na trybunie Mauzoleum w dniu parady z okazji rocznicy Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej razem z Włodzimierzem Iljiczem Leninem, którego dzieła kontynuatorem jesteście wy.Breżniew otworzył usta.Wszyscy czekali na to, co powie.Breżniew zapytał:- „Wy” tam z dużej litery?- Tu wszystko jest z dużej litery, Leonidzie Iljiczu - odpowiedział Czernienko uprzedzając Gromykę.Zamilkli.Należało coś przedsięwziąć.Sytuacja była o wiele bardziej złożona, niż wydawało się to na pierwszy rzut oka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •