[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Garomma, S³uga Wszys­tkich niemóg³ zbytnio obnosiæ siê ze swoim zamyœleniem, musia³ pokazaæ siê tym, którymtak ³askawie s³u¿y³.Skrzy¿owa³ rêce na piersi i k³ania³ siê na prawo i lewo, stoj¹c wewn¹trzœwi¹tyñki wyrastaj¹cej niczym wie¿a z podwozia niskiego, czarnego pojazdu.Uk³on w prawo, uk³on w lewo, zawsze z pokor¹.W prawo, w lewo, i pamiê­taj: zpokor¹.Pamiêtaj, jesteœ S³ug¹ Wszystkich.Wiwaty przybra³y na sile i k¹tem oka zauwa¿y³, jak Moddo z aprobat¹ kiwa g³ow¹.Stary, dzielny Moddo.To by³ dzieñ równie¿ jego triumfu.Osi¹gniêcie ca³kowitejkon­troli by³o szczególn¹ i bezsprzeczn¹ zas³ug¹ S³u¿by Eduka­cji.Ale Moddosiedzia³ w g³êbokim cieniu anonimowoœci tu¿ za plecami kierowcy, obok goryliGarommy.Siedzia³ i smakowa³ triumf tylko jêzykiem swego wodza, tak jak toczyni³ ju¿ od dwudziestu piêciu lat.Na szczêœcie dla Moddo wystarcza³ mu ten smak.Niestety, byli te¿ inni -przynajmniej jeden inny - którzy domagali siê czegoœ wiêcej.Garomma k³ania³ siê na prawo i lewo, a miedzy uk³onami zaciekawiony spogl¹da³poprzez ruchom¹ pajêczynê poli­cjantów na motocyklach otaczaj¹cych jego pojazd.Patrzy³ na lud Stolicy, jego lud, tak jak jego by³o wszystko na tej ziemi.St³oczeni na chodnikach ludzie rozk³adali szeroko ra­miona, gdy pojazd znalaz³siê naprzeciwko nich.- S³u¿ nam, Garommo - zawodzili.- S³u¿ nam! S³u¿ nam!Przygl¹da³ siê ich wykrzywionym twarzom, pianie poja­wiaj¹cej siê w k¹cikachust, na wpó³ przymkniêtym oczom i ekstatycznym grymasom, ko³ysz¹cym siêmê¿czyznom, spazmuj¹cym kobietom, od czasu do czasu komuœ, kto nie­zauwa¿onydostawa³ napadu euforii.I k³ania³ siê.Krzy¿uj¹c rêce na piersiach, k³ania³siê.Na prawo i na lewo.Z pokor¹.Tydzieñ temu, kiedy Moddo przyszed³, ¿eby poznaæ jego opiniê na tematceremonia³u i protoko³u zwi¹zanego z dzi­siejsz¹ parad¹, by³ bardzo z siebiezadowolony i przewidy­wa³ nadzwyczaj czêste przypadki zbiorowej histerii nawi­dok twarzy szefa.I wtedy Garomma zapyta³ o coœ, co intry­gowa³o go odbardzo dawna.- Moddo, co siê dzieje w ich umys³ach, kiedy na mnie patrz¹? Wiem, ¿e mnieczcz¹, ¿e wpadaj¹ w entuzjazm i tak dalej.Ale jak wy fachowo nazywacie touczucie, gdy mó­wicie o nim w laboratoriach albo w Centrum Edukacji?Wysoki mê¿czyzna przesun¹³ rêk¹ po czole gestem, który Garomma w ci¹gu tylu latdobrze pozna³.- Doœwiadczaj¹ efektu naciœniêcia cyngla - odrzek³ po­woli, patrz¹c ponad g³ow¹Garommy, jakby odczytywa³ odpowiedŸ z umieszczonej za jego plecamielektronicznej mapy œwiata.- Wszystkie napiêcia, jakie zbieraj¹ siê w nich wci¹gu dnia, te wszystkie drobne zakazy i ci¹g³e przymusy, wszystkie frustracjezwi¹zane z "tego nie rób, tamtego nie rób, rób to".S³u¿ba Edukacjizorganizowa³a tak, aby uwal­nia³y siê wybuchowo w chwili, gdy widz¹ twój obrazlub s³ysz¹ twój g³os.- Efekt cyngla.Hm! Nigdy o tym nie myœla³em w ten sposób.Moddo z powag¹ podniós³ d³oñ.- W koñcu to twoje ¿ycie up³ywa rzekomo w skrajnym pos³uszeñstwie, którego nies¹ w stanie sobie nawet wyob­raziæ.Jesteœ tym, który trzyma pogmatwane losyœwiata w swoich cierpliwych, niestrudzonych rêkach, który najwiê­cej inajciê¿ej pracuje, jesteœ.koz³em ofiarnym dla mas!Garomma uœmiechn¹³ siê wtedy, s³uchaj¹c uczonych wywodów Moddo.Teraz jednak,patrz¹c na rozkrzyczany lud spod skromnie opuszczonych powiek, uzna³, ¿e S³ugaEdukacji mia³ ca³kowit¹ racjê.Czy¿ na Wielkiej Pieczêci Pañstwa Œwiata nie by³o napi­sane: "Ka¿dy musi komuœs³u¿yæ, ale tylko Garomma jest S³ug¹ Wszystkich"?Wiedzieli, i to nieomylnie, ¿e bez niego oceany przerwa­³yby tamy i zatopi³yziemiê, pojawi³yby siê choroby zakaŸne i szybko rozwinê³y w epidemiedziesi¹tkuj¹ce ca³e okrêgi, ¿e za³ama³aby siê sieæ podstawowych us³ug, tak ¿eca³e miasto mog³o w ci¹gu tygodnia umrzeæ z pragnienia, i ¿e urzêdnicy lokalniuciskaliby ludzi, wzniecaj¹c ob³¹kañ­cze i krwawe wojny pomiêdzy sob¹.Tak bysiê sta³o, gdyby nie on - Garomma - który dniami i nocami pracuje, aby wszystkotoczy³o siê g³adko, aby gigantyczne si³y natury i cywilizacji utrzymaæ wryzach.Dobrze o tym wiedzieli, po­niewa¿ wszystko to zdarza³o siê, gdy tylko"Garomma nie wytrzymywa³ trudów s³u¿enia".Czym¿e by³o ich marne ¿ycie w porównaniu z jego nie maj¹cym koñca, ponurym -ale jak¿e niezbêdnym! - zno­jem? Tu, w tym szczup³ym, powa¿nym mê¿czyŸniepokor­nie k³aniaj¹cym siê na prawo i na lewo, na prawo i na lewo, nie tylkouosobiona by³a boskoœæ, dziêki której Cz³owiek móg³ wygodnie ¿yæ na tej ziemi,ale te¿ znajdowa³y w nim swój cel wszystkie gatunki ni¿sze, dziêki którymwyzyski­wany lud widzia³, ¿e móg³ go spotkaæ gorszy los, ¿e w porównaniu z tymiodpadkami cywilizacji byli, mimo swoich cierpieñ, niczym panowie i w³adcy.Nic wiêc dziwnego, ¿e z zapamiêtaniem wyci¹gali ra­miona do niego, do S³ugiWszystkich, Uosobienia Mozo³u Ludzkoœci, Niewolnika Cywilizacji, i jednym tchemwyrzu­cali z siebie pe³ne triumfu b³agania wraz z bojaŸliw¹ wy­mówk¹: "S³u¿nam, Garommo! S³u¿ nam, s³u¿ nam, s³u¿ nam!"Czy¿ ³agodne owce, które pasa³ jako ch³opiec w pó³nocno-zachodniej czêœciSzóstego Okrêgu, czy¿ te owce rów­nie¿ nie uwa¿a³y go za swego s³ugê, gdy jeprowadzi³, za­pêdza³ ku lepszym pastwiskom i ch³odniejszym strumie­niom, gdystrzeg³ je przed wrogami i wyci¹ga³ kamyki spomiêdzy racic, a wszystko po to,¿eby ich uwêdzone miê­so lepiej smakowa³o na ojcowskim stole? Ale te, o ile¿bar­dziej po¿yteczne, dwunogie, obdarzone umys³em owce, by­³y tak samoudomowione.W dodatku na bardzo prostej wpojonej im zasadzie, ¿e rz¹d jests³ug¹ ludu i ¿e najwy¿szy w³adca w tym rz¹dzie jest s³ug¹ najpodlejszym.Jego owce.K³ania³ siê im z uœmiechem ojca i zarazem w³aœciciela, w miarê jakjego pojazd przemierza³ d³ug¹ na kilometr drogê pomiêdzy Szop¹ dla S³u¿by aCentrum Edu­kacji, wype³nion¹ morzem wiwatuj¹cych g³Ã³w.Jego owce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •