[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Allanonie, mo¿emy przecie¿ podró¿o­waæ razem, zanim.— Nie, Flick — przerwa³ mu ³agodnie druid.— Nie mo¿esz iœæ.Masz wielkieserce, ale brakuje ci si³.Ta podró¿ bêdzie d³uga i ciê¿ka.Mo¿e jej podo³aætylko m³ody cz³owiek.— Zamilk³ na chwilê, a potem doda³: — Nasze wspólnepodró¿e ju¿ siê skoñczy³y, Flick.Zapanowa³a d³uga cisza.Wreszcie druid obróci³ siê do Wila Ohm­sforda, czekaj¹cna jego decyzjê.Ch³opak popatrzy³ na swego wuja.Spogl¹dali na siebie przezmoment; spojrzenie szarych oczu Flicka by³o niespokojne, Wila — mocne i pewne.Flick zrozumia³, ¿e de­cyzja zosta³a podjêta.Prawie niedostrzegalnie skin¹³g³ow¹.— Rób wiêc to, co uwa¿asz za s³uszne — mrukn¹³ niechêtnie.Pójdê z tob¹ — powiedzia³ Wil, odwracaj¹c siê do Allanona.IXWczesnym rankiem nastêpnego dnia Allanon przyszed³ do Wila Ohmsforda ioznajmi³, ¿e natychmiast musz¹ opuœciæ Storlock.Gdy srogi druid pojawi³ siê naprogu jego domu, Wil chcia³ zaprotestowaæ przeciw tak nag³emu wyjazdowi, alewyraz twarzy olbrzyma i ton jego g³osu przekona³y go, ¿e nie powinien tegorobiæ.Ostatniego wieczora, który spêdzili w swoim towarzystwie, w zachowaniudruida nie by³o tak wielkiego poœpiechu.Teraz widocznie mia³ do tego po­wód.Wil spakowa³ bez s³owa swoje rzeczy, zamkn¹³ drzwi i pod¹¿y³ za Allanonem.Na dworze znowu pada³o, gdy¿ od pomocy nadci¹ga³a burza.Poranne niebo by³ozasnute o³owianymi chmurami.Druid mia³ na sobie czarn¹ szatê i kaptur, któryos³ania³ go przed deszczem i wia­trem.Szli obaj b³otnist¹ drog¹ prowadz¹c¹ docentrum medycznego, gdzie czeka³o kilku Storów z zapasami ¿ywnoœci i pakunkiemdla Wila.Osiod³any Artaq potrz¹sa³ niecierpliwie g³ow¹.Allanon wspi¹³ siê najego grzbiet; pewna sztywnoœæ w jego ruchach œwiadczy³a o tym, ¿e rany niezosta³y jeszcze ca³kowicie wyleczone.Wilowi przypad³ szary, ¿ylasty wa³ach oimieniu Spitter.Zanim ch³opak zd¹¿y³ w³o¿yæ jedn¹ nogê w strzemiê, nadbieg³Flick z rozognion¹ twarz¹.Szybko œci¹gn¹³ bratanka z konia i poprowadzi³ go nazadaszon¹ werandê budynku.— W³aœnie siê dowiedzia³em — wydysza³, wycieraj¹c wodê na­p³ywaj¹c¹ do oczu.—Jestem zaskoczony, ¿e siê fatygowali! — Popatrzy³ ze z³oœci¹ na Allanona.— Czymusicie tak szybko wy­je¿d¿aæ?— Myœlê, ¿e to konieczne — potwierdzi³ Wil.— Nie jest jeszcze za póŸno, ¿ebyœ przemyœla³ swoj¹ decyzjê — szepn¹³ Flickszorstko, a w jego oczach pojawi³ siê niepokój.Powie­dzia³by z pewnoœci¹ coœjeszcze, ale Wil ju¿ krêci³ przecz¹co g³o­w¹.— Có¿, opowiem zatem twojemudziadkowi, co siê wydarzy³o, chocia¿ jestem pewien, ¿e mu siê to nie spodoba,tak samo jak i mnie.B¹dŸ ostro¿ny, Wil.Pamiêtaj, co ci powiedzia³em owszystkich ogra­niczeniach, które s¹ naszym udzia³em.Wil pokiwa³ g³ow¹.Po¿egnali siê szybko i szorstko, jakby obawiali siê wyraziæswoje uczucia.Gdy siê poœpiesznie obejmowali i wymie­niali niespokojnespojrzenia, ich twarze by³y niewzruszone i œci¹g­niête.Wreszcie Allanon i Wilodjechali.Flick, Storowie, a po chwili tak¿e i ca³a wioska stali siêniewyraŸnymi ciemnymi cieniami, które blak³y we mgle i szaroœci lasówWestlandii, a potem zniknêli.Druid i ch³opak z Vale skierowali siê na zachód od Storlock i pod¹¿ali kuskrajowi równiny Rabb, stamt¹d zaœ skrêcili na po³ud­nie.Allanon zatrzyma³ siêna chwilê, by powiedzieæ Wilowi, ¿e pier­wszym etapem ich podró¿y bêdzie ma³awioska poni¿ej Srebrnej Rze­ki, le¿¹ca na zachodniej krawêdzi Dolnego Anaruzwanej Havenstead.Tam w³aœnie znajd¹ Amberle.Druid nie chcia³ mówiæ nicwiêcej na ten temat, a Wil o nic nie pyta³.Burza przybiera³a na sile, deszczla³ siê na nich strugami.Ca³y czas trzymali siê obrze¿a lasu.Nisko pochyloneg³owy skrywali za koñskimi karkami i jechali, nie odzy­waj¹c siê do siebie anis³owem.Wil wraca³ myœlami do wydarzeñ poprzedniego wieczora.Nawet teraz nie by³pewien, dlaczego zdecydowa³ siê na podró¿ z druidem.To go niepokoi³o.Wzasadzie powinien umieæ wyjaœniæ, co sprawi³o, ¿e zgodzi³ siê na tênieprawdopodobn¹ wyprawê — przynajmniej sobie, jeœli ju¿ nie komuœ innemu.Niepotrafi³ jednak.Mia³ dosyæ czasu, by przemyœleæ swoj¹ decyzjê i w zasadzie nierobi³ nic innego.Chocia¿ w koñcu powinien zrozumieæ powody swojego dzia³ania,to jednak mu siê nie uda³o.W dalszym ci¹gu czu³ siê zmieszany i zaniepokojony.Wszystko mu siê gmatwa³o, w g³owie mia³ kompletny zamêt — kot³owa³y siê w nimodmienne uczucia, emocje przeplata³y siê i mieni³y ró¿nymi kolorami.Nie móg³siê z nimi uporaæ, a one same nie chcia³y siê u³o¿yæ w uporz¹dkowany i logicznywzór.Krê­ci³y siê tylko jak zab³¹kane owce, on zaœ móg³ jedynie bezradnie zanimi goniæ.Chcia³ wierzyæ, ¿e zdecydowa³ siê pojechaæ z Allanonem dlatego, i¿ jestpotrzebny.Jeœli wszystko, co opowiedzia³ druid, by³o prawd¹, to on, mimooczywistych w¹tpliwoœci Flicka, odda elfom, a zw³aszcza Amberle, wielk¹przys³ugê.Kogo chcia³ oszukaæ? Nie mia³ najmniej­szego pojêcia, czy bêdziemóg³ u¿yæ Kamieni Elfów, które podarowa³ mu dziadek.Przypuszczalniewykorzystanie ich mocy nie le¿y w jego mo¿liwoœciach.Allanon prawdopodobniesiê myli³, s¹dz¹c, ¿e kamie­nie mog³y przejœæ w jego, Wila, w³adanie.Przypuszczalnie chodzi³o o wszystko razem.W ka¿dym razie podj¹³ doœæspontaniczn¹ decyzjê i teraz musi z tym ¿yæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •